Artykuły

Cztery tony klasy średniej

"Cztery tony podłogi" w reż. Olimpii Poniźnik-Burczyk w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Aneta Szeliga w Metrze.

"Moja rata świadczy o mnie" - mówi bohater monodramu "4 tony podłogi" - zabawnie gorzkiej refleksji nad kondycją współczesnego człowieka, uginającego się nie tylko pod ciężarem tytułowej podłogi, ale przede wszystkim pod brzemieniem kredytów, małych ambicji, niskich zawiści i małżeńskich rozgrywek. Czterdziestokilkuletni Stanisław to typowy słoik - wiele lat temu przyjechał do stolicy z zapadłego prowincjonalnego miasteczka, powoli piął się po szczeblach życiowej kariery - zdobył pracę w korporacji - ma takie stanowisko, oczywiście w języku angielskim, że nie mieści się na wizytówce, mieszkanie na Mokotowie, domek na wsi, a przede wszystkim żonę, która przecież nigdy się nie kłóci, a jedynie wyjaśnia, dlaczego ma rację, oraz wie lepiej, jaką jajecznicę Stanisław lubi na śniadanie. Staś i Nel - mówi o ich związku główny bohater - małżeństwo emocjonalnej pustyni, zagubione w życiowej puszczy. Akcja sztuki zawiązuje się w chwili, gdy Stanisław dowiaduje się, że żona zamówiła, bez jego wiedzy i zgody, podłogę do wymarzonego domku na wsi, który kupili, oczywiście na kredyt, bo tak wypada, bo przecież szef i koledzy z pracy też mają. Podłoga z paneli drewnianych, chociaż nie z drewna - Stanisław na prośbę żony musi ją wnieść do domu. Małżeńska transakcja - panele za seks - staje się pretekstem do życiowych przemyśleń i podsumowań - Stanisław, przenosząc kolejne paczki paneli - robi rachunek życiowych zysków i strat - nie ustrzegając się przed samooszustwem i samozadowoleniem, na które jednak publiczność się nie nabiera." I'm Sław! Stani Sław! Jeszcze 2 tony i do żony!" - wykrzyknięte przez niego na scenie brzmi i śmiesznie, i trochę smutno. Poprzez ten śmiech gorzko się można zamyślić nad naszymi swojskimi Jamesami Bondami na kredycie, przechadzającymi się z dumnie podniesioną głową w open space'ach, zamiast martini dzierżących w dłoni tyskie i drżących przed własną żoną. W rolę Stanisława wcielił się Paweł Burczyk, który mimo że całą sztukę dźwiga na swoich plecach, a w dodatku cały czas przerzuca cztery tony podłogi - radzi sobie doskonale i ani na moment nie pozwala, by publiczność się nudziła. Wręcz przeciwnie, w trakcie spektaklu można sobie doskonale wyćwiczyć mięśnie przepony. To także zasługa zabawnych tekstów autora sztuki Domana Nowakowskiego, który pisywał scenariusze między innymi do seriali "39 i pół" oraz "Kasia i Tomek". Tym razem także świetnie udało mu się oddać ducha polskiej klasy średniej na dorobku, w krzywym zwierciadle sztuki uwypuklając wszystkie jej śmiesznostki i bolączki. W Teatrze Kamienica Emiliana Kamińskiego i Justyny Sieńczyłło małżeńskie duety to już tradycja - warto zaznaczyć, że reżyserką spektaklu jest Olimpia Poniźnik-Burczyk, prywatnie żona Pawła Burczyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji