Artykuły

Fredro na serio

INNY to Fredro, nie taki jakiego znamy z "Zemsty", "Pana Jowialskiego", "Męża i żony" lub "Ślubów panieńskich". Fredro o ostrym, dalekim od pobłażliwości i dobrotliwej ironii spojrzeniu (nigdy ono zresztą tak bardzo pobłażliwe nie było!) na "podpory" ówczesnego społeczeństwa, demasku­jący bez litości intryganctwa i podłości, kołtuńskie przesady, stający w obronie istot zaszczuwanych przez ludzi małych i nikczemnych, przez "zmowę pospolitości". Ciekawe byłoby prześledzenie, ile przeniknęło do tej sztuki z własnych życiowych do­świadczeń Fredry, piszącego ,,Wychowankę" po długim, spowodowanym zjadliwymi atakami krytyki - milczeniu.

Mimo iż wcześnie poznano się na odmienności "Wychowan­ki" w stosunku do innych utwo­rów Fredry ("Połączenie żywiołu tragicznego z komizmem, tworzące komedię-serio poczytać tu należy za największą zaletę...," - pisał po prapremierze recenzent "Czasu" w roku 1877), później­sze oceny krytyki i opinie publi­czności nie były najżyczliwsze. I choć fryczowskie przedstawienie w Krakowie z roku 1935 określo­no jako sukces, powtórzony w roku 1959 w Warszawie dzięki Romanowi Zawistowskiemu, "Wy­chowanka" nie trafiła do stałe­go repertuaru naszych teatrów. "Arcydzieło, do którego nie chcemy się przyznać" - tak zatytuło­wał recenzję z tej ostatniej pre­miery Andrzej Kijowski.

Stanisław Hebanowski "przy­znał się" do "Wychowanki". Dał czwartą - od roku 1877 - premierę "Wychowanki", która liczyć się będzie w annałach te­atralnych. Zachowując sztafaż "z epoki" Hebanowski uwypuklił swoją reżyserią to wszystko, co w "Wychowance" współczesne, dające się odnieść do chwili dzisiejszej, co zawsze będzie aktu­alne, jeśli natura ludzka nie ulegnie kiedyś wreszcie zmianie.

Wyważył tu świetnie reżyser proporcje pomiędzy elementami komedii - których nie mogło przecież zabraknąć w utworze autora "Zemsty" - i dramatu, stanowiącego główną oś akcji. Za dużą zasługę poczytuję Hebanowskiemu, iż uchronił akto­rów od tak często występującej przy interpretacji utworów Fre­dry wierszowej "klepanki". Akto­rzy nie "lecą po wierszu", for­sując lekkość dialogu z zacie­raniem jego sensu. Tekst jest podawany bez zbędnych przy­spieszeń, z uwydatnianiem za­wartych w nim treści. Dialogi są ,,wycieniowane" aktorsko i re­żysersko, wycyzelowane - nie dla wirtuozowskich popisów, lecz gwoli wydobycia wszystkich niu­ansów utworu.

Przykładem finezyjnego potraktowania roli, wzbogacającego tekst całą gamą aktorskich środków - jest mistrzowsko rozegra­na przez Halinę Słojewską (Re­gina) scena rozmowy z Narcy­zem (znakomity w tej roli Jerzy Łapiński). Ileż tu dzieje się dzię­ki mimice, zmianom intonacji, gestu - niejako ponad tekstem, taką interpretacją tak świetnie uwydatnionym i - wzbogaconym.

"Ja sama w całym świecie" - mówi o sobie wychowanka Morderskich, Zosia - i tak zagra tę rolę Zofia Walkiewicz. Jest "obca", wyobcowana nie tylko w światku Morderskich - ze swym piętnem "złego urodzenia". Do­piero jako pani Barska zostanie "przyjęta". Ta dokonana na za­sadzie Deus ex machina meta­morfoza każe się zastanowić, czy i tu nie odezwała się przekora Fredry, biorącego w ten sposób w ironiczny cudzysłów szczęśliwe, zgodne z wymaganiami epoki, zakończenie.

W rozmowie z Wacławem (Zbigniew Olszewski), w gwał­townym wybuchu wyrzuci Zosia Bajdulicha z siebie cały żal i rozgoryczenie. Powie o zawiści, wzgardzie i zazdrości, o docin­kach i upokorzeniach doznawa­nych zawsze "od najmłodszych, najgłupszych, najbrzydszych", o swej samotności i krzywdzie istoty, która "musi słodkie i gorzkie przyjmować w pokorze". To odtrącenie bohaterki komedii-serio, jej wyobcowanie z winy za­wistnego otoczenia przekonywa­jąco oddała Zofia Walkiewicz. Snoba i kabotyna Piotra, na tyle tylko posiadającego rozeznanie, aby móc innym zaszkodzić, za­grał z prawdziwą wirtuozerią Józef Onyszkiewicz.

Drugą "osobę dramatu", słu­żącego Szymona, trafnie pokazał Stanisław Dąbrowski, rolę groź­nego Hryńki wypełnił swym wy­razistym aktorstwem Lech Grzmociński, zjadliwą, zawistną Pauli­ną była Eliżbieta Goetel, gwałtownikiem, ale i asekurantem, podszytym zajęczym futerkiem Morderskim - świetny w tej roli Stanisław Michalski, dyplomatyzującą Reginę, prowadzącą swą finezyjną grę znakomicie poka­zała Halina Słojewska. I cała galeria dalszych "osób komedii" z niezawodnym Jerzym Łapińskim (Narcyz), Haliną Kosznik-Ma-kuszewską (bardzo zabawna pa­ni Szczekalska), Zenonem Bu­rzyńskim (Hilary), Janem Twar­dowskim (poeta Zefiryn).

Anna Rachel-Koenig zaprojek­towała utrafioną w swej styli­styce scenografię, łączącą ele­menty "modrzewiowego dworku" z akcentami świadczącymi o pretensjonalności właścicieli, ich "salonowych" ambicjach. To nie­natrętne tło dekoracyjne swym spokojem, uładzeniem i solidno­ścią kontrastuje z dziejącym się tu dramatem, z niepewnością losu rugowanej z tej "życiowej przystani", zaszczuwanej przez otoczenie, "wychowanki".

Muzyka Andrzeja Głowińskie­go dobrze punktuje i urozmaica akcję, podbarwia, jako tło, nie­które sceny sztuki. Chwilami jed­nak (to zarzut pod adresem "operatora dźwięku") - choćby w scenie zabawy - zbytnio wybija się na pierwszy plan, zagłusza większość kwestii. Układy chore­ograficzne zaproponował Prze­mysław Śliwa.

I wreszcie - finał. Zosia - wy­rzutek, "źle urodzono" Bajduli­cha, okazuje się córką powstańca, Zofią Barską. Już może stać się bez ujmy dla "szlacheckiego klejnotu" partnerką Wacława, który nagle objawia, dotychczas "na wszelki wypadek" ukrywane, afekty. Na twarzy Zosi, po raz pierwszy - uśmiech. Pary usta­wiają się do tańca, grzmi mu­zyka. Fredrowski "happy end". Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda? Tak przyjmuje to część widowni, dająca się nabrać na "sarmatyzm" tej sceny.

Nie, nie jest tu, jak w innych sztukach Fredry. Tak, jest taniec, dziarska muzyka, hałaśliwy - z przytupem - mazur. Ale wiemy już, co hałas i blichtr ten ma zagłuszyć, ile nikczemności, obłudy i krzywdy - zakamuflować. Bardzo gorzka, bardzo mądra jest ta - przypomniana przez Teatr "Wybrzeże" - komedia-serio.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji