Artykuły

Warto podejmować ambitne wyzwania

Z Krzysztofem Jasińskim z okazji 38-STUIecia rozmawiał Wacław Krupiń

- 20 lutego przypada kolejna rocznica powstania założonej przez Ciebie sceny - to już 38-STUlecie. Napawa Cię to narastającą nutą nostalgii?

- Od 35-lecia już nie. Teraz patrzę na to bardziej w kategoriach hazardu - jak połączyć tradycję z konkurencją w zabiegach o widza. Jak znaleźć złoty środek między poziomem artystycznym a pełną widownią. A nie jest to proste. Byłem np. bardzo przywiązany do jednego z ważniejszych przedstawień, jakie zrobiłem - Czekając na Godota, w bardzo dobrej obsadzie i sam je zdjąłem, żeby nie grać dla połowy widowni albo zbyt rzadko. A Wariat i zakonnica utrzymuje się na afiszu od 17 lat. Jaki zatem teatr prowadzić? Zważywszy jeszcze, że STU to teatr nietypowy pod względem finansowania, administrowania - bez stałego zespołu aktorskiego, z mecenasem, który pozwala utrzymać teatr technicznie i administracyjnie, a na wszystko inne musimy zarobić. Każdą zatem złotówkę liczymy od widzów i sponsorów. To oni utrzymują od strony artystycznej ten teatr. I ten wypracowany przez nas model moglibyśmy polecić wielu scenom. A jednocześnie to sprawia, że powracamy do STU takiego, jaki był na początku - do teatru literacko-aktorskiego...

- Ale kiedyś poszukującego, alternatywnego...

- Bo wtedy były czasy takie, a poza tym do tego trzeba mieć o te 38 lat mniej. Byliśmy generacją młodych, którzy wchodzą w życie i nie zgadzają się na porządki ojców, nauczycieli... I teraz staram się, by np. Rafał Kmita miał warunki do rozwijania swojego talentu. Ale wielu młodych zbuntowanych i poszukujących w sferze teatru społecznie zaangażowanego nie widać, młodzi bardziej się sprawdzają w ambitnej rozrywce, czego dobrym przykładem krakowski festiwal PaKA.

- Skoro STU musi na siebie zarobić...

- To musi proponować sztuki i spektakle takie, które publiczność będzie chciała obejrzeć i jeszcze za nie odpowiednio zapłacić, byśmy mogli angażować najlepszych aktorów. Bo my nie mamy z czego dopłacać.

- To co STU zaproponuje w tym roku, bo rok miniony nie był zbyt atrakcyjny...

- Ale bardzo ważny, bo pozwolił zmodernizować wnętrze; tak przestrzeń nad salą teatralną - co dało więcej powietrza, wciąż nie stać nas bowiem na klimatyzację - jaki całe foyer, a wszystko dzięki prywatnym sponsorom. Stare foyer, niejako z epoki kontrkultury, zupełnie nie przystawało do standardów, jakich oczekuje widz przychodzący do teatru obecnie.

- Faktycznie; jest przestronnie, nowocześnie...

- A wracając do repertuaru, mamy z nim kłopot, bo jest go za dużo. Aż 15 spektakli, co nie pozwala na ich racjonalne wykorzystywanie, a zarazem wiele z nich - jak wspomniany Wariat i zakonnica, jak sztuki Schaeffera przygotowane przez Mikołaja Grabowskiego czy Hamlet wciąż cieszą się sympatią widzów, zatem pozostają na afiszu. Z kolei nie można nie wprowadzać nowych...

- I tak w marcu dwie oficjalne premiery.

- Jubileuszowego wieczoru kabaretowego Grupy Rafała Kmity, prezentującego najlepsze numery z 10 lat zespołu - pojawi się on już 19 lutego, jak i 20, w czasie wieczoru STUlecia. Zaprosimy także na komedię Zbigniewa Książka Sztuka kochania w mojej reżyserii; coś z pogranicza kabaretu i teatru, pozornie bardzo prostego, wręcz frywolnego, ale naprawdę trudnego i wymagającego precyzyjnej formy. Jak sądzę, będzie to świetne wprowadzenie Zbigniewa Książka do teatru - co pokazały już przedstawienia przed-premierowe.

- No i przygotowujesz klasykę - Zemstę Fredry...

- Premiera jesienią, mam obsadę, brakuje mi tylko pieniędzy - a same kostiumy, do których przykładam dużą wagę, wymagają niemałych. A ponadto, czego jeszcze nie ogłaszałem, przymierzamy się, by być pierwszym teatrem w Polsce, który będzie miał repertuar ustalony na rok naprzód. To będzie rewolucja, ale czas skończyć z repertuarem ogłaszanym z ledwie miesięcznym wyprzedzeniem. Przy dzisiejszej technice, przy możliwościach elektronicznego rezerwowania biletów, widz powinien mieć taki komfort. Dzięki organizowanym od 17 lat benefisom, pokazywanym w telewizyjnej "Dwójce", jesteśmy najbardziej znanym teatrem w kraju. I trzeba tę przewagę wykorzystać - by ktoś ze Szczecina, kto wybiera się do Krakowa, mógł poza zwiedzaniem Wawelu zaplanować i wieczór w naszym teatrze. I to z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. To, oczywiście, wymaga ogromnej dyscypliny, ze strony teatru, reżyserów, aktorów, ale zmierzymy się z tym.

- W rozmowie z "Dziennikiem" o takich standardach pracy mówił niedawno Andrzej Seweryn; tylko przyklasnąć... Ale wracam do repertuaru - a Biesy Dostojewskiego, o których, jak wiem, też myślisz?

- To kolejne zamierzenie, ale już nie na ten rok. Wcześniej może jeszcze przygotuję coś mniejszego, może właśnie Becketta... Z kolei w marcu Jan Peszek rozpocznie próby prapremiery polskiej sztuki Sergi Belbla - Łoże. Propozycji jest sporo, ale musimy je szeregować pod względem możliwości realizacyjnych, a konkretnie- finansowych.

- Dobrze, że wspomniałeś Jana Peszka, bo już chciałem zauważyć, że STU ponownie staje się sceną, której jedynym reżyserem jest Krzysztof Jasiński...

- Są i Rafał Kmita, i Mikołaj Grabowski, a ja jestem na etacie. Chciałbym też, by się udało wystawić nową sztukę Tankreda Dorsta, może innego autora... Ale to znów kwestia pieniędzy.

- To jak w sytuacji niepewnych środków chcesz planować na rok?

- Toteż nie mówię, że to będzie łatwe, ale takie cele warto sobie wyznaczać. Repertuar, jaki mamy w dyspozycji, wystarczy na dwa lata grania. Pieniądze są potrzebne na nowe projekty. 38 lat Teatru STU dowodzi, że warto podejmować ambitne wyzwania. Tylko takie się opłacają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji