Artykuły

"Dzieje grzechu"

"Dzieje grzechu" nie należą do najlepszych powieści Żeromskiego. Słabość, naiwność i anachroniczność fabuły "Dziejów grzechu" uniemożliwiają realizatorom adaptacji wskazanie na jakieś współczesne wartości intelektualne, etyczne czy wychowawcze utworu. Brak w nim nawet logicznego i rzeczowego wytłumaczenia postępowania głównej bohaterki. Nie sposób więc wystawiać na scenie "Dzieje grzechu", "dochowując wierności" tekstowi. Toteż adaptatorzy - J. Adamski i I. Strzemińska podzielili wątki fabularne na poszczególne sceny dramatyczne, skupiając główną uwagę na kolejnych fazach miłości Ewy do Łukasza. Pominęli natomiast takie fragmenty jak np. platoniczny związek Ewy z poetą Jaśniachem, jej pobyt w Majdanie i wiele innych dość istotnych dla całości scen. Reżyser spektaklu - Olga Koszutska dysponowała wybranymi fragmentami i szczegółami powieści. Stąd w wielu momentach brak jest powiązania poszczególnych wydarzeń w związki przyczynowo-skutkowe. Z tego powodu wiele scen, które powinny nieść ze sobą duże napięcie dramatyczne, jak np. miłosna scena Łukasza i Ewy, czy moment jej śmierci; wywołują na widowni śmiech.

Przy adaptacji utworów Żeromskiego istnieje także inna trudność, a mianowicie "emocjonalny" styl tego pisarza, prawie niemożliwy do przetłumaczenia na język teatru. Siła jego twórczości polega przede wszystkim na opisowej stronie powieści. Bohaterowie Żeromskiego są urzekająco piękni, gdy on sam o nich mówi. Natomiast dialogi w jego tworach są zazwyczaj słabsze. Widowskiem teatralnym oprócz dialogu rządzi też obraz sceniczny. Co innego jednak znaczy obraz poetycki adresowany głównie do ludzkiej wyobraźni, a co innego tworzenie tego obrazu na scenie. W przypadku zaś łódzkiej inscenizacji, obrazy te są mało plastyczne, a miejscami zbyt statyczne i sztuczne. Ruchy i gesty postaci reżyser ograniczył do minimum, dążąc raczej w kierunku teatru poezji.

Wobec wszystkich, przedstawionych powyżej zastrzeżeń niełatwe zadanie przypadło w udziale aktorom. Musieli bowiem "posiekane", "okaleczone" fragmenty połączyć ze sobą i stworzyć z nich w miarę możliwości zwartą całość, a z bardzo zubożonych postaci naszkicować wiarygodne i w miarę przekonywające, prawdziwe sylwetki poszczególnych bohaterów.

Niezmiernie trudną rolę miała Wanda Neumann jako Ewa Pobratymska. Część pierwsza "Dziejów grzechu" rozgrywa się przecież bardziej w świadomości i marzeniach Ewy, aniżeli w konkretnych wydarzeniach. Tym faktem można tłumaczyć niezupełnie wyrównaną grę W. Neumann. Przypominała ona współczesną dziewczynę, której od samego początku brak naiwne} radości i zapału młodego dziewczątku. Ewa w łódzkim przedstawieniu jest od razu kobietą jakby intuicyjnie świadomą wszystkiego co ją czeka. Ma w sobie męstwo, energię, świadomość i siłę prawego człowieka nawet w chwilach załamania, upodlenia i moralnego upadku. Jej gra jest grą wielkich lecz tajonych namiętności.

Najbliżsi bohaterom Żeromskiego okazali się jednak: Jan Zdrojewski jako hrabia Szczerbce - szlachetny, wspaniałomyślny opiekuńczy ale też naiwny i łatwowierny. Świetny kontrast w porównaniu z nim stanowiła para - Pochron (Bogusław Sochnacki) nie przebierający w środkach, choć silący się na pieszczotliwe słówka i gesty łotrzyk i cwaniak; oraz Płaza - Spławski (Bogdan Mikuć) przypominający swym wyglądem, sposobem mówienia i poruszania się bezwzględnego potwora, o bezdusznej, nieruchomej masce zamiast twarzy. Również propozycję osoby Ojca (Zygmunt Zintel) można śmiało scharakteryzować słowami Żeromskiego: "Jest to jedyne, kochane, najmilsze niewinne, bezradne dziecko. Stary malec". Ryszard Dembiński jako Horst - miał w sobie równocześnie coś z filozofa, rozkapryszonego dziecka, wścibskiej plotkarki i nieszczęśliwego kochanka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji