"Żeby wszystko było jak należy" w Teatrze Dramatycznym
Mimo iż bieżący sezon teatralny wyraźnie zmierza ku końcowi, to jednak otrzymujemy dalej interesujące premiery. Myślę tutaj o ostatnich premierach - "Wspólnika" Durrenmatta w Teatrze "Ateneum" i "Żeby wszystko było jak należy" Pirandella W Teatrze Dramatycznym.
Pirandello należy, jak wiadomo, do jednych z najwybitniejszych przedstawicieli teatru europejskiego okresu międzywojennego. Jego znaczenie w dramaturgii światowej jest ogromne, a grywany jest we wszystkich ośrodkach teatralnych. Niektórzy porównują jego dramaturgię i pisarstwo do głośnych dziś nazwisk, takich jak Kafka, Joyce czy Musil. Rzeczywiście w jego wczesnych nowelach, a także późniejszych dramatach znajdujemy wiele wspólnych czy podobnych wątków, a także wiele cech podobnych w stylistyce teatralnej.
Filozofia Pirandella zakładała pewien określony stosunek do życia i rzeczywistości, który można by dzisiaj określić jako najbliższy egzystencjalizmowi. W utworach jego mamy do czynienia z wielopłaszczyznowym traktowaniem rzeczywistości, z ciągłym przenikaniem się różnych wymiarów tej rzeczywistości. Życie więc należy przeżywać poważnie, zaś wytknięty cel, mimo najróżnorodniejszych przeszkód, powinien być osiągnięty nawet największym kosztem. Stworzył własną teorię komizmu, cechował go także pogardliwy pesymizm i ironiczne szyderstwo. Uśmiecha się ten wg niego, kto stoi z boku, kto nie tyle żyje, ile patrzy na życie.
Sztuki Pirandella pisane są w bardzo nowoczesnej konwencji dramaturgicznej. Niektórzy wręcz uważają go za prekursora dramau i teatru absurdu. Swoją twórczością przyczynił się w istotny sposób do rozbicia konwencjonalnych struktur pisarskich. Te konwencje podejmuje dzisiaj w swojej twórczości najpełniej Genet. Sztuki jego odznaczają się świetnym psychologicznym konfliktem. Do najczęściej grywanych sztuk należą: "Henryk IV", w którym główny bohater po klęsce życiowej udaje obłęd, "Tak jest jak się wam zdaje" - prawdą, jest to, co się komuś wydaje, zaś w utworze "Sześć postaci w poszukiwaniu autora" najpełniej wyrażone zostały jego koncepcje nowego teatru.
Sztuka pt. "Żeby wszystko było jak należy" jest także typowym przykładem filozofii i konwencji artystycznej Pirandella. Rzecz dotyczy środowiska mieszczańsko-arystokratycznego, jego konfliktów moralnych, postaw życiowych, walki o lepszą egzystencję w wysoko cywilizowanym świecie. Wiele tutaj można by się doszukiwać cech wspólnych, np. do sztuk Zapolskiej, z tym tylko, że bohaterowie sztuk Pirandella są bardziej nowocześni, a także potrafią myśleć nowocześnie. A więc wątek obyczajowo-społeczny, tak ostry u Zapolskiej, tutaj schodzi na dalszy plan. Ponadto jego komedie zawsze dzięki świetnej konstrukcji i dobrze zarysowanemu wątkowi moralnemu rodzą tragedię. Główny bohater tej sztuki, jedyny sprawiedliwy, podejmuje spóźnione działania w ratowaniu własnej postaci, dla oczyszczenia się z niezasłużonej pogardy otoczenia, jednak w pewnym momencie w dziwny sposób przerywa te działania, by stanąć z boku i przyglądać się im.
Widz oglądając te przedstawienia musi być zatem w ustawicznej czujności, bowiem ciągle jest zaskakiwany reakcją, gestem czy wręcz nieoczekiwanym dialogiem głównych bohaterów. Stajemy się świadkami nieoczekiwanych, spóźnionych rewelacji, druzgocących bohatera. Nagle autor rzuca inne światło na bohatera, jego postawę, czyny itd. Zwyciężający w "Żeby wszystko było jak należy"-bohater, tylko pozornie zwycięża, bowiem tymi samymi drzwiami, którymi to zwycięstwo wchodziło, wychodzi z życia, staje się po prostu nie wiadomo jaki. Bohaterowie podejmują swoje role wyznaczone im przez autora, by wkrótce z nich wyjść.
Wielką zasługą twórczości Pirandella jest jego świetna mowa poetycka. W ogóle jego wizja świata jest wizją poetycką. Są tutaj także zawarte pewne elementy powieści poetyckiej, z tą różnicą, że przestępcą nie jest człowiek, ale uczucie.
O tym wszystkim pamiętano w Teatrze Dramatycznym. Otrzymaliśmy prawdziwie pirandellowskie przedstawienie, ostre, nowoczesne, przyciągające. Główna zasługa jest związana z wieloma osobami, ale na początek wymienić trzeba Ludwika Rene, autora opracowania teksu i reżysera. Rene miał do czynienia z dobrym, nowoczesnym przykładem (Jerzy Jędrzejewicz), ale wiedział, co dzisiaj z tej dramaturgii zaciekawi, a więc porobił odpowiednie skróty w tekście, nadając mu bardziej wyrazisty sens i zachowując piękno mowy poetyckiej.
Jak we wszystkich przypadkach, tak i tutaj sztuki Pirandella wymagają doskonałego aktorstwa. Wydaje się, iż ten zespół aktorski, z jakim mamy do czynienia w Teatrze Dramatycznym, jest właśnie na miarę dramaturgii, a w niektórych przypadkach chciałoby się powiedzieć, iż Pirandello także może wiele zawdzięczać aktorom. Bez wątpienia dotyczy to w pierwszym rzędzie Gustawa Holoubka w roli radcy stanu Martina Lori.
Postać Martina Lori jest wielowymiarowa, jest to ten bohater, przez którego realizowana jest cała istota "pirandellizmu" wymagająca niezwykłego napięcia, zmiany osobowości, od potulnego, ledwie tolerowanego zięcia, męża, ojca, przyjaciela, teścia itd. itd. aż po publicznego demaskatora włoskiej arystokratyczno-mieszczańskiej sosjety. Holoubek odnalazł w tej roli wszystkie najdrobniejsze odcienie. Każde słowo, ruch, gest (czy nawet moment, kiedy stoi nieruchomo) ciągle wzbogacają sztukę, przedstawienie. Przyciągają widza aż do granic możliwości. Jest to rola, której nie wolno nie zobaczyć! Absolutnie!
Drugą kreacją wyraźnie przystającą do Holoubka jest rola senatora Salvo Manfroniego w interpretacji Andrzeja Szczepkowskiego. Jest to także wzbogacenie utworu autora "Henryka IV". Szczepkowski gra tutaj działacza politycznego (b. minister, senator), ale takżę uczonego zdobywającego zaszczyty i tytuły. Ileż prawdy i sensu potrafił oddać w tym przypadku z tak dobrze znanej nam kariery politycznej działacza włoskiej chadecji.
Niewielkie, ale za to wyraziste role młodych włoskich arystokratów zagrane zostały przez tak świetnych aktorów, jak Wojciech Pokora i Karol Strasburger. Dobrze w małej charakterystycznej roli Carla Clarina wypadł Maciej Damięcki. W sztuce są także trzy kobiece role, w których wystąpiły: Magdalena Zawadzka, jako Palma Lori - także świetnie zagrana wyrazista postać oszukiwanej córki Martina Lori (kilka znakomitych epizodów), Wanda Łuczycka, jako babka Barbetii - dojrzała aktorsko rola i Krystyna Kaniewska w roli panny Cei - dobre, wyraziste i oszczędne aktorstwo. Dobrą, charakterystyczną i mocno związaną z tekstem oprawę scenograficzną zaprojektowała Zofia Wierchowicz. Dźwięk opracował Bohdan Mazurek.