Bądź mi opoką
Rzymski tłum, ujarzmiony przez bezmyślną i zdziczałą władzę cezarów, wrzeszczał do swojego władcy, gdy ten przejeżdżał przez ulice Rzymu: "chleba i igrzysk". Ponieważ natura ludzka zmienia się w sposób znikomy, więc i obecny tłum, równie wyzyskiwany i równie ogłupiały od pracy, żąda igrzysk. I otrzymuje je w postaci Mundialu, mistrzostw świata i innych przedstawień typu "Ajax przeciw reszcie świata".
Doskonała sztuka Barrie'ego Keeffe`a, zrobiona bardzo spokojnie i z dużym wyczuciem potrzeby społecznej przez Andrzeja Titkowa, jest co prawda sztuką angielską, ale takie sztuki w naszej niedorozwiniętej współczesnej literaturze pełnią zawsze i to od dawna funkcję zastępczą. Titkow na pewno nie chciał pokazać nam zdziczałych i ogłupiałych chłopaków z Londynu. On chciał pokazać zdziczałych i ogłupiałych przez kolumny sportowe i inne elukubracje panów redaktorów chłopaków z Sosnowca, Wrocławia, Opola i Krakowa. Kto się obraża - może sprawdzić na pierwszym lepszym meczu Wisły; a raczej po meczu.
W sztuce Keeffe'a mówi się o sporcie, że to narkotyk dla mas i słusznie. Pokazuje się też ten sport jako nowy rodzaj prymitywnej religii. Jest to jednak religia, której ideą jest zło, prymitywizm i sterowane szaleństwo wyznawców. Autor nie jest pierwszym, który religię porównywał do opium dla ludu. Tyle, że okazuje się obecnie, iż to nie religia jest tym opium, lecz nowe igrzyska, za pomocą których współcześni władcy dalej spokojnie rządzą współczesną tłuszczą. Która zresztą poza stadionami zamienia się znów w porządnych, myślących, więc podejrzanych i niezręcznych do manipulowania obywateli. To dlatego tyle zarabiają ci nasi idole piłki. Płacą im za to, żebyście szanowni Państwo, zamieniali się w zdziczałych wyznawców tej nowej formy narkotycznej wiary, żebyście byli łatwiejsi.