Artykuły

Świat żądz i demonów

Jean Genet: "Pokojówki". Przekład: Jan Błoński. Reżyseria: Henryk Baranowski - Cordier, scenografia: Janina Scieszko. Premiera w Teatrze Ateueum.

Widziałem kiedyś "Pokojówki" w teatrze studenckim. I doszedłem do wniosku, że aura szczególnego zbliżenia między sceną a widownią, jaka w takich improwizowanych teatrzykach może powstać, bardzo by sprzyjała percepcji przewrotnej sztuki Geneta. Myśl tę potwierdziło przedstawienie w Sali 61 Teatru Ateneum. Miałem miejsce nr 61, a również uczestniczyłem bezpośrednio w magnetycznej grze o sens życia, jaką toczą trzy kobiety w planie psychologicznym, miłosnym i nawet społecznym trójosobowej, z kroniki sądowej wysnutej, dzikiej i rozdygotanej sztuki Geneta.

O żadnym współczesnym autorze dramatycznym nie powiedziano tylu superlatywów, nie napisano tak entuzjastycznych studiów, co o Genecie. Słowo "geniusz" przewija się nieraz na kartach tekstów, poświęconych twórczości Geneta. Najwybitniejsza sztuka Geneta "Balkon" nie była dotychczas grana w Polsce. Genet nie jest socjalistycznym pisarzem. Jego zwątpienia i pesymizmy, jego relatywizm nie są nasze. Ale idee Geneta są postępowe, a zarazem oskarżycielskie wobec świata zachodniego. "Murzyni" i "Parawany" Geneta zajmują poważną pozycję w ideowej awangardzie teatru zachodniego. Przenikania głębi ludzkiej psychiki też nie bywa za dużo.

Obecnie 60-letni Genet porósł w mieszczańskie sadło (zawsze cenił dosadne sformułowania) ale gdy pisał "Pokojówki" (ok 1946 roku) siedział w więzieniu, skazany na dożywocie za niezliczoną ilość przestępstw, wśród których nie brakło najobrzydliwszych. Fenomen Geneta jest jakościowo zupełnie różny od przygód tych wcale licznych rzezimieszków, którym talent i twórczość literacka dopomagały do skrócenia czasu pokuty; jest różny także od fenomenu Villona, któremu nie brakowało rycerskości i łotrzykowskiel poetyczności. W przypadku Geneta szło o nagie, odarte z okoliczności łagodzących, przestępstwa i występki. Genet świadczy o niesamowitości natury i uzdolnień człowieka.

Ale dość o Genecie, nie pora tu i miejsce na szersze o nim wywody, powiedzmy - krótko - o cennym przedstawieniu "Pokojówek" w Ateneum, które znowu pokazało jak świetne mamy aktorki, byle im dać świetne role. W mrocznej salce, wśród dobrze dobranych ale nielicznych rekwizytów (doskonały pomysł z lustrami i wielkim, przykrytym futrem tapczanem, jedynym właściwie meblem w kolistej, ścieśnionej, wolnej przestrzeni, otoczonej gęstymi rzędami krzeseł) - rozgrywa się wstydliwa "ceremonia", magiczny "obrzęd", z których wyszło wiele teatru Albeego, jego następców i naśladowców. Diaboliczne znawstwo natury ludzkiej pozwala Genetowi wyciągnąć psychologiczne i życiowe konsekwencje z sytuacji doprowadzonej do granic absurdu. Taki styk realizmu z nadrealizmem nieraz odkrywa nowe światy.

Anna Ciepielewska gra Panią, zakochaną w nieobecnym panu, którego chciały jej pozbawić obie pokojówki. Gra powiewnie, chyba nawet poetycko, i, jeżeli usprawiedliwia fascynację, z jaką odnoszą się do niej obie domownice, gra skutecznie. Pani, jej ciuchy, jej urok, jej uniesienia miłosne są lustrem dla obu dziewczyn. One żyją przez nie, dla nich, przeciw nim: sprawiedliwą nienawiścią ubóstwa do luksusu, a zarazem upajaniem się tym wszystkim co Pani swą osobowością wyraża.

Elżbieta Kępińska, Anna Seniuk grają Claire i Solange. Od czasu "Dwojga na huśtawce" i "Smaku miodu" nie pamiętam tak świetnego występu Kępińskiej, choć miewała nieraz znakomite role, jak choćby niedawno w "Wujaszku Wani".

Seniuk dała się już poznać w Warszawie jako aktorka wybitna, o wyraźnym profilu artystycznym. Rola w "Pokojówkach" potwierdza wysokie oceny jakie przyznajemy sztuce aktorskiej Seniuk. Obie aktorki wyzyskały w pełni możliwości charakterotwórcze, zawarte w genetowskich pokojówkach. Dały swoim rolom niezwykłą siłę dramatyczną, wiodły je precyzyjnymi meandrami psychologicznymi od nienawiści do miłości, od głuchej zawiści i ślepej zazdrości do najbardziej skrytych odruchów i tajników serc, także do ukazania pobudek i podświadomych inspiracji lesbijskich. Kępińska wyposażyła Claire w większą świadomość psychologiczną i nawet w pewną świadomość społeczną. Elementy perwersji, skrzywienia i schorzenia instynktów silnie podkreśla Seniuk, trzymając się zarazem wskazań sztuki, w której Solange wydaje się być bardziej pierwotną i zarazem bliższą normalnemu odczuwaniu dziewczyną, która jeszcze prawie, w ostatniej chwili chce uciec do życia normalnego. A jednak to Solange utrzymuje w stanie aktywnej antyłaski (te chrześcijańskie pojęcia tu pasują) swą siostrę i ona też przejmie w siebie tragizm Claire, gdy Claire podda się swej ofierze aż do końca, aż do samobójstwa.

Reżyserował ten arcyaktorski tercet człowiek młody, Henryk Baranowski-Cordier, w ramach swego warsztatu reżyserskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji