Dwa razy Pinter
Teatr Dramatyczny Wystawił w Sali Prób dwie jednoaktówki Harolda Pintera - "Kochanek" i "Lekki ból". W Warszawie grane były dotąd tylko "Urodziny Stanleya" i "Dozorca", sztuki pełnospektaklowe, a w twórczości Pintera, który po każdym swoim dłuższym utworze zapowiada, że odtąd będzie pisał tylko rzeczy krótkie, jednoaktówki spełniają pierwszoplanową rolę.
Pinter rozpoczął jako aktor i przez dziewięć lat jeździł z jednym z zespołów po angielskiej prowincji. Już wówczas pisał, ale nie dla sceny. Jako dramaturg debiutował jednoaktówką "Pokój". Następna sztuka "Urodziny Stanleya" padła w Londynie po paru przedstawieniach. Był to rok 1958. Trzeba było paru lat, w ciągu których Pinter współpracował z radiem i telewizją, aby jego sztuki, zaliczane może niezupełnie słusznie do "teatru absurdu", utorowały sobie drogę do publiczności.
Dziś zbliżający się do czterdziestki Harold Pinter należący do najwybitniejszych dramaturgów angielskich średniego pokolenia jest jednocześnie twórcą cieszącym się ogromną popularnością. Jego sztuki w telewizji ogląda na raz po 18 milionów widzów.
Nie jest to dramaturgia łatwa, nie wymagająca od widza współudziału. Przeciwnie. Pinter, programowy nonkonformista, nie zabiega o popularność, nie robi, tak jak jego rówieśnik Osborne, żadnych koncesji na rzecz odbiorcy. Jego sztuki - wieloznaczne, dające się interpretować na różne sposoby - sprawiają widzowi niemałe kłopoty. Po premierze w Nowym Jorku sztuk "Powrót do domu" gazeta "New York Times" rozesłała wśród artystów różnych dziedzin oraz ludzi tak zwanych wolnych zawodów ankietę z pytaniem, co odczytali poza prostą akcją tego utworu. Koncepcji - i to zupełnie się z sobą nie pokrywających - było tyle, ilu respondentów. Nie znaczy to, żeby "Powrót do domu" (sztuka grana i u nas) nie cieszył się powodzeniem. Szedł kompletami przez długi czas. Pinter odwołuje się bowiem nie tyle do świadomości, do rozumu, ile do podświadomości, do tego co nieuświadomione, ukryte pod maską kultury, spychane na dno. Są to najczęściej lęki, poczucie zagrożenia, dezintegracji, wyobcowania - współczesna psychologia ma kilkanaście określeń tego stanu tak właściwego naszym czasom.
Pokazany w Teatrze Dramatycznym "Kochanek" prezentuje w twórczości Pintera dosyć obfity nurt - erotyki. Daleko tu jesteśmy od tradycyjnych sztuk eksploatujących temat "tego trzeciego" i wynikających stąd komplikacji. U Pintera "ten trzeci", kochanek, to po prostu mąż występujący w podwójnej roli. Sara i Ryszard po to, żeby działać na siebie erotycznie muszą czuć się kochankami. Dopiero w tej roli wyzwalają się w nich tłumione popędy, których nie mieliby odwagi uzewnętrznić jako przykładna, kulturalna para małżeńska. Małżonków-kochanków grają w Dramatycznym MAŁGORZATA NIEMIRSKA I IGNACY GOGOLEWSKI. Przede wszystkim Gogolewski zasługuje na najwyższe pochwały. Znakomicie pokazuje, jak spod powierzchni zdyscyplinowania podporządkowania się ogólnie obowiązującym normom obyczajowym - wyłania się niedosyt, potrzeba gry erotycznej ostrzejszej niż to przewidują małżeńskie konwenanse. Gogolewski pozwala się domyślać, że jego Ryszard ma rozchwianą równowagę nie tylko w tej materii, jest w nim coś lepkiego, jakieś tłumione kompleksy, jakieś nie znajdujące ujścia popędy. Małgorzata Niemirska miała mniejsze możliwości stworzenia postaci tak bogatej i wielostronnej jak Gogolewski, niemniej poprowadziła rolę bardzo ładnie, z dużą wyrazistością przeistaczając się z powściągliwej młodej kobiety w ladacznicę. W epizodycznej roli sprzedawcy nabiału, Johna, zobaczyliśmy LECHOSŁAWA HERZA.
W "Lekkim bólu" - dwoje starszych ludzi, Flora i Edward, żyje w odosobnieniu we własnym domu. Mamy tu tak typowy dla Pintera układ - własny dom, oaza, schronienie, do którego zagrożenie wdziera się z zewnątrz. Tym razem zagrożenie przyjęło postać sprzedawcy zapałek. Sprowadzony do domu sprzedawca mimo braku aktywności (nie mówi w ciągu całej j sztuki, a właściwie słuchowiska radiowego - ani stawa) burzy istniejące w nim stosunki. Edward pobudzony obecnością obcego człowieka i jego milczeniem odsłania się przed nim, zdradza swoje kompleksy, bezsensowność swojej pisaniny o Afryce i lingwistyce. Flora, znudzona mężem, zaczyna widzieć w sprzedawcy jego następcę. Zanim opadnie kurtyna, sprzedawca przejmie rolę Edwarda a ten z tacą zapałek w dłoniach opuści dom swojej żony. GOGOLEWSKI, który gra Edwarda sugeruje, że zrobi to z radością, wyzwolony od atmosfery niedomówień i stałego przymusu. Florę gra ZOFIA RYSIÓWNA, może trochę zbyt ostrożnie rozkładając akcenty, zbyt mało uwypuklając znużenie codziennością przed zjawieniem się sprzedawcy zapałek. Gogolewski ciekawie rysuje postać starego, zmęczonego człowieka. A jednak, mimo tak dobrej obsady brakuje w tej jednoaktówce jakichś akcentów aktorskich i reżyserskich naprowadzających widza na właściwe rozszyfrowanie znaczeń, jakie dla tej pary ma zjawienie się sprzedawcy zapałek. Sensu zagrożenia, jakie odczuwa Edward.
Obie jednoaktówki reżyserował JAN BRATKOWSKI. Scenografia, zarówno w ,,Kochanku" jak i iw "Lekkim bólu", doskonale utrzymana w atmosferze pinterowskiej jest dziełem ANDRZEJA SADOWSKIEGO,