Poznaniacy na fali
"Piękna Lucynda" Hemara, będąca trawestacją "Natrętów" Bielawskiego, wystawionych jako pierwsza premiera Teatru Narodowego w 1765 r. to kolejny przykład wirtuozerskiej gry zespołu jak i umiejętności inscenizacyjnych Korina.
Reżyser znowu dał dowód odwagi i umiejętności zaskakiwania widza swoimi pomysłami scenicznymi. Świetne były trzy muzy (Kazimiera Nogajówna, Sława Kwaśniewska i Krystyna Feldman) unoszące się nad sceną. Brawurowym pociągnięciem było rozegranie roli służącego Wawrzonka przez Krystynę Feldman.
Inscenizator bardzo dobrze podchwycił i rozwinął zaproponowany przez Hemara ton pół żartem, pół serio, zręcznie zaadaptował w ruchu scenicznym komedię dell'arte i świat Goldoniego. Obciąża go tylko rozwleczenie przedstawienia, zwłaszcza pierwszego aktu. Na korzyść wyszłoby skrócenie całości o półgodziny.
Jak i w poprzednim widowisku najlepsze role stworzyli: Mariusz Sabiniewicz - z dużą kulturą grając osiemnastowiecznego amanta - oraz Paweł Binkowski, Witold Dębicki i Aleksander Machalica - postaci charakterystyczne. Dużo kruchego wdzięku zaprezentowała Maria Rybarczyk w roli tytułowej i Daniela Popławska jako jej sceniczna ciotka, urokliwy Machiavelli w spódnicy.
Teatr Nowy z Poznania znowu odnalazł w sobie prądy wznoszące.