Przed sobotnią premierą.Miniwywiad z bohaterami sztuki "Skoro go nie ma"
Na widowni ciemno. W krzesłach tylko reżyser Jerzy Wróblewski i my. Oglądamy Krzesisławę Dubielównę i Józefa Skwarka w jednej ze scen sztuki pt. "Skoro go nie ma" Tadeusza Peipera. Za chwilę koniec próby. Bohaterowie są zmęczeni, a my nieustępliwi. Prosimy o krótki wywiad dla "WW".
Redakcja: - Kiedy pierwsze przedstawienie?
Aktor: - Pojutrze i w dodatku jest to prapremiera.
Red.: - W związku z tym większa trema?
Aktorka: - Nie sądzę.
Aktor: - Trochę większa, bo to sztuka w ogóle dotychczas nie grana, zobowiązuje więc aktora do poszukiwań. Zwłaszcza, że utwór ten przypomina nieco twórczość Witkacego.
Red.: - Czy sztuka będzie się podobać?
Aktorka: - Aktorom się podoba.
Aktor: - Publiczność może oczywiście odczytać ją inaczej i takie pytanie należałoby postawić raczej widzom.
Red.: - Pani gra...
Aktorka: - Dziewczynę, która chce dokonać wyboru w życiu i stale szuka...
Aktor: - Znajdziesz w końcu mnie. Moje imię w sztuce brzmi In, prawdopodobnie jest to skrót od "inny".
Aktorka: - "Pan się tak zmienia, że wcale pana nie ma". To zdanie ze sztuki, stąd też pewno tytuł utworu "Skoro go nie ma".
Red.: - Jakie życzenia dla publiczności?
Aktor: - Niech każdy stara się odnaleźć w sztuce własną twarz.
Aktorka: - Widz też powinien szukać.
Red.: - Przez dwa akty nie schodzicie państwo ze sceny. Role są trudne, ale chyba ciekawe?
Aktorka: - Tak, to jedna z bardziej interesujących ról pana Skwarka...