Artykuły

Tatuś chrzestny

Wystawiona na Małej Scenie Starego Teatru "Samoobsługa" Harolda Pintera jest odważnym i celnym głosem w jakże żywotnej dla Polaka kwestii gangsteryzmu. Wystarczy obejrzeć ten spektakl przez pryzmat afer w Pruszkowie, aby przekonać się niezbicie i radośnie, że teatr nasz wciąż jest czułym barometrem codzienności, że trzymając dłoń na pulsie spraw desperacko tkwi na posterunku. Poza tym - co i tak już dużo - spektakl Jacka Gąsiorowskiego dotyka problemu nie tylko polskiego gangstera. Zgłębia on duszę gangstera, że tak powiem, ogólnego. W świetle owego pogłębienia jasno widać, jak powierzchowne i tandetne były portrety odmalowane niegdyś w znanych filmowych obrazach Francisa F. Coppoli. Wprawdzie "Samoobsługa" Gąsiorowskiego nie ma - poza tekstem - nic wspólnego z Pinterem, ale w takich razach nie należy przesadzać. Powiedzmy otwarcie - lepszy gangster w piwnicy, niźli Pinter na dachu.

W piwnicy przy ul. Sławkowskiej stoją dwa metalowe łóżka, za nimi zaś dwoje metalowych drzwi oraz komin, który okaże się małą towarową windą. Drzwi po prawej prowadzą do wyjścia, po lewej - do wychodka. Na łóżkach leżą gangsterzy. Leżą i gadają, stoją i gadają (oczywiście już po wstaniu z łóżek), wychodzą i gadają, tarmoszą się i gadają lub też leżąc, stojąc, wychodząc i tarmosząc się - nie gadają. Generalnie zaś cykają. Czekają na sygnał. Gdy ten nadejdzie - wyjdą definitywnie, aby wykonać kolejny wyrok. Taki fach. Sygnału jednak ani słychu, ani widu. Czekanie trwa, przy okazji zaś w tych niewątpliwie klaustrofobicznych okolicznościach, rodzą się gangsterskie demony.

A demon, jak wiadomo, tkwi w szczególe. Gangster po lewej dzierży w zębach zapałkę, ale nie ma walizeczki, gangster po prawej w zębach nie posiada wprawdzie niczego, ale za to ma walizeczkę. Zachodzi niniejszym fundamentalna kwestia spektaklu - co też gangster o wolnymn uzębieniu ukrywa w walizeczce przed gangsterem o uzębieniu zajętym? W tym banalnym z pozoru pytaniu tkwi węzeł gordyjski gangsterskiej psychologii. Tutaj właściwie - zdaje się mówić Gąsiorowski - w mrokach tekturowego pudełka czai się mafijny zew krwi. I dzięki tej właśnie skrzyneczce dowiedzieliśmy się, że prawdziwy gangster, czyli nasz rodak, nigdy nie stoczy się na dno amerykańskiej małostkowości.

Nie stoczy się, albowiem prawdziwy polski gangster znalazłszy w łóżku głowę ukochanego rumaka, odciętą przez wrogiego gangstera, nawet palcem w bucie nie kiwnie. Prawdziwy gangster, czyli gangster Gąsiorowskiego, zaczyna czyścić broń dopiero wtedy, gdy drugi gangster pokaże mu ukrywaną w walizeczce ćwiartkę pełnotłustego mleka. Ukrycie mleka bowiem jest wśród tych prawdziwych mężczyzn początkiem końca. Prawdziwy gangster zaczyna ładować magazynek, gdy w ślad za mlekiem pojawi się tabliczka czekolady Milka, zaś na widok skrywanej w walizeczce porcji sernika wiedeńskiego ten sam gangster zaczyna czule pieścić rękojeść. W końcu, gdy gangster o zajętym uzębieniu (Mieczysław Grabka) rzuci okiem na zamelinowaną przez gangstera o uzębieniu wolnym (Jerzy Grałek) torebkę solonych orzeszków, wtedy rozpętuje się prawdziwe piekło. Taka jest prawda o prawdziwych gangsterach. Gąsiorowski uchwycił ją bezbłędnie, zaś przejmującą tragedię dorosłych mężczyzn skaczących sobie do gardeł z powodu solonego orzeszka krakowscy aktorzy odegrali wręcz koncertowo. Bardzo dziękujemy.

Wychodzimy z teatru wzruszeni i urzeczeni. Pewien niepokój mruczy nam jednak w sercach. Jak to mądrze intonował za Guślarzem Chór: "Bo słuchajmy i zważmy u siebie /że według bożego rozkazu/jeśliś schował coś i nie pokazał ni razu /pamiętaj, że ktoś może zabić ciebie".

Słuchamy i zważamy. I nie chowamy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji