Artykuły

Co chcecie? To Szekspir (głosy, czyli przypisy)

1. Przed trzema tygodniami wszedł na lubelską scenę dramatyczną William Szekspir i bogi raczą wiedzieć, jak długo tam zostanie, bo to wielki pan. Drugi po Bogu, bo jest przecież zapisane w książkach, że to Pan Bóg podyktował Biblię swoim prorokom, a geniusz ze Stratfordu dał ludziom najgłębsze wzruszenia. Śmiech co oczyszcza i łzy, których nie wstyd. Zdziwienie, że są sprawy w niebie i na ziemi, o jakich się nie śniło nawet filozofom. I to, co chyba najważniejsze: porażające wejrzenie w wielki mechanizm zła i zadziwienie, że zło samo siebie zwycięża i samo sobie wymierza karę.

2. Na scenie Teatru im. J. Osterwy postawiona została komedia - "Wieczór Trzech Króli". Z recenzji, jakie obiegły lubelską prasę bezpośrednio po premierze, wynika, że być może nie została ona (komedia) postawiona, ale częściowo położona. I to także z tych recenzji wynika, że niektórzy widzowie nudzili się na przedstawieniu za bardzo, a niektórzy nawet nie bardzo.

3. George Bernard Shaw, prawie że krajan Szekspira, powiedział podobno, że dwie komedie Szekspira - ,Jak wam się podoba?" i właśnie "Wieczór Trzech Króli" - to są komedie schlebiające wulgarnemu smakowi widowni. Nie wierzę w to, albo nie znam kontekstu wypowiedzi GBS. Błyskotliwy krytyk teatralny, wielki dramaturg, noblista przy tym, nie mógłby przecież tak brutalnie potraktować komedii roziskrzonych dowcipem i rozmalowanych w finezyjnych słowach. A przy tym - co może ważniejsze - wcale nie banalnych w planie myślowym. Bo u Szekspira śmieszne, nigdy nie znaczyło głupie.

4. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł Szekspira (tzw. Pierwsze Folio), jakie ukazało się już po śmierci stratfordczyka ustala kanon sztuk przez niego napisanych i dzieli jego dorobek na kroniki historyczne, tragedie i komedie. W dziale "Comedies" - dwie mają noc w tytule. Są to: "Midsommer Nights-Dreame" i "Twelse-Night, or what you will". Ta pierwsza w polskich przekładach otrzymała tytuł "Sen nocy letniej". I bardzo dobrze, bo każdy, kto ma ucho wrażliwsze od kawałka skorupy łatwo skojarzy, że chodzi o tę jedyną noc letnią, noc cudów i zalotów, czyli o noc świętojańską. Ta druga komedia otrzymała tytuł zmyłkowy, słabo, albo wcale nie rymujący się ze skojarzeniami wypełniającymi polskie niebo i polską ziemię.

5. Pisownia każdego języka podlega zmianom. Zmieniała się pisownia języka polskiego (jeszcze przed wojną pisało się Maryja, a nie Maria) i zmieniała się pisownia języka angielskiego, "Twelse" to tyle co dzisiejsze "Twetfth". Ale jakby nie brać, to i tak wyjdzie, że Szekspir napisał komedię pod tytułem "Noc dwunasta, albo co chcecie", która w Polsce przechrzczona została na "Wieczór Trzech Króli, albo co chcecie". Dlaczego? Dlatego, że wła-śnie w wieczór Trzech Króli została zagrana po raz pierwszy w dziejach w Teatrze "Pod Kulą Ziemską", czyli w Szekspirowskim "The Globe".

6. "A słowa się po niebie włóczą i łajdaczą, i udają, że znaczą więcej, niźli znaczą". Pięknie podpatrzył słowa Bolesław Leśmian, ale - cóż poradzić - słowa naprawdę znaczą. I jeżeli mówimy "wieczór Trzech Króli", to pod powieką pojawia się obraz trzech mędrców podążających za światłem betlejemskiej gwiazdy, schylonych potem w kornym pokłonie przed stajenką cichą i lichą, gdzie Bóg w żłobie leży.

Takie widzenie - niech będzie, że skojarzenie - utrwaliła polska tradycja i religia katolicka wszczepiona w polską kulturę. Tymczasem "noc dwunasta" w kulturze elżbietańskiej Anglii, a dużo wcześniej i dużo potem także, całkiem inne wywoływała skojarzenia. Dalekie od religijnych treści, bardzo dalekie. Tam od św. Szczepana (26 grudnia) albo w dzień Świętych Młodzianków (28 grudnia) rozpoczynało się nieokiełznane szaleństwo i trwało właśnie do święta Trzech Króli, do dwunastej nocy po Narodzeniu.

"Festa stultorum" czyli święto głupców, błaznów do połowy szesnastego wieku urządzane było w kościołach. Kiedy Szekspir pisał swoją komedię obowiązywał już zakaz organizowania błazeńskich figli w świątyniach, ale błazeński karnawał trwał nadal. Błaznowa-no na możnowładczych dworach i wśród miejskiej gawiedzi, a błaznom żyło się dostatnio. U możnych i w elżbietańskich teatrach. Na królewskim dworze bawił, tumanił, przestraszał Ar-eny Armstrong, w teatrze "The Globe" zbierał huraganowe brawa błaznujący Robert Armin.

Festa stultorum to święto błaznów. Feste - to błazen z "Wieczoru Trzech Króli".

7. Najpopularniejszym dramaturgiem w Polsce jest Szekspir. Andrzej Żurowski, autor książki pod tytułem "Myślenie Szekspirem" ustalił, że w latach 1946-1980 "Wieczór Trzech Króli" miał najwięcej premier, bo 53, a wszystkich "Szekspirów" na polskich scenach było w tym czasie 384! Szaleństwo...

Miesiąc przed premierą Andrzej Żurowski przez trzy dni chodził po Lublinie. Czasem przysiadał i mówił, ale słuchali go tylko krytycy (nieliczni). Jak myśli się Szekspirem, nikt go nie spytał. Na miesiąc przed premierą...

8. Nie potrafię powiedzieć, który z "Wieczorów Trzech Króli" oglądanych na polskich scenach był najlepszy. Najzabawniejszy był zapewne ten w Teatrze "Stara Prochownia". Jan Kulczyński wszystkie role obsadził kobietami, co sala nagradzała nieustannymi salwami śmiechu. Wyobraźcie sobie Irenę Kwiatkowską w roli Chudogęby, Hannę Skarżankę jako Czkawkę, a Jadwigę Jankowską - Cieślak jako Violę i Sebastiana. I Ryszardę Hanin w roli Maholia, sepleniącą jak u Gałczyńskiego: "pewna pani na Marszałkowskiej kupowała synkę z groskiem w towarzystwie swego męza, okrutnego draba..."

9. Grać "Wieczór Trzech Króli" po bożemu? Przyłożyć szablon tekstu do możliwości sceny i nie mieć innych pomysłów, poza koniecznymi skrótami? Postawić na plebeejski humor hultajskiej, błazeńskiej ferajny wodzonej przez Sir Tobiego Czkawkę na pokuszenie śmiechu od ucha do ucha, czy może na romantyzm serca obnoszony jak na dłoni przez Orsina, Violę, Oktawie i Sebastiana? A może postawić na Malvolia? Była i taka możliwość w lubelskie inscenizacji.

Majordomus, czyli - po naszemu - zarządca domu obdarzony przez Szekspira imieniem Malvolio ma swój rzeczywisty odpowiednik. To Henry Farington zarządzający domem hrabiów Stanleyów z Knowsley, który musiał dobrze zajść za skórę Szekspirowi, skoro arcymistrz pióra zesłał go na wieczne pośmiewisko. I może właśnie dlatego, że za scenicznym Malvoliem kryje się prawdziwa postać zgryźliwca i świętoszka - on jeden jest nie tylko w tej komedii typem, postacią na scenie, ale osobą z charakterem, tragicznie śmieszną i komicznie tragiczną. To widać w roli Romana Kruczkowskiego na lubelskiej scenie, a o resztę na scenie niech się martwi lubelski teatr i lubelscy krytycy. Ja tu sprzątał nie będę.

10. Na koniec - coś dla najmłodszych. W święto Trzech Króli studenci Oxfordu i Cambridge obchodzili święto króla bobowego. Królem uczty ten zostawał, kto znalazł ukryte w cieście ziarno bobu lub fasoli. Taki bobowy czy fasolowy król dobierał sobie królową, mianował urzędników, a potem? Potem wszyscy żłopali wino i śpiewali piosenki, jakich dzieci nie powinny nigdy śpiewać. Teraz wiecie, drogie dzieci, skąd wziął się Jaś Fasola, który robi głupie miny i często gada od rzeczy. Oczywiście, że tego przypisu nie należy kojarzyć z przedstawieniem w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji