Artykuły

Powiatowa Lady Makbet

"Balladyna" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Andrzej Piątek w Gazecie Codziennej Nowiny.

"Balladyna" w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w reżyserii Katarzyny Deszcz ma więcej wspólnego z Szekspirem, niż ze Słowackim (który wszak napisał to dzieło). Balladyna żyje współcześnie, gdzieś na jakiejś prowincji, skąd nie umie się wydostać. Tak samo, jak z otchłani kłamstwa po zabójstwie siostry Aliny, sprowokowanym i niechcianym. To taka trochę szekspirowska Lady Makbet, ale bez historycznego tła i kostiumu.

Zło drzemie w ludziach

Katarzyna Deszcz z premedytacją wycina z tekstu wszystko, co by świadczyło o korzeniach słowiańskich i prapolskich. Chochlik i Skierka ubrani w sztywne, mundurowe płaszcze, łysogłowi, poruszający się mechanicznie, nie są tu wdzięcznymi, eterycznymi duszkami, a raczej zimnymi i bezdusznymi funkcjonariuszami - adiutantami Goplany.

Ginie gdzieś urokliwy, łatwo wpadający w ucho, cudowny rytm wiersza, bo w tej inscenizacji niema miejsca na ozdobniki, liczą się chropowata pewność formy i pierwotna prostota treści. Poezja ukryta jest co najwyżej w gestach postaci realnych i nierealnych, które opowiadają historię zła drzemiącego w ludziach. Znika też tradycyjny podział na Balladynę - złą, i jej siostrę Alinę - uosobienie dobroci. Balladyna nie jest kimś, kto opętany myślą o władzy morduje z wyrachowaniem, ale istotą zagubioną, bezradną ofiarą prowincjonalnej beznadziei..

Z otchłani marazmu

Alina, siostra Balladyny, która ta zabija, bo jest jej konkurentką do zamążpójścia za Kirkora (on tylko jedną z nich może wydobyć z otchłani prowincjonalnego marazmu) - nie jest sympatyczna, drażni gadatliwością i jak na talerzu obnosi swą cnotę. W sumie to doskonały materiał na interesującą rolę, ale do kreacji Beaty Zarembianki wkrada się jakaś nieszczerość i brak przekonania co do takiej koncepcji zagrania na przekór tradycyjnym założeniom.

Znacznie bardziej przekonywująca jest Balladyna Agnieszki Smolak - wsłuchana w siebie, spokojna, milcząca, żyjąca swoim własnym życiem, do którego nikt nie ma prawa wstępu. Nosi w sobie jakieś wewnętrzne światy, znane tylko jej i pieczołowicie skrywane. W zasadzie nie walczy o Kirkora, jego świat zdaje się być dla niej zupełnie obcy. Ale rozdrażniona szyderstwami Aliny, zabija ją i przerażona, zaczyna brnąć w kłamstwa. Szuka schronienia i miłości, lecz w swym zagubieniu wszystkich od siebie odpycha. Agnieszka Smolak, która gra Balladynę prawie bez ekspresji i emocji jest mimo to przez cały czas tak bardzo intrygująca, że zasłużenie skupia na sobie uwagę. Interesująca, pierwsza duża rola młodej aktorki, która właściwie jeszcze debiutuje.

Na tle pozostałych postaci szczególnie wyróżnia się Wdowa Anny Demczuk. Jest dla Balladyny i Aliny matką troskliwą, ale i stręczycielską. Pod maską dobroduszności, kryje zachłanną przebiegłość i wyrachowanie. Prostacka, wulgarna w obejściu ma chwile marzeń. Doskonała jest scena gdzie córki wnoszą ją na stole, świadcząca, że Wdowa jest tu najważniejsza i swój interes przedkłada nad ich szczęście.

Na bezdusznej prowincji

Mariola Łabno precyzyjnie buduje postać Goplany z eteryczności i wdzięku łączonych z determinacja i silną stanowczością. Robert Chodur, zabawnie kreuje postać Filona na granicy erotycznej dewiacji, i jak zawsze to co robi na scenie, robi staranie i z dbałością o szczególy. Pyszny jest Pustelnik Piotra Napieraja - współczesny bezdomny, kiedyś może ktoś ważny, obecnie gorzki komentator życia. Pozornie nieobecny, zaprzątnięty swym wózkiem pełnym gałganów, w istocie wszystko dogłębnie obserwuje. Świetny jest Ryszard Jabłoński jako Grabiec, ironiczne uosobienie prostactwa, które wydobyło się ze społecznych dołów by sięgnąć wyżyn władzy i dobrobytu.

Poza nimi widzimy na scenie już tylko aktorską poprawność - kolejno Artura Hauke (Kirkor), Pawła Wiśniewskiego (Fon Kostryn), Małgorzatę Machowską (Chochlik), Katarzynę Słomską (Skierka), Grzegorza Pawłowskiego (Gralon) i Wojciecha Kwiatkowskiego (Kanclerz).

"Balladyna" wydaje się być dla Katarzyny Deszcz ważnym pretekstem do powiedzenia paru mądrych prawd o życiu na bezdusznej prowincji gdzieś w zjednoczonej Europie. To przesłanie jest tak sugestywne, czytelne i emocjonalnie, że widz nie pozostaje na nie obojętnym. Zwłaszcza, że wszystko to dzieje się na tle wiele mówiącej, choć oszczędnej, prowincjonalnie siermiężnej, znakomitej scenografii Anny Sekuły.

Na zdjęciu: Beata Zarembianka (Alina), Agnieszka Smolak (Balladyna).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji