Artykuły

Mistrzowski tercet aktorek

(P) "Pokojówki" - jak zresztą wszystkie sztuki Geneta - to teatr podniesiony do którejś tam potęgi. Życie powielone lustrzanymi odbiciami i odbiciami tych odbić. Pozory, udawania, fałsze, marzenia z zatartą granicą rzeczywistości. Ludzie ukształtowani tak, jak ich widzą inni ludzie.

Sartre w swym ogromnym dziele o Genecie napisał: "Epimenides mówi, że Krateńczycy są kłamcami, sami zaś jest Kreteńczykiem, a więc kłamie, a więc Kreteńczycy nie są kłamcami, a więc mówi prawdę, a więc Kreteńczycy są kłamcami, a więc kłamie itd. - Prawda przechodzi w kłamstwo, a kłamstwo w prawdę. Nie można zatrzymać tego koła. Umysł, który uwikła się w jedno z tych błędnych kół, obraca się nieustannie na samym sobie bez, możności zatrzymania się". Takie są "Pokojówki".

Genet napisał je przedćwierć wiekiem, jeszcze w więzieniu, skąd - skazany na dożywocie za całą serię przestępstw popełnionych w różnych krajach Europy - po ułaskawieniu wyszedł na wolność, by stać się zapewne największym francuskim pisarzem dramatycznym swoich czasów. "Pokojówki" to jego druga sztuka, a więc początki, nie szczyty twórczości. Ale już tutaj ukazał wyraźnie swój sposób widzenia świata i teatru, zadziwił mistrzostwem języka, konstrukcji dramatopisarskiej.

Genetowski teatr w teatrze przedstawiają tu dwie siostry, służące. Przedstawiają obrządek, ceremonię, i równocześnie grę miłosną o charakterze inwersyjnym z przybraniem roli pani pod której fascynacją - w miłości i nienawiści - się znajdują. Jest to także próba wyjścia bodaj w marzeniu i udawaniu z żałosnej kondycji ludzkiej, określonej nie przez nie same, ale przez stosunek do nich pani, jej pojęcia i wyobrażenia o służbie. Udawanie i realność migotliwie nakładają się na siebie i w końcu planowane, a nieudane, zabójstwo pani realizuje się w grze teatralnej, która prowadzi do autentycznego samobójstwa jednej z sióstr pokojówek. Jest to jedyne wyjście z sytuacji, jaką autor stworzył im na scenie.

Widziałem "Pokojówki" w Paryżu i w Krakowie - przedstawienie w "Ateneum" podobało mi się najbardziej, zarówno w uchwyceniu stylu Genetowskiego, jak i w doskonałości gry aktorskiej. Reżyserował Henryk Baranowski-Cordier z wydziału reżyserskiego PWST. Miał pomysł, aby zrezygnować z własnych pomysłów, zawierzyć Genetowi i jego wskazówkom zawartym w artykule "Jak grać Pokojówki". Ale niełatwa praca reżyserska polegała tu na dostosowaniu sztuki do warunków małej, okrągłej sali "Ateneum", na wycieniowaniu różnic (i podobieństw) między udawaniem i realnością na scenie, na wystrzeganiu się dosłownego realizmu i psychologizmu, oparciu całej tej bajki alegorycznej - jak "Pokojówki" nazywa autor - na grze znaków teatralnych.

W pracy młodemu reżyserowi przyszły z pomocą trzy aktorki. Wyborne! Zwykło się w takich razach mówić o koncercie aktorskim. To banał, ale naprawdę był to koncert, w którym różne instrumenty tercetu świetnie z sobą harmonizowały. Dwie siostry-pokojówki: Elżbieta Kępińska i Anna Sennik.

Seniuk-Solange, cudowna w swej prostocie, wymowie oczu, w swych półtonach i półgestach, subtelnie prowadzi nurt erotyki, w erotyoe tej reprezentuje stronę czynną, poza tym w życiu raczej bierna.

Kępińska-Claire w erotyce bierna jako obiekt adoracji, w akcji jest czynna, ostrzejsza, uderza narastającym dramatyzmem.

I Pani - Anna Ciepielewska, zachwycająca w syntetycznym rysunku mieszczki i kokoty, dowcipna, nie przerysowana ani trochę w stronę groteski czy rodzajowości. Trzy kreacje aktorskie, przed którymi trzeba pięknie się skłonić i ręce złożyć do gorących braw.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji