Artykuły

Listy panny de Lespinasse

Nie umiemy już pisać listów. Stale zabiegani, zaaferowani wolimy te­lefonować, wysyłać depesze lub w najlepszym razie widokówki z pos­piesznie kreślonymi pozdrowieniami. Zanikła całkowicie tak niegdyś kwit­nąca epistolografia i dziś już z wa­haniem i niedowierzaniem coraz rza­dziej sięgamy do książek, zawierają­cych listy sławnych postaci. Nie wie­rzymy, że mogą być czymś więcej niż tylko dokumentem epoki i świadec­twem obyczaju. Nakład pięciotysięcz­ny "Listów panny de Lespinasse", je­dnego z arcydzieł literatury światowej, rozszedł się z większym trudem niż stutysięczne nakłady wielu pisarzy współczesnych.

Dopiero w ostatnich latach teatry, w wytrwałym poszukiwaniu nowych form wyrazu adresowanym raczej do niezbyt szerokich kręgów widzów (Michałowska w Teatrze Jednego Akto­ra, teatrzyk "en rond" w warszawskim "Ateneum" itd.), przypominają nam, że w tej staroświeckiej i zapomnia­nej formie wypowiedzi można odnaleźć arcydzieła najwyższej miary. Stąd monodram, tak zdawałoby się mało dramatyczny, budzi coraz większe zaciekawienie, oczywiście pod warun­kiem, że nie tylko materia literacka ale i wykonanie aktorskie jest naj­wyższej próby. A tak właśnie rzecz ma się z "Listami panny de Lespi­nasse", które przed trzema laty pokazała nam po raz pierwszy Halina Mi­kołajska w warszawskim teatrzyku STS. Jej monodram spotkał się wte­dy z entuzjastycznym przyjęciem i za­pewne dlatego Teatr TV zaryzykował obecnie przedstawienie "Listów" wi­downi o tyle większej i tak bardzo zróżnicowanej. Mam prawo przypusz­czać, że sukces osiągnięty w 1964 r. został potwierdzony i zweryfikowany w skali milionowej. Jest to zwycięstwo tym cenniejsze, że stało się to mimo przegrody telewizyjnego ekranu, bez tego niewymiernego atu­tu, jakim - na małej zwłaszcza wi­downi - jest ów fluid łączący widow­nię z samotnym aktorem na scenie.

Nie tu miejsce na omawianie histo­ryczno-literackich dziejów "Listów panny de Lespinasse". Poinformowano o tym pokrótce widzów we wstępie, a zainteresowanych mogę tylko go­rąco zachęcić do lektury samych li­stów - jest ich 161 - poprzedzo­nych arcyciekawym wstępem Boya, a także do przeczytania powieści bio­graficznej J. Bouissonouse'a o pannie de Lespinasse (obie książki wyszły na­kładem PIW-u).

Spektakl telewizyjny był kolejnym triumfem wielkiego aktorstwa H. Mi­kołajskiej. Pisano o niej słusznie, że jest "mistrzynią stylizacji, która ma cechy lekkości i urody graniczącej z mistrzostwem". Pamiętamy dziesiątki jej wielkich ról, żeby przypomnieć choćby takie wydarzenia artystyczne, jak rolę Ethel w sztuce Kruczkow­skiego "Juliusz i Ethel", postać Szen-Te w "Dobrym człowieku z Seczuanu" Brechta. Starą w "Krzesłach" Ionesco czy "Antygonę" Sofoklesa. Mnie osobiście Mikołajska utkwiła najbardziej w pamięci jako Rachel w "Weselu". Nigdy nie zapomnę tego charakterystycznego, nieco gardłowego głosu, a zwłaszcza tej frazy "Ach, ta chata rozśpiewana"... - dopiero wtedy zrozumiałem, że w naszym pięknym języku oprócz głoski "h" istnieje na­prawdę także "ch", które przestaliś­my już rozróżniać! A teraz znów mie­liśmy popis tej niezrównanie piękne] dykcji. Ale na to zawsze możemy li­czyć w zetknięciu z aktorstwem Mi­kołajskiej.

W tym spektaklu źródło jej sukce­su tkwiło - jak mi się wydaje - przede wszystkim w niezwykłej swo­bodzie i naturalności, z jaką wcieliła się w kreowaną postać. Potrfiła przerzucić pomost nad dwoma wiekami jakie dzielą nas od osiemna­stowiecznej heroiny tej gorzkiej i smutnej miłości, pokonać dystans mię­dzy ówczesnym romantycznym sposo­bem wyrażania uczuć a naszą dzi­siejszą powściągliwością w tych spra­wach. Jej radości i gorycze, jej pa­sje i namiętności, jej przejścia od chłodnej ironii do najwyższej egzal­tacji ani przez chwilę nie wydawały się sztuczne i "literackie". Wielka mi­łość do pana de Guibert była auten­tyczna, ani razu nie zadźwięczała fał­szywą nutą, także choroba, rozdrażnie­nie i przeczulenie tchnęły najczystszą prawdą. Mikołajska była przez cały czas swobodna, jakby naprawdę znaj­dowała się w swym buduarze w Pa­ryżu nie wiedząc o istnieniu milio­nów widzów.

I w tym widzę wielki triumf na­szej znakomitej aktorki. Złóżmy jej najszczersze podziękowanie za ten piękny wieczór.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji