Artykuły

Diabeł pół na pół

Paweł Sanakiewicz potwierdził, że jest najlepszym aktorem Teatru Osterwy. Prapremiera "Diabelskiego nasienia" w reżyserii Krzysz­tofa Babickiego udała się jednak pół na pół.

W "Diabelskiem nasieniu" Ivo Bresan dotyka problemów najważniejszych i mimo wysiłków polityków, naukow­ców, pisarzy i artystów, wciąż niejas­nych: styku i wzajemnych uwarunko­wań między jednostką a społeczeń­stwem. Kluczem do debaty jest prob­lem zła i diabła, na przykład pytanie, czy zło to przypadłość jednostki czy też społeczny wymóg.

- Nie ma diabła, jest tylko występek. Diabeł siedzi w nas - słyszymy ze sce­ny. Ale słyszymy również: - Polityk musi wierzyć we wszystko, co mu pomaga. Trzeba fikcję zmienić w rzeczy­wistość. Albo: - Pakt z diabłem zawie­ra się tylko za przyzwoleniem boskim. Pytanie można postawić inne, o związ­ki zła i cywilizacji. Usłyszymy wtedy: - Cywilizacja jest najłagodniejszym wa­riantem zła. Zło z ludzką twarzą. Albo kontrę: - Powinieneś kiedyś zobaczyć uniesienie tłumu, kiedy zapala się stos. Czemu siłą pchacie ich do cywilizacji. Cywilizacja zżera duszę człowieka.

To jedynie próbne szkice wątków myślowych, jakie podsuwa nam "Diabel­skie nasienie". Jest ich wiele, można je różnie porządkować i w tym tkwi bo­gactwo tej sztuki, dającej reżyserowi pole do interpretacji.

Historia została osadzona wprawdzie w realiach Chorwacji, ale tak zminimalizowanych, że dziać się może wszę­dzie, równie dobrze współcześnie; przecież czarownice i stosy to nośne, uniwersalne metafory i symbole. Na­miestnika prowincji Ivana Juriszica (Paweł Sanakiewicz) cechuje zmysł po­lityczny, głęboko uwewnętrznione od­danie władzy i znajomość pragmatyki jej sprawowania. Celem polityki jest jak wiadomo zdobycie i utrzymanie władzy. Ponieważ ludowi wiedzie się nie najlepiej, a nawet bardzo nędznie i biednie, trzeba mu wskazać przyczynę biedy i zła, przyczynę fałszywą, zastępczą, taką, aby gniew ludu nie obrócił się przeciw władzy. Jednakże autorom fałszu chwilami zdaje się on czymś najzupełniej prawdziwym i realnym. Trzeba znaleźć czarownicę, co dla tajnych służb i straży podporządkowanej namiestnikowi nie stanowi problemu. Środkiem gwarantującym dobry efekt są tortury, a odpowiednie zeznania obciążające złożą świadko­wie, kierując się własnym interesem lub kompleksem. Ale jeden proces wy­wołuje kolejne, płoną serie stosów. Ogień histerii staje się groźny, bo mo­że wymknąć się spod kontroli, prze­rzucić z plebsu na warstwy dobrze uro­dzone. Histerii i obłudzie nie poddaje się tylko sekretarz namiestnika Josip Krczelić (Witold Kopeć), traktowany z pobłażliwością, wyrozumiałością. On właśnie sprowadza wysłannika cesa­rzowej dr. Antoniusa de Haena (Hen­ryk Sobiechart), aby ten zaprowadził porządek. Prezentuje się jako człowiek rozumu, światły racjonalista, rzeczy traktujący naukowo. Powoli i nieoczekiwanie okazuje się jednak, iż i on jest wyznawcą diabla, ba, jego wcieleniem. Teraz on dzierży władzę w prowincji. Metody jego poprzednika okazują się łagodne, w imię władzy i rozumu do­konuje się nowych, ohydniejszych zbrodni. Ginie nawet tolerowany se­kretarz Josip, bo nie chce podpisać cy­rografu warunkującego przyjęcie god­ności namiestnika. Spektakl został tak skonstruowany, że w akcie pierwszym wiodącą postać namiestnika kreuje Paweł Sanakie­wicz, a akt drugi opiera się na posta­ci Antoniusa de Haena, granego przez Henryka Sobiecharta. Cóż powie­dzieć! Klasę potwierdził Paweł Sana­kiewicz, dał roli krwistość charakte­rystyczną dla tyranów i właściwy im typ wahań. Gra bogactwem środków wyrazu. Rola godna najwyższych słów uznania. Nie do końca przekonuje Henryk Sobiechart. Grana przezeń po­stać jest psychologicznie skompliko­wana, dwuznaczna, wyjątkowa w ma­riażu intelektu i zła, ale niebywale sil­na; zbyt wolno to do nas dociera. Mię­dzy tymi rozchwianiami dobrze zna­lazł się Witold Kopeć i ogląda się go z satysfakcją. Pięknie zaprezentował się Piotr Wysocki w roli sędziego, uda­nie Ludwik Paczyński jako najwyższy władca; nawet drugoplanowe postacie, szczególnie kat Krzysztof Malinow­ski i skryba Tomasz Bielawiec, dopo­minają się gestów aprobaty. Trudno jednoznacznie ocenić Anitę Sokołow­ską w roli żony handlarza, rzekomo nawiedzonej przez diabła, o wiele jednoznaczniej inne "czarownice" - Te­resę Filarską i Magdalenę Sztejman-Lipowską.

Spektakl w reżyserii Krzysztofa Babickiego nie przyprawił o drżenia du­szy i rozumu i będzie oceniany "pół na pół". Spektakl ma dwa momenty zała­mania, szczególnie dokuczliwy jest ten z końca drugiego aktu. Trzeszczą tea­tralne fotele, publiczność nie może usiedzieć, dłużyzna namawia do drzemki. Mimo że ze sceny dobiega często krzyk... Za dużo tego krzyku, za mało grania. Ale jest w tej realizacji ja­kaś wibracja wskazująca na pozytyw­ne napięcie zespołu aktorskiego, na śmiałość reżysera w posługiwaniu się materią literacką i teatralną. Nie moż­na nie pamiętać o świetnej muzyce Marka Kuczyńskiego i scenografii Pa­wła Dobrzyckiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji