Artykuły

Ironiczne studium szaleństwa zwanego miłością

"Wieczór Trzech Króli" w reż. Dana Jemmetta w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

W Teatrze Polskim klasyka czuje się doskonale. Klasycy również - Wiliam Szekspir, Juliusz Słowacki, Aleksander Fredro, Zygmunt Krasiński i inni. Świetne realizacje napisanych przez nich utworów nieustannie przyciągają publiczność i nie bez powodu budzą jej podziw. Szacunek dla oryginalnych tekstów, a równocześnie świeżość pomysłów, reżyserskie wyczucie decyduje o poziomie spektakli. Spektakli przygotowanych z myślą o widzu, nie krytyku; o jego potrzebach i guście. W tym nurcie pozostaje też "Wieczór Trzech Króli" w reżyserii Dana Jemmetta, brytyjskiego reżysera, który już wcześniej na scenie Teatru Polskiego przygotował adaptację "Burzy".

Błahy, lecz tylko pozornie, motyw przebieranek tworzy oś jednej z najpopularniejszych i najbardziej lubianych przez publiczność miłosnej komedii omyłek Szekspira. Spektakl w Teatrze Polskim, którego premiera miała miejsce w czerwcu 2011, grany jest z aktorską brawurą, a także swobodą i naturalnością, choć ujętą w karby dobrze przemyślanej, misternie skonstruowanej fabuły dramatu mistrza z Stratfordu. Jego rodak, zaproszony przez Andrzeja Seweryna do współpracy z aktorami Teatru Polskiego, pokazał widzom fascynującą opowieść, zupełnie nieprawdopodobną, której akcja dzieje się 6 grudnia, podczas magicznego wieczoru (co zgodne jest ze staroangielską tradycją), w Święto Trzech Króli. Tego dnia wszystko jest możliwe, a "świat staje do góry nogami". Aktorzy pakują walizki i ruszają w kierunku mitycznej Ilirii, wyspy której nie ma i nie było na żadnej mapie świata. Kostiumy kąpielowe, szlafroczki, pareo - oto, czego potrzeba grupie podróżników. Zaczyna się zabawa, w nieco "krzywej" scenerii, na gruzach Teatru Polskiego, a może antycznego świata, ukazanego ze sporą dozą ironią. Dan Jemmett w pełni wykorzystuje genialne rozwiązania Szekspira, które polegały między innymi na rozpisaniu akcji na wielopoziomowe wartkie mini fabuły oraz na wyśmienitym tworzeniu intryg, aluzji, dwuznaczności, Aktorzy czerpią siłę z melodii wiersza, finezyjnej gry słów, skojarzeń. To Szekspir w nowym tłumaczeniu Piotra Kamińskiego (podjął się przekładu dzieł Shakeseare'a za namową Andrzeja Seweryna). Wypowiadane przez bohaterów kwestie cechuje płynna lekkość, prostota , a przy tym piękno i inteligentny humor. Treść "Wieczoru Trzech Króli" pozostaje ta sama, to szekspirowska opowieść, niepozbawiona głębszych refleksji i przemyśleń nad tożsamością czy pułapkami złudnej miłości. Dan Jemmett pokazuje widzom nieco ironiczną satyrę i wesołe studium ludzkiego szaleństwa. Jednak ta zabawa ma często gęsto dramatyczną puentę .

O rękę księżniczki Olivii (Anna Cieślak) stara się zakochany w niej do szaleństwa książę Orsino (Radosław Krzyżowski). Niestety, kapryśny los skłonił serce Olivii ku młodzieńcowi o imieniu Cesario, który tak naprawdę jest kobietą - Violą (Lidia Sadowa). Ona i jej brat bliźniak, rozbitkowie, zostali wcześniej rozdzieleni się i stracili ze sobą kontakt. Viola, pewna, iż Sebastian nie żyje, już jako mężczyzna rozpoczyna służbę na dworze księcia Orsino, do którego ukrycie wzdycha. "Wszyscy wariują z miłości. Okazuje się, że zakochują się w osobach, które tak naprawdę nie istnieją. Niemal każda postać udaje kogoś innego. Humorystyczne igraszki kończą się scenami zagubienia" - mówi Agnieszka Grochowska (Olivia). I każdy kocha kogoś innego, w dodatku bez wzajemności. A w tle tych miłosnych perypetii swe interesy i porachunki załatwiają mali awanturnicy. Postacie te od czasu do czasu wysuwają się na plan pierwszy. Przewrotna acz pełna humoru Maria pisze, w imieniu Olivii, list z wyznaniem miłosnym do rządcy Malvolia. Namówił ją do tego figla, w odwecie za złe traktowanie, wuj Oliwii Sir Tobiasz Czkawka (Marcin Jędrzejewski) i jego kompan Fabian (Paweł Ciołkosz), a przyłączył się ochoczo pijaczyna Andrzej Chudogęby (Piotr Cyrwus). Malvolio we wszystko uwierzył, przebrał się i ostatecznie został ośmieszony. Tylko Błazen (Paweł Krucz) pozostaje sobą i jak na błazna przystało opowiada dowcipy - wcale nie z epoki, ale domyślam się, że przypadłyby do gustu również Szekspirowi. W ramach błazenady pełni też rolę didżeja, muzyką buduje nastrój, nie zawsze taki, jaki chcieliby czuć bohaterowie komedii. W pewnym momencie Paweł Krucz pomaluje swą twarz na wzór smutnego cyrkowego klauna. Wymowne. Lidia Sadowa w podwójnej roli Violi oraz Sebastiana, radzi sobie znakomicie. Doskonała zwłaszcza w scenie, gdy rodzeństwo staje "obok siebie" i rozmawia. Warto to zobaczyć. Rozbawiona publiczność bije brawo również w trakcie spektaklu, nagradzając w ten sposób między innymi Pawła Krucza czy znakomitego Jarosława Gajewskiego, który jako Malvolio doskonale kreuje postać podstarzałego sługi, mało sympatycznego, nadmiernie poważnego, nieskorego do karnawałowych przebieranek i psikusów acz w końcu biorącego udział w zabawie, nieświadomie i nie z własnej woli.

Warto podkreślić, że artyści traktują swoje postaci z przymrużeniem oka, ale zadanie aktorskie jak najpoważniej. I cóż, że Szekspir, że to już było, że bez zasadniczych zmian, perwersji. Szekspir jest ponad tym, jak to geniusz zwykle. Jeśli reżyser to dostrzega i szanuje, publiczność dostanie to, czego chce, pragnie, pożąda - spektakl mistrzowski. A że niektórzy krytycy się krzywią? Cóż, trudno, ich problem, jak mawia młodzież.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji