Wznowienie Hrabiny
Wystawienie przed kilku laty w Warszawie opery Stanisława Moniuszki "Hrabina" w inscenizacji Leona Schillera obudziło dyskusje i różne sądy wobec tego nowego ujęcia dzieła. "Hrabina" schillerowska należy niewątpliwie do mniej udanych prac wielkiego reżysera i artysty, nie wytrzymuje porównania z jego znakomitą, odkrywczą interpretacją sceniczną "Halki". Niezależnie od ustosunkowania się do pomysłu interpretacyjnego i jego scenicznego efektu, samo przedstawienie odznaczało się, jak zawsze w pracach Schillera, całkowicie przemyślanym i konsekwentnie przeprowadzonym planem, zarówno w dodanych tekstach, jak i odpowiednio ustawionych sytuacjach scenicznych. Dialog Nieznajomego z Bogusławskim, poprzedzający akt drugi, wprowadzał widza w atmosferę warszawskiego salonu arystokratycznego, dawał jego ocenę przez inne klasy społeczne, nie tak łatwo godzące się z zaborem pruskim, który nie przeszkadzał tej kosmopolitycznej klasie pośród zabaw i festynów zapominać o tragedii narodowej. Dialog ten był usprawiedliwieniem dla następującej potem obecności Bogusławskiego w salonie Hrabiny i w jego proteście, jaki postanowił wyrazić w organizowanym przedstawieniu wobec biernej i wiernopoddańczej postawy towarzystwa z "Pod Blachy", wręcz przeciwnej patriotycznym uczuciom ludu warszawskiego. Tylko możliwość dania takiej nauczki sprowadzała Bogusławskiego wedle intencji Schillera na bal i przedstawienie w domu Hrabiny.
Również niektóre teksty aktu trzeciego stanowiły dalszą motywację spojrzenia schillerowskiego na utwór Moniuszki i Wolskiego, wydobywającego na jaw ideę dzieła, ukrywaną przed carską cenzurą. Być może Schiller nawet zbyt wielki nacisk położył na ten aspekt "Hrabiny", może zbyt obciążył przedstawienie operowe tekstem, dał jednak widowisko, jeśli chodzi o plastykę i kompozycję inscenizacyjną, bardzo piękne.
Obecnie wznowiono, jak głosi afisz, "Hrabinę" w inscenizacji i adaptacji tekstu Leona Schillera, w reżyserii Bolesława Jankowskiego, asystenta Schillera w okresie realizowania opery. Spodziewać się należało, że młody adept sztuki reżyserskiej pójdzie po linii jak najściślejszego zrekonstruowania przedstawienia schillerowskiego, zachowania głównej idei i wyrazu artystycznego w nim zawartych. Niestety, stało się inaczej. Tekst został mocno określony, cały dialog przed aktem drugim opuszczono, sprowadzając tym samym postać Bogusławskiego do nieznaczącej figury i zaciemniając wymowę przedstawienia w domu hrabiny. Zmieniono także wiele sytuacji scenicznych, co oczywiście nie mogło nie odbić się na wizualnej i artystycznej stronie przedstawienia. Widz, który ogląda po raz pierwszy tę inscenizację, nie orientuje się, co pozostało z Schillera, a co wprowadził, zmienił, czy skreślił Jankowski.
Jeśli Schiller swojej "Hrabiny" sam nie poprawił, nie należało chyba tego czynić obecnie, a pozostać przy koncepcji nienaruszonej, lub też powrócić do niezmienionego tekstu Wolskiego i w tym kierunku przepracować przedstawienie. Wówczas oczywiście już bez nazwiska Schillera na afiszu, jako twórcy inscenizacji i adaptacji tekstu.
Obsada opery uległa pewnym zmianom. Partię tytułową śpiewa obecnie Barbara Kostrzewska, pod względem wokalnym interesująca, zwłaszcza w obu ariach aktu drugiego, aktorsko tworząca dobrze obmyślaną i utrzymaną we właściwym komediowym tonie postać kapryśnej hrabiny. Przekonywający sylwetą starego polonusa Edmund Kossowski (Chorąży) zachwyca pięknością swego głosu. Dotychczasowy Chorąży, Kazimierz Po-reda odtwarza tym razem rolę Podczaszyca, dając pełną humoru i wyrazu postać, dobrą zarówno pod względem wokalnym i aktorskim. Tenorową partię Kazimierza z powodzeniem śpiewa Michał Szopski. Z dawnej obsady z przyjemnością oglądamy Jerzego Granowskiego, od dawna już nam znanego świetnego odtwórcę Dzidziego, oraz Krystynę Kostalównę, która wydobywa wszystkie walory partii Broni pięknym swym mezzosopranem.
Kierownictwo muzyczne Mieczysława Mierzejewskiego, jednego z najwybitniejszych interpretatorów dzieł Moniuszki, stanowi dostateczną gwarancję wysokiego poziomu przedstawienia od tej strony.