Artykuły

We "Współczesnym" jak w dell'arte...

Karnawałowe szaleństwa należą już wprawdzie do przeszłości, ale porcja pogodnej rozrywki w tych zabieganych czasach przecież nic zaszkodzi?

Gdzie ją znaleźć? Naturalnie w teatrze, pod warunkiem, że dysponuje aktorami o tej szczególnej vis comica, która sprawia, że samo pojawienie się ich na scenie wywołuje salwy śmiechu. A któż zagwarantuje nam te przednią zabawę, jak nie radiowy Pan Sułek, czyli Krzysztof Kowalewski. Partneruje mu dzielnie, chudy jak patyk, Krzysztof Stelmaszyk i dopiero ta para, stanowiąca nawę wcielenie Flipa i Flapa daje prawdziwy koncert gry.

Panowie są bohaterami spektaklu "Koniec początku", wystawionego przez Teatr Współczesny. Autor sztuki Sean O'Casey, Irlandczyk z krwi i kości, z typowym dla tej nacji rubasznym poczuciem humoru, wykorzystał odwieczny motyw walki płci.

Walka odbywa się wprawdzie pod nieobecność kobiety, ale wszystkie czynione przez mężczyzn wysiłki mają ukazać marność żeńskiego rodu. Oto przemyślny Darry wysyła żonę do koszenia łąki, z głębokim przeświadczeniem, że z tym męskim zajęciem tępa białogłowa nie poradzi sobie ani rusz.

Sam tymczasem, wraz z przyjacielem Barrym, postanawia udowodnić żonie, że ze wszystkimi domowymi zajęciami mężczyźni uporają się szybciej niż pani domu i to ze znacznie lepszym skutkiem. Darry i Barry zakasują rękawy...

Oszczędzę Państwu opisu, co zastanie nieszczęsna kobieta po powrocie do domu. Spustoszenie, jakiego dokonali panowie, graniczy z totalną rujnacją. Nie byłoby w tym nic zabawnego gdyby nie "niedźwiedzi" wdzięk naszych bohaterów, którym przy najprostszych zajęciach, jak w komediach dell'arte, spadają na głowę garnki, wysiadają żarówki, wysypują się worki z mąką - a my zanosimy się śmiechem, jak za szczenięcych lat. Uczone wywody, dlaczego coś nas śmieszy, a co innego nie, na nic się nic przydadzą. Humor nie jest nadmiernie wysublimowany, ale może właśnie sięgnięcie przez reżysera Krzysztofa Langa do najprostszych komediowych archetypów przyniosło ten właśnie efekt.

Liryczna ballada, wykonana przez dwóch kokieteryjnych nieudaczników, to już prawie majstersztyk.

A jednak ta z pozoru beztroska komedyjka kryje w sobie głębszy sens. Przypomina nam kilka zupełnie prostych spraw. Nie obrażajcie się Panowie, nie grzeszcie skromnością Panie. Ten świat kobietą stoi! Jej szarym trudem, poczuciem humoru, wspaniałomyślnością, która pozwala Wam poczuć się panami świata.

Bo tylko kobieta, ze swoim praktycyzmem wie, jak pisze Władysław Kopaliński w "Encyklopedii drugiej płci", że "czego się nie wyszoruje będzie brudne, czego nie przyszyje będzie podarte, czego się nie przewidzi spadnie na łeb niespodziewanie".

Mężczyzna zajęty w tej podróży przez codzienność "zapowiadaniem kontynentów" odkrywa to z bezbrzeżnym zdumieniem i... z guzem na głowie.

Tak czy inaczej na wypad do Teatru Współczesnego namawiam z głębokim przekonaniem, że Panie wspominać będą ten wieczór ze szczególną satysfakcją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji