Artykuły

Teatr snów ze wspaniałą orkiestrą

W tej operze jest sporo egzaminów do zdania - nie tylko dla postaci. Najtrudniejszym jest sam tekst - pisze Bernhard Neuhoff po premierze "Kobiety bez cienia" w Bayerische Staatsoper w Monachium.

Hugo von Hofmannsthal w wieku osiemnastu lat pisał bajecznie piękne wiersze. W wieku 40 lat w bólach wydał z siebie libretto "Kobiety bez cienia". Napisał w nim "Wychwalam dziwność". Niezłe motto dla tej monstrualnej opery baśniowej z jej podniosłą i mozolną symboliką, jej zagmatwanym obrazem kobiety i jej nieskończenie fantazyjną, obezwładniająco bogatą muzyką. "Faust" Goethego kryje się w tym materiale i "Czarodziejski flet", Daleki Wschód również, a do tego jeszcze ogłuszający happy end Nie jest to łatwy przypadek.

Surrealistyczne obrazy w skromnej jednolitej scenografii

Reżyser Krzysztof Warlikowski stawia na surrealistyczne obrazy w skromnej jednolitej scenografii: hotelowe lobby, pralnia, prosektorium - trudno określić to miejsce, czas: najwyraźniej lata 60-te. Cesarzowa, która nie rzuca cienia - czyli nie może mieć dzieci - to dojrzała arystokratyczna piękność w futrze. Jej Mamka imponuje ogromnym siwym kokiem. Barak, Farbiarz, preferuje wygodne powyciągane swetry, podczas gdy jego żona kompensuje sonie niespełnione pragnienia tanią koronkową bielizną.

Teatr snów bez przesadnych aspiracji znaczeniowych

Po scenie krążą postaci z koszmaru: podobni do mumii starcy, dzieci jak laleczki, pielęgniarki, chirurdzy i cała masa sokołów. Przez dwa akty reżyserski koncept Warlikowskiego proponuje inteligentny teatr snów bez przesadnych aspiracji znaczeniowych przy wsparciu efektownych projekcji. Dopiero w trzecim akcie dystansuje się ironicznie od coraz bardziej baśniowej fabuły. Posłaniec Duchów wygląda jak Hugo von Hofmannsthal. Najpierw siedzi w głębi sceny za maszyną do pisania, żeby wreszcie energicznie włączyć się do akcji, kiedy trzeba usunąć z drogi Mamkę. Nieźle.

Chciałoby się więcej ciepła

Wyborna jest muzyczna strona tej produkcji, przede wszystkim, jeśli chodzi o dokonania orkiestry. Śpiew na wysokim poziomie. Johan Botha jako Cesarz niezaprzeczalnie roztacza tenorowy blask, Deborah Polaski jako Mamka przekonuje mniej, jej głos stracił na koncentracji. Godne uwagi są role Eleny Pankratovej jako Farbiarki i Wolfganga Kocha jako Baraka.

Ma on do dyspozycji imponującą moc i skupienie, jednak chciałoby sie zobaczyć więcej ciepła, brak do głębi wzruszających momentów. Adrianne Pieczonka radzi sobie po mistrzowski z morderczo trudną rolą Cesarzowej. Przede wszystkim w rejestrach środkowych jej głos łączy w sobie ciepło, siłę i wielobarwność. Brzmi to bardzo dojrzale i jednocześnie bez zarzutu, wokalnie to największy wyczyn spektaklu.

Precyzja i magia

Jednak duchowo-emocjonalne centrum mocy znajduje się w kanale orkiestrowym. Przy pulpicie niezbyt wysoki mężczyzna z trzydniowym zarostem i krótkimi czarnymi kręconymi włosami pokazuje cuda tej rozkochanej w dźwiękach, czasami hałaśliwej, często niesłychanie skomplikowanej, a potem znów całkiem prostej, chwytającej za serce muzyki. To nowy kierownik muzyczny. Kyrill Petrenko w zaskakujący sposób łączy precyzję i magię. Wielu jest dyrygentów, idących za emocjami, skrupulatni fanatycy prób są już raczej rzadkością. Ale tak spójne zgranie emocji i precyzji jak u Petrenki to ewidentnie łut szczęścia.

Przekład Iwona Nowacka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji