Sztuka na wiecznym haju
VII Ogólnopolski Festiwal Sztuk Autorskich i Adaptacji Windowisko w Trójmieście podsumowuje Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.
- Powiedz proszę, jakie sny miewa pchła, co w sierści tkwi? - pytali aktorzy teatru Terato z Gryfina w spektaklu "Skrzypią drzwi". Podobne powiedzonka krążyły wśród widzów Windowiska, czyli Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuk Autorskich i Adapacji.
Przez trzy dni, od piątku do niedzieli [21-23 października], obejrzeliśmy dziewięć spektakli, powstałych w oparciu o niepublikowane teksty dramatyczne, oraz sześć adaptacji. Na scenie prezentowano zarówno historie rodzinne, jak i wielką politykę.
Weteran festiwalu, ubiegłoroczny laureat Edward Gramont (teatr Terminus a Quo z Nowej Soli) przywiózł przedstawienie "Fidel Castro".
- Sięgam po różne tematy. Tym razem jest to polityka, którą pokazuję w krzywym zwieciadle. Serio mówić o polityce chyba nie można? Zrobiłem ponad 160 przedstawień. Zawsze są one trochę pod prąd. Chcę prowokować. Kiedy lansowana była ateizacja kraju, szukałem mistyki. Kiedy konsumpcja zawładnęła wszelkimi dobrami, łącznie z dobrami kultury, występuję przeciwko konsumpcji - mówi reżyser.
Tegoroczny festiwal "odponurzył się". Więcej w nim było żartu, zabawy słowem i konwencjami teatralnymi. Ale też jakby mniej zastanawiania się nad życiem i jego sensem.
- Prawda jest taka, że wieczny haj to nie jest niedzielny spacer - zapewniały dziewczęta z teatru Eksces z Rumi.
Scenariusz "Haj, man!" wyszedł spod pióra Jana Sikory, który uważa, że wszystko, co dzieje się dookoła, jest grą. Na scenie skrzyły się dialogi absurdalne i zabawne. Publiczność także ucieszył ten żartobliwy eksces. Natomiast poruszył i zachwycił spektakl "Głuchoniemoc" Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej - prościutko opowiedziana historia niezbyt rozgarniętej nastolatki, którą poznajemy w poczekalni u ginekologa.
Przedstawienia grane w różnych konwencjach nie zawsze były czytelne dla widza. Niekiedy wśród efektów ginął sens, a może go po prostu nie było?
Najciekawsze okazały się spektakle, w których autorzy - mówili o sobie.
Wśród adaptacji faworytem publiczności były "Białe noce" [na zdjęciu] i "Kroki" - tego samego zdania było jury. Które jednak Grand Prix nie przyznało.