Artykuły

Festiwal zbyt warszawski

PONIEDZIAŁKOWY spektakl "Kolumbów"" Bratnego w wykonaniu warszawskiego Teatru Powszechnego był przedostatnią pozycją tegorocznego III Telewizyjnego Festiwalu Teatrów Dramatycznych. Czeka nas jeszcze tylko jedno przedstawienie - inscenizacja "Zamku" Kafki w wykonaniu Teatru Ateneum. Tak więc już teraz można pokusić się o próbę oceny tegorocznej imprezy, która zajęła poczesne miejsce w programie letnim telewizji i z którą krajowe środowisko teatralne wiąże określone nadzieje. Wydaje mi się, że tegoroczna, odmienna od poprzednich, struktura festiwalu przekreśliła, niestety, jego najmocniejszy ongiś atut: szeroką prezentacje aktualnego dorobku terenowej Melpomeny. Spójrzmy bowiem: na 9 spektakli, które złożą się na tegoroczny cykl - 3 zaledwie są dziełem teatrów terenowych, pozostałe zaś stołecznych. Tym samym organizatorzy imprezy odeszli od jej pierwotnej koncepcji, polegającej na zapoznaniu milionowej widowni z najciekawszym dorobkiem scen terenowych z jednej strony, z drugiej zaś - od traktowania festiwalu jako wielkiej szansy "pokazania się" dla aktorów i reżyserów, pracujących z dala od centrów kulturalnych. Szansy, jakże dla nich cennej i ożywczej, bo połączonej jednocześnie z często pierwszym kontaktem z telewizyjną kamerą.

Domyślam się, że zmiana struktury festiwalu nastąpiła m. in. na skutek krytycznej oceny wielu terenowych przedstawień, dokonanej w toku ubiegłorocznych imprez. Aby pozbyć się więc analogicznych kłopotów - zrezygnowano z trudu wyszukania większej liczby ambitnych terenowych przedstawień, sięgając w zamian po stołeczne "pewniaki".

Oczywiście - można od razu powiedzieć, iż dla widza telewizyjnego obojętne jest, z jakich teatrów transmisje ogląda, oby tylko spektakle były na wysokim poziomie artystycznym. To na pewno prawda: wydaje się jednak, że przy pewnym wysiłku selekcyjnym można z pożytkiem dla widza pogodzić dwie funkcje imprezy: pokazanie atrakcyjnych spektakli oraz danie wspomnianej szansy teatrom terenowym. Przecież pokazane inscenizacje pozawarszawskie - że przypomnę choćby gorzowski spektakl komedii Lubomirskiego "Don Alvarez czyli niesforna w miłości kompanija", czy szczecińską adaptację "Dzieci słońca" Gorkiego, nie wyróżniały się, jeśli chodzi o poziom artystyczny, negatywnie z całości festiwalu, a podobnie wartościowych przedstawień jest w terenie wiele. Można było więc śmiało zwiększyć proporcje między udziałem terenu, a Warszawy. Czyli wybrać tzw. złoty środek. Ale cóż, o to najtrudniej; - ponieważ W ubiegłych imprezach teatry warszawskie nie brały udziału - obecną "musiały" zmajoryzować. Oczywiście, większość widzów z satysfakcją obejrzała takie wybitne spektakle Warszawy, jak "Uciekła mi przepióreczka" Żeromskiego, "Fizycy" Dürrenmatta, czy "Kolumbowie"; na pewno jednak mniej udane stołeczne produkcje, pokazane w toku festiwalu - Jak "Warszawianka" Wyspiańskiego w realizacji Klasycznego - można było z powodzeniem zastąpić nowościami terenu.

Bo nowościami festiwal tegoroczny w ogóle "nie grzeszył". Ani stolica nie pokazała swych głośnych aktualiów, ani teren. Dyskusyjny wydaje się też dobór repertuaru festiwalowego jako całość.

Przeważała w nim - chyba nadmiernie - klasyka, a wśród pozycji współczesnych - nie znalazł się ani jeden utwór rodzimego autora. Ponieważ, jak się wydaje. Festiwal Teatralny TV stał się imprezą doroczną - "warto by jego założenia programowe szerzej przedyskutować, aby w roku przyszłym - nabrał charakteru urozmaiconego przeglądu najciekawszych osiągnięć krajowych.

A teraz pokrótce o ciekawszych pozycjach minionego tygodnia, niewątpliwie świadczącego o powolnym kresie letnich "ogórków". Obejrzeliśmy więc 2 interesujące reportaże: pełen publicystycznej pasji program "Takie ryby", ostro wskazujący na anomalie między nadmiernym ponoć połowem - i brakiem ryb w sprzedaży, oraz ciekawą wizytę w kaszubskiej wsi Wiele ("Nie ma Kaszeb bez Polonii"). Wielbiciele nieodżałowanego "Kabaretu starszych panów" z radością powitali program "Divertimento c-moll", prowadzony przez Jeremiego Przyborę. Zaprezentował on podobny do "Kabaretu" typ liryczno-groteskowego humoru, ale, jak na razie, łez po Starszych Panach - osuszyć nie zdołał... dobrze jednak, że chociaż podjął próbę kontynuacji gatunku. Fakt, że istnieje rozrywka typu "Divertimento" pozwala łatwiej strawić pretensjonalne programy rozrywkowe w stylu rumuńskiego "W zdrowym ciele zdrowy duch".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji