Maszeńka i hrabina
Aktorka WANDA BAJERÓWNA wspomina powojenne lata w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie.
W 1949 roku pojawiła się pani w olsztyńskim teatrze im. S. Jaracza. Były to pani pierwsze kroki na scenie?
- Miałam już doświadczenie na scenie, bo występowałam w teatrze wojskowym I Dywizji Wojska Polskiego. Prezentowaliśmy repertuar satyryczny uzupełniany wstawkami kukiełkowymi. Graliśmy do końca wojny niemal na linii frontu. Kiedy rozstałam się z mundurem w 1945 roku, brałam udział w wykładach teatralnych i zdałam w Krakowie egzamin eksternistyczny z aktorstwa. Występowałam w kilku polskich teatrach, m.in. Łodzi, Lublinie, Wrocławiu, Bielsku-Białej. Najdłużej jednak byłam związana z olsztyńską sceną.
Jak pani wspomina powojenne lata w olsztyńskim teatrze?
- Chociaż warunki nie były łatwe, atmosfera zawsze była ciepła i życzliwa. Mieliśmy bardzo dużo pracy, bo zapotrzebowanie na teatr było ogromne. Często wyjeżdżaliśmy ze sztukami w teren m.in. do Elbląga, gdzie olsztyński teatr miał swój oddział, ale również do mniejszych miejscowości.
Jaka była wówczas publiczność?
- Entuzjastycznie przyjmowała wszystkie sztuki, zawsze żegnano nas owacjami. Ludzie byli spragnieni kultury, cieszyli się wolnością. Do teatru bardzo lgnęła młodzież. Pamiętam, że jeden tytuł chodził zawsze bardzo długo na afiszu, a sale zawsze były pełne.
Jakie sztuki byty najważniejsze w pani karierze?
- Mam drobną posturę, więc grałam postacie dziewczęce. Obsadzano mnie często w sztukach dla młodzieży i dzieci. Szczególnie miło wspominam postać Anny z "Grzechu" Żeromskiego, czy Maszeńki ze sztuki Afigenowa. Mam też na koncie kilka realizacji "Krakowiaków i górali" w różnych polskich teatrach.