Artykuły

Jak się dobrać fikcją do rzeczywistości

38. Krakowskie Reminiscencje Teatralne pod hasłem "Światy równoległe". Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

W ten sposób odczytałam założenie tegorocznej 38. edycji Krakowskich Reminiscencji Teatralnych. Z oglądanych przeze mnie pięciu festiwalowych propozycji tylko "Hate Radio" udało się dobrać do rzeczywistości i pokazać ją z przerażającą precyzją.

Spektakl został przygotowany przez International Institute of Political Murder - szkołę dramaturgiczną z siedzibami w Berlinie i Zurychu, założoną w 2007 roku przez Milo Raua, Franziske Dick i Ninę Wolters. Pierwszą ich realizacją była rekonstrukcja ostatnich chwil Eleny i Nicolae Ceausescu.

Przerażający spektakl i...

Tematem "Hate Radio" jest historia sprzed prawie 20 lat - wymordowanie w Rwandzie prawie miliona Tutsi przez Hutu. Niezwykle trudno sprawić, żeby prawdziwe wydarzenia, rozgrywające się dawno i daleko, ledwo już pamiętane, tak mocno zaistniały w teatrze. Milo Rau, reżyser "Hate Radio", postawił na prostotę. Pokazał fragment działalności lokalnej rozgłośni RTLM, która jak najbardziej zasłużyła na tytułową nazwę. Jesteśmy w radiowym studiu. Przy okrągłym stole trójka prowadzących: szczupły czarny chłopak w garniturze, czarna dziewczyna, biały, nieco starszy od nich mężczyzna ("biały Hutu" belgijsko-włoskiego pochodzenia). Za konsoletą czarny didżej. I czarny żołnierz, którego zadaniem jest ochrona studia i nalewanie radiowcom piwa.

Radio jak radio - muzyka, konkursy, wiadomości, rozmowy, telefony od słuchaczy. Tyle że wszystko ma na celu szerzenia nienawiści. Obserwujemy - jak się okazuje, uniwersalne - sposoby zdeprecjonowania przeciwnika i rozpętywania histerii, która prowadzi do ludobójstwa. Od nazywania Tutsi karaluchami, które należy wytępić, poprzez podkreślanie krzywd, jakich Tutsi doznali od Hutu, po dumę z bycia Hutu. Radiowcy nie tylko nakręcają spiralę nienawiści, ale sami się nakręcają. "Konkurs historyczny" dla słuchaczy staje się namiętną przemową prowadzącej, z której przebijają powyższe tematy, chłopak w garniturze w przerwach na muzykę wykonuje ekstatyczny taniec, "biały Hutu" nawet z informacji ze świata potrafi wycisnąć wezwanie do walki.

Świetny, doskonale zagrany i pomyślany, przerażający spektakl. Sceny w studiu to środkowa część przedstawienia. Wstępem i zakończeniem są sfilmowane i wyświetlane relacje ocalałych z rzezi, wprowadzające osobistą, jednostkową perspektywę. Ludzi, którzy zostali wrzuceni w sytuację, której nie są w stanie zrozumieć. A widzowie zostali w przemyślny sposób skonfrontowani z odległą w czasie i przestrzeni historią, która okazała się równie egzotyczna, jak uniwersalna.

... inne propozycje

Przy "Hate Radio" inne propozycje Reminiscencji wyglądały nieco niepoważnie. Poczynając od "Dario Fo przesłał instrukcje" Strzępki i Demirskiego, z Pawłem Demirskim osobiście opowiadającym, jakże błyskotliwie i inteligentnie, o uwikłaniach artysty (lewicowego) w kapitalistyczny system grantów i o roli (bezroli) teatru w życiu człowieka prostego, reprezentowanego na scenie przez świetną jak zawsze Agnieszkę Kwietniewską. Demirskiemu tyle czasu zajęło kokieteryjne udowadnianie, że jest świadomy różnych aspektów swojego występu, że niewiele zostało na udowodnienie widzom, że ich decyzja oglądania tegoż występu ma jakiś sens.

Podobna kokieteria towarzyszyła "Stalkerowi" Aśki Grochulskiej i Tomasza Węgorzewskiego. Kilka osób (aktorzy Jaśmina Polak, Zygmunt Józefczak, Dominika Biernat, Janek Sobolewski, teatrolog Grzegorz Stępniak, student reżyserii Bartosz Żurowski) miało za zadanie "zbieranie opowieści" w procesie stalkingu, czyli obserwowaniu nieznajomych osób i wchodzeniu z nimi w bliższą bądź dalszą interakcję. Owe opowieści, albo raczej zwierzenia z przebiegu stalkingu, przedstawiono nam podczas ponaddwugodzinnego spektaklu, w którym miało być "mało teatru". Powstała jednak sytuacja teatralna, chaotyczna i nużąca. Nie bardzo wiadomo, czy mieliśmy się ekscytować tym, że ktoś odważył się porozmawiać z sąsiadką bądź odwiedzić podrzędne centrum handlowe na końcu świata (czyli na Kurdwanowie), czy pokiwać głowami nad tym, że dopiero zadanie artystyczne skłoniło uczestników do rozejrzenia się wokół siebie.

Pytanie o cel

Dużym i ambitnym przedsięwzięciem było "100 % Kraków" Rimini Protokoll, niemieckiego zespołu pracującego z amatorami, nazywanymi "ekspertami dnia codziennego". Sto osób ma reprezentować sto procent mieszkańców miasta (projekt był już realizowany w kilkunastu miastach, m.in. Berlinie, Londynie, Melbourne) wg danych statystycznych. Tyle procent kobiet, tyle mężczyzn, tylu mieszkańców poszczególnych dzielnic, tyle osób w poszczególnych kategoriach wiekowych. Po przedstawieniu się reprezentanci Krakowa odpowiadali na rozmaite pytania, grupując się na scenie jak na statystycznych "torcikach". Pytania różne: od "kto umie tańczyć walca", po celowość polskiej misji w Afganistanie. Było też tajne głosowanie (latarkami w ciemności) na tematy trudne: kto nie płaci podatków, kto nie uprawiał od dawna seksu, kto skłamał dziś na scenie.

Ale jakie wnioski mamy wysnuć z tej prezentacji poglądów stu osób na scenie? Nie jest to przecież odwzorowanie poglądów wszystkich mieszkańców Krakowa, tylko osób, które zgodziły się wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Spektakl oglądało się owszem przyjemnie, ale miałam wrażenie, że jego twórcy z wdziękiem wymigali się od pytania o cel całego przedsięwzięcia.

38. Krakowskie Reminiscencje Teatralne pod hasłem "Światy równoległe", 16-20 października 2013

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji