Artykuły

Kuszenie wielebnych

"Wielebni" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Recenzja Pawła Słupskiego w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Mrożek przyznał kiedyś skromnie, że "Wielebnych" napisał przypadkowo i nic przez ten tekst nie chciał powiedzieć. Ale spektakl w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza w kieleckim teatrze potwierdził mistrzowskie umiejętności dramaturga jako obserwatora ludzkich zachowań, twórcy absurdalnego komizmu i autora przewrotnych dialogów.

Zaczyna się nowocześnie i hałaśliwie. Z dwóch rzutników wyświetlane są fragmenty brutalnych gier komputerowych, w tle słychać przemówienia prezydenta George'a Busha i ostrą muzykę. Temat przewodni: zagrożenie USA terroryzmem. Kilka minut później przenosimy się do małego amerykańskiego miasteczka, gdzie ze skierowaniem do objęcia tej samej plebanii przyjeżdża dwóch protestanckich księży. Nie dość, że dwóch, to na domiar złego jeden jest Żydem, a drugi kobietą. Z niemałym zdziwieniem wita ich przewodnicząca komitetu parafialnego pani Simpson (demoniczna Małgorzata Andrzejak), która stara się wyjaśnić niespodziewany urodzaj na proboszczów.

Od tej chwili na scenie obserwujemy serię rzutkich dialogów, ripost i zachowań w wykonaniu "wielkiej pani przewodniczącej" i dwojga zdezorientowanych pastorów. Dominuje humor oparty na stereotypach żydowskich i religijnych, dochodzi też stereotyp kobiecości.

- Lepiej być kobietą niż Żydem! - takie kwestie padające ze sceny wywołują na widowni prawdziwe salwy śmiechu. A to dopiero początek, bo przed nami cała galeria mocno nakreślonych postaci - choćby ciotka Róża (znakomita Teresa Bielińska), która pojawia się na plebanii, aby ratować żydowskie korzenie swojego siostrzeńca, wielebnego Blooma. Potem pojawia się reszta komitetu parafialnego rodem z najgorszych snów o amerykańskim społeczeństwie. Rozpoczyna się kuszenie wielebnych obietnicami poparcia w głosowaniu, które na skutek nieprzewidzianych wydarzeń nigdy się nie odbędzie.

Dla Krzysztofa Mateusiaka, studenta wrocławskiej PWST, rola wielebnego Blooma była rolą dyplomową. Jako Żyd panicznie bojący się słowa "Żyd", wypadł bardzo przekonująco, grając swoją postać z lekkością i nie szarżując. Partnerująca mu Justyna Sieniawska jako wielebna Gloria Burton nie miała aż takich możliwości ekspresyjnych, ale i tak poradziła sobie dobrze, dzięki umiejętnemu graniu kobiecością swojej postaci. Spektakl wiele zyskuje dzięki nowoczesnym rozwiązaniom scenograficznym - technicy mieli niełatwe zadanie, aby na niewielkiej kieleckiej scenie pokazać desant z helikoptera na linach.

Przygotowaniom do tego spektaklu, pierwszej w tym sezonie premiery, towarzyszyło o wiele więcej stresu, pracy i wysiłku niż zwykle. Tak twierdził sam reżyser, przytakiwali mu aktorzy i dyrektor Piotr Szczerski. Bo zadanie mieli trudne: zmierzyć się z "Wielebnymi", na co do tej pory odważono się tylko raz - w 2001 r. w krakowskim Starym Teatrze, i to za sprawą Jerzego Stuhra.

Reżyser Grzegorz Chrapkiewicz uprzedził zresztą, że "Wielebnych" nie przeniesie na scenę w całości - zmienił zakończenie sztuki, inaczej rozłożył akcenty. Zaryzykował. I udało się: uzyskał akceptację i zdobył sympatię Sławomira Mrożka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji