Artykuły

Miłość i nienawiść z Wołyniem w tle

"Cieśnina duchów.Mabitoba" w reż. Joanny Zdrady w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej-Rzeszów.

Teatr im. Siemaszkowej pokazał już, jak z klasycznego tekstu zrobić sceniczne kuriozum albo męczącą ramotę. Teraz udowodnił, że z okolicznościowego dramatu na zamówienie potrafi zrobić niezłą realizację.

Po czterogodzinnym "Hamlecie" długo nie mogłam się zmusić do powrotu na widownię Teatru im. Siemaszkowej, na "Zemście" nie wiedziałam: śmiać się czy płakać. Czego można spodziewać się po nowym tytule "Cieśnina duchów. Manitoba"?

Na inaugurację nowego sezonu teatr zdecydował się pokazać dramat napisany specjalnie z okazji 70. rocznicy rzezi wołyńskiej. Wybitnie trudnego zadania podjął się Stanisław Brejdygant. Temat ciężki, delikatny. Sprowadzony ostatnio do skojarzeń z kontrowersyjną rekonstrukcją rzezi w Radymnie. Z podpalaniem chat i strzelaniem. Teren grząski, łatwo utonąć w bagnie uprzedzeń. Na szczęście autorowi sztuki udało się tego uniknąć. Brejdygant od początku zaskakuje: tytułem "Cieśnina duchów. Manitoba", tańczącymi na scenie wojenny taniec indiańskimi duchami...

Gdzie Manitoba, a gdzie Wołyń? Okazuje się, że wcale nie tak daleko. W Kanadzie, dokąd po wojnie wyemigrowały tysiące Ukraińców, do dziś żyje liczna diaspora ukraińska. Tam właśnie spotykają się dwaj starzy ludzie: profesor i duchowny wracają razem z konferencji poświęconej Louisowi Rielowi, przywódcy społeczności metyskiej, która w XIX w. sprzeciwiała się przyłączeniu terenów nad Rzeką Czerwoną do Kanady. Przypadek? Profesor to Polak, duchowny - Ukrainiec. Na pustkowiu, podczas burzy śnieżnej, psuje im się samochód. Kolejny przypadek?

Znajdują schronienie w opuszczonej chacie. Whisky budzi demony przeszłości. Powoli, z każdym słowem, z każdym wyznaniem odsłania się prawda o nich. Szanowany profesor i pobożny duchowny chowają tajemnice, od których cierpnie skóra. Wątki lącząjak puzzle, odsłaniając straszliwą historię dwóch rodzin naznaczoną zbrodnią, Wtedy pojawia się nadzieja - para młodych ludzi j edzie samochodem na pomoc swoim ukochanym dziadkom, którzy utknęli w śnieżycy. Kochają się, snują plany - o domu, dzieciach. Polak i Ukrainka... Przypadek? Nic wtej opowieści nie dzieje się przypadkiem.

Planowana od lat zemsta nie pozwala uciec od przeszłości i dręczących wyrzutów sumienia, nie pomaga też poświęcenie życia służbie Bogu. Przeszłość dopadła dawnych antagonistów nawet na pustkowiach Manitoby, zniszczyła ich i zniszczyła też niewinnych młodych ludzi, nieskażonych nienawiścią, których świat nie nauczył niechęci do tych o odmiennym nazwisku, pochodzeniu, religii. Ale nienawiść jest jak choroba, która zabija nawet po latach. To okrutna przestroga.

Tragiczna wojna domowa, zbrodnia wojenna, czystka etniczna czy ludobójstwo? Brejdygant nie wnika w spory o nazwę. Wydarzenia wołyńskie to dla niego zlo, zrodzone z nienawiści zmieszanej z wódką, a z drugiej strony - z silnej chęci odwetu za krzywdy. Takim uczuciom łatwo przypisać imię słusznej sprawy. Kto jest ten zły? Nienawiść jest zła, zabijanie jest złe - odpowiada Brejdygant.

Tragedia wołyńska wydarzyła się niedaleko, żyjąjeszczejej świadkowie, wielu ludzi straciło bliskich, tutaj to przesłanie ma szczególną moc, ale jest też silnie uniwersalne. Nienawiść i cierpienie nie mąjąnarodowości.

Historia miłości i nienawiści na tle wydarzeń wołyńskich przynosi głęboką refleksję, choć dramat jest napisany nierówno. Są momenty dynamiczne, ze sceny padają mocne zdania, zmuszające do myślenia, chwytające za gardło, ale niektóre dialogi wloką się niemiłosiernie, a dialogi młodej pary często są... drewniane.

Tańczące Duchy Manitoby to ciekawy pomysł na symboliczne połącze-nie różnych światów. Jednak wykorzystywany za często traci symboliczny wymiar, stając się po prostu łącznikiem między scenami.

Ostatnia sentymentalna scena symbolicznego "niespotkania się" młodej pary w zaświatach jak dla mnie była kompletnie niepotrzebna. Broni się wyłącznie jako tło dla rewelacyjnie, jednorodnie brzmiącego na żywo Strzyżowskiego Chóru Kameralnego.

Na scenie uwagę widza kradnie Edward Linde-Lubaszenko. To on tworzy najlepszą kreację aktorską. Pazura brakuje postaci granej przez Stanisława Brejdyganta, który choć teraz

jest duchownym, to przecież też zmaga się z demonami przeszłości. Brakuje też chemii między parą narzeczonych granych przez Michała Chołkę i Magdalenę Kozikowską-Pieńko. Emocje pokazują dopiero pod koniec spektaklu.

Tempo spektaklowi nadaje sprawna realizacja Joanny Zdrady, która jest również autorką pomysłowej scenografii z wykorzystaniem obrotowej sceny.

We wrześniu wszystkie rzeszowskie teatry pokazały swoje propozycje na nowy sezon. Wnioski są budujące: mamy oto w Rzeszowie różnorodność i ciekawą ofertę teatralną. Każda premiera - na swój sposób wyjątkowa i każda warta obejrzenia. Teatr im. Siemaszkowej w "Cieśninie duchów. Manitobie" podjął ważny temat i pokazał go w sposób nieoczywisty. Teatr Przedmieście w "Dybuku" także sięgnął do przeszłości i przywołał duchy, ale w zupełnie innym, charakterystycznym dla siebie stylu i klimacie. Nowo powstały teatr Bo Tak pokazał inteligentną komedię "Prawda", naprawdę bardzo zabawną. Teatr Maska zaproponował "Dzień dobry, Świnko", kolorowy i pouczający spektakl dla maluszków, znakomity na rozpoczęcie przygody z teatrem. Sezon teatralny 2013/2014 w Rzeszowie otwarty. Jest na co pójść.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji