Artykuły

globiszwstyd

To hasło weszło do języka. Komentuje wszystko. W każdym razie każdą "nibyżenującą" akcję. Trochę żart, trochę stosunek do tego żartu - pisze Marzena Sadocha w felietonie dla e-teatru.

Lubię ten argument: "Z naszych podatków". My, podatnicy właściciele wszystkiego. Polacy - właściciele Polski. Nawet wzruszające. Albo odmiana współczesnego patriotyzmu, albo wersja monolitu światopoglądowego z innego ustroju. Granice między wolnością w sztuce a marnowaniem środków publicznych jakoś dziwnie dotyczą przeważnie tylko tej pierwszej. Dofinansowanie przez rząd serialu "M jak miłość" z naszych podatków (184.000 zł) może jest nadużyciem, może inwestycją w kulturę (nie rozstrzygam, pytam). Na pewno jednak nie grozi przerwaniem zdjęć okrzykiem: "Pyrkosz, wstyd!".

Czy teatry publiczne są własnością publiczności? Wyobrażam sobie wersję demokracji, w której o repertuarze decydować będą referenda. Wyobrażam sobie, że z siedmiomilionową publicznością serialu dramat "Nie boska komedia" nie ma szans. Wyobrażam sobie, że nie ma miejsca, w którym można szargać, obrażać, rozwścieczyć, próbować i wychodzi mi, że miejsce teatrów zajęłyby kościoły.

To nie jest radosny epizod, to nie jest banda oszołomów, to nie jest skandalik jak wiele innych skandalików z przeszłości. Bo to nie jest przeszłość. Co różni przeszłość i przyszłość? Odpowiedzialność. Wtedy mieli ją inni. Obojętność komentarzy jest większym zagrożeniem niż zapał protestujących. Obojętność zawsze jest groźniejsza, bo obojętnych zawsze jest więcej. Ponieważ chce się nielicznym, to w sumie nieliczni mają wpływ. A cała reszta ma monologi wewnętrzne, które nie mają znaczenia.

No chyba że te monologi wewnętrzne stają się prasowe. Może już nie ma wielu zespołów aktorskich, są osobiste interesy, ale ciągle jest jeszcze poczucie, może nieadekwatne, zagrania poniżej pasa. Jasne, że takie mocniej boli, ale też jasno pokazuje warsztat przeciwnika. Ups, można by powiedzieć.

Czasami z teatrów wyciekają informacje, czasami aktorzy nie zgadzają się na metody pracy, czasami publiczność jest zdziwiona i przeciw. Pewnie dlatego, że to teatr. Coraz częściej jednak oddychamy z ulgą, że to nie nasz. A potem coraz częściej jest nasz i inni oddychają. Trochę jak ryby na brzegu, raczej naiwnie i raczej bez szans. Ups, można by powiedzieć.

Gdynia. Po "Bitwie Warszawskiej 1920". Zespół przed Teatrem Miejskim. Do Witosa wystarczy powiedzieć: "Globisz chwała".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji