Artykuły

Z wąsami a' la...

(W)Premiera "Króla Nikodema",Ferdynanda Goetla odbyła się w 1930 r. we Lwowie i potem otwór ten znikł na długie lata z polskich scen.Dziś sztukę tę odnalezioną przez Martę Fik, Bogdan Augustyniak przywraca teatrowi po ponad 60 latach.

"Król Nikodem" to groteska,której akcja dzieje się w 2000 r. i przedstawia historię czterech kolejnych królów Nikodemów władających pewnym mocarstwem.Ale na scenie Teatru na Woli oglądamy groteskę polityczna,z czytelną,wręcz natrętną aluzją do dzisiejszej rzeczywistości politycznej.Zresztą, już w chwili prapremiery rzecz odbierana była jako ostry pamflet polityczny na ówczesna ekipę rządzącą.Ten 2000 rok był tylko kamuflażem literackim.Zaprezentowana na lwowskiej scenie rzeczywistość jako żywo przypominała rzeczywistość polską w okresie rodzenia się demokracji po odzyskaniu nie- podległości w 1920 r.,a aktor grający jednego z kolejnych władców ucharakteryzowany był na Witosa (trop literacki wiodący do "Wścieklicy" Witkacego).W Teatrze na Woli także są wąsy i inne znaki rozpoznawcze,które - wyznam szczerze - irytują mnie.Taka próba spotykania się teatru ze swoim czasem na niewybrednym poziomie płaskiej aluzji,a nie w planie głębszym,jakiejś myślowej polemiki - godna jest popularnej podkasanej muzy,a nie teatru,który jest sztuką elitarną.Ta krytyka tyczy nie tylko tego teatru,ale i wielu innych.Z drugiej strony trzeba powiedzieć,że Bogdan Augustyniak walczy o utrzymanie tego teatru,nie poddaje się trudnościom.Nie mając zupełnie pieniędzy na premierę wystawił spektakl wieloobsadowy z gościnnym udziałem takich aktorów jak m.in.Barbara Wrzesińska,czy Edmund Fetting (dawno nie oglądany). Spektakl ten z pewnością będzie miał powodzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji