Artykuły

Antyhona o moim dziadku

W Krynkach Polacy donosili na Białorusinów, Białorusini na Polaków, katolicy na prawosławnych, prawosławni na katolików. Rozmowa z Agnieszką Korytkowską, reżyserką ''Antyhony''

Przeznaczenia nie da się okpić żadnym fortelem, będzie, jak ma być, przekleństwo znane bogom musi się wypełnić. Dlatego Lajos, król Teb, zginie z ręki syna, Edypa. Edyp poślubi matkę Jokastę, a potem, by się ukarać, wyłupi sobie oczy i pójdzie na poniewierkę. Synowie Edypa Polinik i Eteokles zginą w bratobójczej walce o tron Teb. Pierwszy będzie zdrajcą, a drugi - patriotą. Ich siostra, Antygona, sprzeciwi się następcy Lajosa - wujowi Kreonowi, który poszczuł braci przeciw sobie i zakazał pogrzebać Polinika. Antygona popełni samobójstwo. Zginie też jej siostra, Ismena, choć powolna królewskiej woli. Zaś na wieść o śmierci Antygony życie odbierze sobie Hajmon - kochanek zbuntowanej królewny i syn Kreona. Oraz Eurydyka, matka Hajmona i królewska małżonka. Dlatego Kreon przeklnie Teby, które runą pod mieczem najeźdźców, a lud pójdzie na poniewierkę.

Wiemy to wszystko od tysięcy lat. Klątwę wiszącą nad rodem Labdakidów opisał już Sofokles, a po nim Racine, Cocteau i inni. Zastanawiali się nad nią najwięksi filozofowie. Co bardziej rozsądne i przyzwoite: porządek czy bunt, prawo naturalne czy stanowione, jak wybrać mniejsze zło, które złem i tak pozostanie, kto i czego jest winien, skoro winni są wszyscy.

Po co więc sięgać po taki tekst, i na dodatek jeszcze w jakichś Krynkach - uśpionym miasteczku pod białoruską granicą? Wystawienie tu ''Antygony'' musi się skończyć klapą. Nawet jeśli w imieniu greckiej królewny zmienimy dźwięczne ''g'' na nieme ''h'', by brzmiało bardziej po tutejszemu.

***

Tymczasem z pół tysiąca mieszkańców Krynek przyszło na spektakl, a kiedy wybrzmiała ostatnia kwestia, stali w milczeniu przez ciągnące się w nieskończoność minuty, zamyśleni, razem, lecz sam na sam z własnymi wspomnieniami, rodzinnymi opowieściami, cieniami dziadków i pradziadków. Z rusztowań ustawionych na rynku popłynął w miasteczko tekst antycznej tragedii, dziwnie gładko wchodzący w niedawną w końcu historię.

Antygona stała się więc Teresą Nikor. Ismena - Ksenią Nikor. Polinik - bratem obu dziewczyn, Andriuszą, żołnierzem poakowskiego podziemia. Eteokles - młodziutkim Jurą, który chciał do lasu, ale trafił do ludowego wojska.

Kreon to Szymon Niszkind, ówczesna władza, ale przecież swój chłop, ze wsi pod Krynkami, tylko obcego rodu. Hajmon to Mosze, zakochany w Teresie. Koryfeusz, który w antycznych czasach przewodził chórowi komentującemu zdarzenia, zmienił się w bolszewickiego politruka, enkawudzistę i dyryguje głosem ludu. Wieszcz Terezjasz przychodzi do Krynek prosto z Moskwy.

Co z tego, że nazwiska Nikor i Niszkind zostały zmyślone, skoro wszystko działo się naprawdę. Tu każdy wie, że treść przekleństwa wiszącego nad Labdakidami wypełniła się przecież w Krynkach.

Paweł Smoleński: Co pani przyszło do głowy, żeby antyczną tragedię wystawić na rynku w Krynkach? Jak udało się pani zmieszać lokalne wątki z treścią sztuki Sofoklesa?

Agnieszka Korytkowska: Dawno temu Leon Tarasewicz pokazał mi Krynki, marzył, żeby wystawić tam tragedię antyczną. Wiele lat mieszkałam w Łomży, potem zostałam dyrektorką Teatru Dramatycznego w Białymstoku. Zdawało mi się, że słowem wytrychem na Podlasiu jest multikulturowość, ale jeśli przyjrzeć się temu z bliska, okaże się, że otwartości starczy na to, by powtarzać hasło o multikulturowości. Tysiące tematów zamieciono pod dywan. Gdy np. pojawia się jakiś problem żydowski, natychmiast zostaje przykryty czymś innym, żeby za wiele o tym nie mówić. Kwestia muzułmańska, tatarska? OK, sprowadźmy ją do konkursu gotowania pierogów. Gdzieś wychyną relacje polsko-białoruskie i od razu stajemy na głowie, żeby je jakoś uklepać. A to nie jest prawdziwy dialog. Rozmawiamy w podgrupach, swoi ze swoimi.

Można przenieść Sofoklesa do Krynek?

- Tekst Sofoklesa jest dla nas bazą dramaturgiczną, a zwłaszcza formuła trzech przepowiedni, które Terezjasz wieszczy Kreonowi. Pierwsza to samobójstwo królewskiego syna, Hajmona, który podąża za ukochaną Antygoną, skazaną przez Kreona na śmierć. Druga - śmierć Eurydyki, która idzie za Hajmonem. Trzecia to bunt, Teby wystąpią przeciw Kreonowi. Sofokles kończy na pierwszych dwóch. Pomyślałam, że warto zbadać machinę losu, postawić pytania, których normalnie sobie nie zadajemy, spróbować zobaczyć trzecią przepowiednię w historii Podlasia. A ona spełnia się w 1947 r. w Krynkach.

Dlaczego?

- 1947 r. to na Podlasiu przełom. Dwa lata po wojnie partyzantka powinna już wyjść z lasu, bo przecież była pierwsza amnestia. Ale dla wielu amnestia okazała się pułapką, więc inni siedzą w lesie. Władza ogłasza kolejną amnestię i znów szykuje sidła na partyzantów. Tyle że przez te dwa lata część partyzantów zmieniła się w bandytów i tak na nich patrzy ludność miejscowa.

Po wtóre - władza fałszuje wybory i wszyscy to wiedzą.

Po trzecie - dokonuje korekty granicy z ZSRR, zwanej delimitacją. Ktoś ją wymyślił, wodząc palcem po globusie, nie zważając, że dzieli rodziny, majątki, pola. Nowa granica szła przez miedze, środkiem podwórka. Działo się to w czas wykopków, więc ludzie nie mogli pójść na własne pola. Brat słał list do brata mieszkającego o kilkaset metrów, lecz w innym państwie. List szedł pół roku, przez Lublin i Moskwę. Niektóre miejscowości przesiedlano siłą. Krynki też straciły wielu mieszkańców. Słowem - dawne Podlasie znikało.

Delimitacja pojawiła się również w głowach ludzi , którzy wcześniej byli przede wszystkim ''tutejszymi''. Konstrukcja, że ktoś chodzi do cerkwi, ma białoruskie nazwisko, ale uważa się za Polaka, stała się nie do pomyślenia. Ktoś więc musiał być winny i ten ktoś staje się wrogiem. To rodzaj przekleństwa z tragedii antycznej.

Dla mnie i Dany Łukasińskiej, autorki tekstu ''Antyhony'', to był punkt startu. Chciałyśmy zrozumieć filozofię ''tutejszego'', zobaczyć, co znaczy poczucie lojalności wobec miejsca i swoich, co to jest honor.

Tekst ''Antyhony'' przeplata się jak warkocz. Coś, co dzieje się w antycznych Tebach, gładko przenika w rzeczywistość Krynek. Kreon dzieli los z żydowskim komunistą Szymonem Niszkindem, komendantem miasta. Między Polinikiem a partyzantem Andrzejem nie ma żadnej granicy.

- Występuje tu niemal stuprocentowa łączność zdarzeń, nawet ból jest tak samo potworny i nieunikniony. Kreon, który przekształca się w komisarza Szymona, sprawia, jak w Tebach Sofoklesa, że bracia walczą między sobą. Ksenia, zupełnie jak Ismena, próbuje normalnie żyć w nienormalnej sytuacji. Teresa to Antygona - strzeże zasad kosztem własnego życia. Gdy Kreon mówi Terezjaszowi, że bogowie miotają nim jak kością, to mówi jak Szymon do komunistycznego wysłańca z Moskwy. Nawet władza jest daleko - u Sofoklesa na Olimpie, dla mieszkańców Krynek - w Moskwie, tak samo bezwzględna i nieobecna. Historie są wzięte z rozmów z tutejszymi, które prowadziłyśmy setki godzin. Szukałyśmy w dokumentach Ośrodka Karta, w papierach IPN. Niektóre zdarzenia z 1947 r. są tak podobne do tego, o czym pisał Sofokles, że można je przenieść jeden do jednego.

Na Podlasiu zobaczyłyśmy sytuacje, w których - jak w ''Antygonie'' - nie ma jednoznacznie winnych i niewinnych. Nawet Kreon-Szymon mógł się pojawić w nowej roli władcy, a nie tylko ''tutejszego'', sąsiada, bo bogowie - Moskwa - stworzyli tu puste miejsca, gdzie można było wszystko wsączyć i każdego postawić w dowolnej pozycji. Szymon niby rządzi, podejmuje straszne decyzje, ale tak naprawdę ulega wyrokom Losu. Monolog Ismeny-Kseni brzmi: ''Odrodzone państwo polskie wyzwoliło nas z marzeń o Polsce dla wszystkich. Władza radziecka wyzwoliła z władzy sanacji, naziści - z władzy radzieckiej i polskiej, władza radziecka wyzwalała z niewoli nazistów, AK z władzy radzieckiej, a partyzantka radziecka z władzy AK. Polacy donosili na Białorusinów, Białorusini na Polaków, katolicy na prawosławnych, prawosławni na katolików''. Teresa-Antygona mówi do Moszego-Hajmona, kiedy ten chce ją ocalić i wypomina ukochanej, że przecież planowali wspólne życie: ''Już z Żydem było to trudne. Z komunistą - niemożliwe''.

Podlasie 1947 r. to jeden wielki miszmasz, za który wszyscy ponoszą jakąś odpowiedzialność i są tak samo niewinni. ''Antyhona'' dała nam możliwość opowiedzenia o historii inaczej niż w sposób dokumentalny. Taki teatr może prowadzić do prawdziwego spotkania. ''Antyhona'' nie oskarża. Próbuje zrozumieć i wyjaśnić, co tu się stało.

W ''Pokłosiu'' Władysława Pasikowskiego trzecie oko zobaczyło kawałek historii skrywanej, wstydliwej, dostrzegając również postawy szlachetne. Posypały się gromy, że to film antypolski, zakłamany.

- Mnie też proponowano, by wystawić coś ''polskiego'', np. ''Chłopów''. ''Antyhona'' rozszerza perspektywy, pokazuje całe spektrum postaw bez oceniania i prowokowania. Na przykład: do domu wraca żona Szymona, Eurydyka. Wiemy, że jest po kacecie, ale nie wiemy nic o jej obozowych przejściach. Mogła być więźniarką, mogła być kapo. Znajdą jej ciało w rzece. W jej domu już ktoś mieszka, w dobrej wierze wyświęcił żydowskie obejście, żeby służyło przez lata. Miasteczko - w sztuce to chór grecki - nic nie wie o mordercy i przyczynach śmierci Eurydyki, prócz tego, że mówi: nie było jej tu, Żydówka przecież nie wejdzie do poświęconego domu.

Ta sztuka musi być mocna, nie może pozwolić sobie na strach wyparcia, tylko wtedy jej przesłanie dotrze do publiczności. Mamy sygnały, że dociera.

Czy Podlasie jest gotowe na ''Antyhonę''?

- Krynki mnie zauroczyły. Przez kilka dni trwały próby w rynku, mieszkańcy chodzili wokół nas, popijali piwo, przysiadali na chwilę, więc się wydawało, że wszyscy ten spektakl widzieli, i to po kilka razy, przed premierą. No i mecz w telewizji - byłam pewna, że Polska - Czarnogóra wygra z ''Antyhoną''.

A tu nagle, z minuty na minutę, rynek się zapełnia. Potem mówią: ''Przecież to było o moim dziadku'', ''to o moim wujku''. Opowiadają, jak jeden z braci był w podziemiu, a drugi w ludowym wojsku i że do siebie strzelali, zabijali się. Mówią o kobietach żydowskich wracających do siebie, a w ich domach mieszka już ktoś inny, znajdowano je zamordowane, bo mogły upomnieć się o swoje, były wyrzutem sumienia, który trzeba uciszyć.

Historie rodem z antycznej tragedii porozkładane są po różnych domach, poutykane w ciemnych kątach, nigdy nieprzypominane. Nagle na rynku okazało się, że naprawdę był taki ktoś, kto chodził po gospodarstwach, po przyjaciołach i namawiał do przeniesienia się na sowiecką stronę, więc ludzie zbierali, co popadło, szli za rzekę i z dnia na dzień doświadczali sowieckiego raju. On zaś stał na polskim brzegu rzeki, pokazywał przez granicę gest Kozakiewicza. Tu naprawdę dla głupiego kawału chłopcy w szkole zdjęli portrety Stalina i ułożyli pod chodnikami, a potem donieśli na nieświadomego niczego nauczyciela, że depcze wizerunki wodza. Nauczyciela zesłano. Na rynku w Krynkach okazało się, że możemy zrobić 7 albo i 77 kolejnych odsłon ''Antyhony''.

Zaczęło się odgruzowywanie pamięci i wzajemnych relacji. Po przedstawieniu widziałam w sklepie kobietę, która miała grać w chórze, ale przestraszyła się. Płakała, bo ''Antyhona'' jest o niej, o jej bliskich. Jeśli znajdą się ludzie, którzy wyciągną rękę do sąsiadów, z którymi nie rozmawiali od dziesięcioleci, jeśli tylko spotkają się wzrokiem, jest dobrze.

Jedni na Podlasiu płaczą, drudzy niszczą synagogi i kirkuty albo atakują cudzoziemców.

- Gdy widzę chłopaka werbowanego do bojówki kibolskiej lub neonazistowskiej, mam wrażenie, że przepełnia go ten sam rodzaj agresji i zagubienia, który stał za decyzjami wielu podlaskich chłopców w 1947 r.

Ale kiedy idę białostockim parkiem do domu, bardzo często widuję grupki dwóch-trzech chłopaków ubranych na biało, z naszytymi na bluzy faszystowskimi emblematami, robiących przebieżki z pieśniami nazistowskimi na ustach, uprawiających pewien rytuał. Mam wrażenie, że na takie demonstracje jest u nas jakiś rodzaj przyzwolenia.

Czego pani spodziewa się po ''Antyhonie''?

- Może ''Antyhona'' coś zapoczątkuje, wydobędzie na światło dzienne, otworzy dyskusję, której tutejsi ludzie coraz mniej się boją. Podlasie to region bardzo bogaty, ale jego bogactwo łatwiej dostrzeże właśnie trzecie oko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji