Artykuły

Stary znaczy nowatorski

Nie przekonują mnie zarzuty - formułowane m.in. przez Jerzego Fedorowicza, dyrektora Teatru Ludowego i posła - że Stary Teatr nie może służyć eksperymentowaniu. Mamy w Polsce dwa teatry z przymiotnikiem "narodowy" i nie rozumiem, dlaczego jeden z nich nie miałby służyć rozwijaniu sztuki teatru i rewizji tradycji teatralnej. Na tym polega misja teatru publicznego, który w przeciwieństwie do scen prywatnych powinien być laboratorium nowych form i idei - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

To, co dzieje się wokół dyrekcji Jana Klaty, pokazuje niezwykłą siłę i pozycję teatru w Polsce. Nie ma chyba kraju, może poza Rosją, gdzie toczyłyby się tak zażarte dyskusje wokół programu prestiżowej, państwowej sceny.

Podobny konflikt miał miejsce w Moskwie wokół przedstawień Konstantina Bogomołowa w MChAT, jednej z najważniejszych scen rosyjskich. Dekomponowanie oryginalnych sztuk, wprowadzanie tematu ciała i seksualności oraz tematyka polityczna zostały oprotestowane przez konserwatywną krytykę. Protesty wybuchły też, kiedy w ubiegłym roku dyrekcję moskiewskiego Teatru im. Gogola objął Kirył Sieriebriennikow, który tę scenę opartą na wystawieniach klasyki zmienił w nowoczesny, otwarty na eksperyment ośrodek. Zespół aktorski zwrócił się wtedy z prośbą o interwencję do samego prezydenta Putina, organizowano demonstracje pod pomnikiem patrona teatru, atmosfera była tak napięta, że na atak serca zmarła jedna ze starszych aktorek. Sieriebriennikow postawił jednak na swoim i dzisiaj ten teatr jest jednym z najgorętszych adresów w Moskwie.

Nie przekonują mnie zarzuty - formułowane m.in. przez Jerzego Fedorowicza, dyrektora Teatru Ludowego i posła - że Stary Teatr nie może służyć eksperymentowaniu. Mamy w Polsce dwa teatry z przymiotnikiem "narodowy" i nie rozumiem, dlaczego jeden z nich nie miałby służyć rozwijaniu sztuki teatru i rewizji tradycji teatralnej. Na tym polega misja teatru publicznego, który w przeciwieństwie do scen prywatnych powinien być laboratorium nowych form i idei. Stary Teatr nadaje się do tego zadania znakomicie, tym bardziej że to właśnie tutaj w latach 60. i 70. rodził się nowy język teatru.

Wbrew temu, co twierdzą powołujący się na rzekomo konserwatywną tradycję Starego, scena w latach 60. wywoływała gorące spory. Najbardziej atakowano Konrada Swinarskiego, a już szczególnie zaciekle właśnie "Nie-Boską komedię" w jego reżyserii. Jarosław Iwaszkiewicz pisał o tej inscenizacji: "Machinacje, które nasi reżyserzy i scenografowie przedsiębiorą ostatnio, opracowując na scenę arcydzieła polskiej literatury, są nie tylko oburzające, ale wymagają obrony tych dzieł przez gremium literatów, chociażby mobilizując prawdziwą krytykę w tej sprawie bez żadnej taryfy ulgowej". Rok później "Echo Krakowa" miażdżyło "Woyzecka" [na zdjęciu] Swinarskiego: "W powodzi inscenizacyjnych pomysłów samo słowo zaczyna odgrywać wartość jakby podrzędną". I jeszcze jeden przykład: "To przedstawienie po prostu jest nieznośnie denerwujące, patologiczne (cóż za obsesja epileptyków, debili, syfilityków, kalek i jąkałów na krakowskiej scenie!). Swinarski stara się za wszelką cenę epatować widza dziwnościami, rozpraszając jego uwagę i zabijając sam moralno-filozoficzny sens utworu" - tak z kolei pisał o "Klątwie", jednym z najwybitniejszych przedstawień Swinarskiego, recenzent "Dziennika Polskiego" - tej samej gazety, która dziś atakuje Klatę.

W rezultacie ataków na Stary w 1969 r. musiał odejść jego dyrektor Zygmunt Hübner - złożył dymisję i wyjechał do Warszawy. Dziś jego dyrekcja uznawana jest za najlepszy okres w dziejach Starego.

Mamy więc powtórkę z rozrywki. Źle by się stało, gdyby historia powtórzyła się dokładnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji