Artykuły

Zemsta - brawurowa

Wprawdzie Stary Teatr ustami swego dyrektora zastrzegał się przedwczoraj, że premiera "Zemsty" Aleksandra Fredry odbędzie się 21 czerwca, ale przecież nie da się ominąć tego spektaklu na dziedzińcu Kolegium Nowodworskie­go. Przed laty Boy Żeleński recenzując "Damy i huzary" w teatrze Ateneum na­pisał: "jeżeli celem było osiągnięcie wesołości, celu tego dopięto. Szczery śmiech rozlegał się na sali. Bawili się wszyscy. Nie zostawiono nam ani chwili czasu na me­lancholijne refleksje obycza­jowe". Otóż tak się właśnie działo z sobotnią "Zemstą" w reżyserii ANDRZEJA WAJDY, ze scenografią KRYSTYNY ZACHWATOWICZ. Z tym, że brawurowość tego spekta­klu łączy się głównie ze zna­komitą pracą aktorską JE­RZEGO STUHRA w roli Papkina. Jest to artysta, który swoją obecnością, swo­ją gestykulacją, swoimi ge­stami, głosem, gierkami znie­wala wszystkich. I współgra­jących, i widzów. Jak w takim razie aktorzy inni realizują postacie tej wspa­nialej polskiej arcykomedii? Andrzej Wajda zrealizował przedstawienie komediowe w każdym calu. Śmiejemy się, bawimy razem z arty­stami. Szkicowe ujęcie ról, nawet niektórych scen pu­bliczność przyjmowała nie­zwykle życzliwie. Nie po­wiem, żebym nie czekał na pewne fragmenty ze szcze­gólną niecierpliwością, bo przecież sztuka ta jest czę­ścią naszej świadomości kul­turalnej. Cześnik ANDRZE­JA BUSZEWICZA i Dyndalski WIKTORA SADECKIE­GO wyraziści w rysunku psychologicznym. Milczek ANDRZEJA KOZAKA to re­jent - łapczywy kauzyperda. KRZYSZTOF GLOBISZ jako Wacław i MONIKA RASIEWICZ jako Klara zapu­ścili się dość ryzykownie w kpinę z romantycznej miło­ści. Na szczęście w scenach z innymi bohaterami kome­dii wchodzili w inny układ gestów. Sądzę, te RAFAŁ JĘDRZEJCZYK i RYSZARD ŁUKOWSKI w rozmowie z Milczkiem wydobyli istotne wartości komediowe tej sce­ny, zaś ich murarze pracują­cy przy reperacji muru nie­zgody i zbierający razy od sług zbrojnych w kije, to przyzwoite tło i nawet nie­złe zawiązanie intryg.

Osobno musimy powiedzieć kuka słów o ANNIE DYMNEJ w roli Podstoliny. Naj­częściej aktorki nasze traktu­ją tę postać jako damę z półświatka. Dymna zbudo­wała osobną koncepcję tej roli, jej delikatność, pastelo­wy rysunek postaci scenicz­nej pozwoliły nam spojrzeć na tę część intrygi z pobłaż­liwym uśmiechem.

Wracajmy do Stuhra. Ar­tysta niemal do każdego wer­setu stroił inną minę. Żywa gestykulacja, miotanie się po przestrzeni wyznaczonej przez rozesłany na podwórcu dywan i żywą scenograficz­nie architekturę schodów z balustradami na pewno w wymiarze fabularnym przy­czyniło się do sukcesu przedstawienia. Gorzej było z wierszem - ten w "Zem­ście" Aleksandra Fredry wy­maga niezwykle precyzyjnej dykcji, zachowania śred­niówki. Ale sądzę, że na sali teatralnej będzie z tym znacznie lepiej.

Uważam, że przedstawie­nie w Kolegium Nowodwor­skiego miało swój sens. Ba­wiliśmy się doskonale, po­stacie komediowe jakby biorące swój początek w roz­dygotaniu scenicznym Pap­kina konsekwentnie osaczały widzów. Nie dały wytchnie­nia i gorącymi, wesołymi brawami dziękowaliśmy za­równo aktorom jak i reży­serowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji