Artykuły

Magia karnawału, komedia omyłek

W realizacji "Wieczoru Trzech Króli" z roku 1952 rolę Olivii powierzono Zofii Stefańskiej. W spektaklu, którego premiera odbyła się w 1974 roku, księcia Osino grał Zbigniew Sztejman, Malvolia Paweł Nowisz, Violę Wanda Wieszczycka. Dziś Sztejman wystąpi w roli Błazna.

- Wszystkich zaprosimy na przedstawienie premierowe, byłoby nam miło, gdyby mogli zasiąść wśród nas - mówi kierownik literacki Teatru im. J.Osterwy - Jerzy Jasiński.

On sam z tych realizacji "Wieczoru Trzech Króli", które oglądał, do dziś pamięta i niezwykle ceni kilka. To z 91 roku sztuka reżyserii Englerta, w której w Chudogębę wcielił się Wiesław Michnikowski, a w Tobiasza Czkawkę Krzysztof Kowalewski, to Szekspir oglądany jeszcze wcześniej z kreacjami Bogdana Beera jako Chudogęby i Anny Seniuk jako Marii. Violę grała wtedy Halina Łabonarska, a jej brata Marek Barbasiewicz, i do dziś uważa się, że nawet istniało między nimi, jak między bliźniakami, podobieństwo. Wreszcie Jurek Jasiński wspomina niezapomnianą kreację telewizyjną Malvolia - Marka Walczewskiego. Tak, dochodzimy zatem do tego, że "Wieczór Trzech Króli" daje ogromne możliwości aktorom i mają tę szansę nieraz niepowtarzalną, by wykorzystać to do maksimum.

Mówi się o dwóch realizacjach lubelskich, ale w annałach zanotowano przecież, że w 1921 roku był w lubelskim teatrze Ludwik Solski i jedną z jego najsłynniejszych ról był Chudogęba grany właśnie na deskach tej sceny.

W sobotę premiera. "Wieczór Trzech Króli" zrealizował Cezary Karpiński. Skromnie i przesądnie nie chce zbyt wiele o tym mówić, nim ostatecznie kurtyna po tym "wieczorze" nie opadnie w dół.

- To wieloznaczny utwór, którego podtytuł można interpretować różnie, a który powinien być obietnicą dobrej zabawy - stwierdzi ogólnie. - Nie chcę zagłębiać się w sens perypetii miłosnych rozgrywających się u Szekspira, ale pamiętajmy, miłość to uczucie niezmienne do dziś i omyłki w tym względzie zdarzają się też w XX wieku. Mam taką nadzieję, że widzowie, którzy do nas przyjdą, wiedzą, że Szekspirowski "Wieczór Trzech Króli" to nie coś w rodzaju naszej polskiej szopki wystawianej z okazji tego święta. To jeden z karnawałowych wieczorów magicznych, w którym może wydarzyć się wszystko lub -jak mówi podtytuł - "co chcecie".

Nie dziwię sie tym wyjaśnieniom dyrektora, gdyż niestety, niestety, ów tytuł przez wielu odbiorców nie znających sztuki genialnego Williama, traktowany jest zupełnie dosłownie... Ha, takie czasy, że każdy zna lepiej treść serialu o Beverly Hills...

Kiedy powstał "Wieczór Trzech Króli", magiczna komedia pomyłek napisana, ot, jakby mimochodem, wśród rzezi Ryszarda, Hamleta i Makbeta? Mówi się, ze około 1600 roku, jaką dla nas, widzów miało znaczenie inne niż to, że szlachetność humoru i wdzięk intrygi radują nas już 400 lat. Co prawda i tu Szekspir pozostał w pewnym sensie wierny swoim bohaterom - nawet ci rozbitkowie, którzy w karnawałowy wieczór bawić nas będą erotycznymi komplikacjami, beztroską kpiną, używaniem żywota, nawet wszyscy oni zatracają się w pewnym szaleństwie. Każdy z nich wydaje się napiętnowany jego innym rodzajem i w końcu sądzimy, że znajdujemy się w wesołym domu wariatów i ulegamy tej niesłychanej atmosferze, dając się wciągnąć w komedię pomyłek. Naturalnie, nie mówmy tu o omyłkach wynikających z pomieszania płci i afektów niestosownie kierowanych. Ech, czy dziś takich zresztą nie znamy?

Obiecujemy sobie zatem pyszną zabawę. Iście karnawałową, beztroską, na granicy błazenady. I każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie, bo Szekspir pisząc "Wieczór Trzech Króli" bardzo się o to starał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji