Artykuły

Gardzienice pod stopami Parnasu

"Oratorium Pytyjskie" w reż. Włodzimierza Staniewskiego w OPT Gardzienice. Pisze Kacper Sulowski w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Mekka dla Muzułmanów, Ziemia Święta dla Żydów czy wreszcie Częstochowa dla polskich katolików. Tym były, w dużym uproszczeniu, Delfy dla starożytnych Greków.

Przez dwa i pół tysiąca lat, niezależnie od epoki i miejsca na świecie, historia sprowadziła to miejsce do mitycznej siedziby wszystkowiedzącej wróżki przepowiadającej przyszłość. Włodzimierz Staniewski ze swoim zespołem przywraca Delfom znaczenie, którym szczyciły się w starożytności.

Półmrok. Pięć kobiet w bordowych suknach i pięciu mężczyzn w kapturach. Ledwo widać ich twarze. Wśród nich koryfeusz, przewodnik chóru. To on wcieli się w rolę przerażającego wieszcza, przez którego mówić będzie Siedmiu Mędrców Greckich. Raz, dwa, trzy, cztery. Dźwięk trąbki, która zaprasza do spotkania. Po chwili z pełną mocą uderza cała orkiestra. Raz, dwa trzy, cztery. "Epu Theo", czyli "Idź śladem boga" - padają pierwsze przykazania mędrców. Hipnotyczny taniec, porywająca muzyka. Pięć, sześć, siedem, osiem. Na pierwszy plan wysuwa się dziwna, odrażająca postać. To Pytia, która we własnej osobie zaszczyciła nas swoją obecnością. Zasiada na trójnogu i z boskim natchnieniem wydobywa z siebie to nieludzkie dźwięki, to profetyczne pieśni o jasnym przekazie.

W tym, mniej więcej, momencie (zdałem sobie z tego sprawę po zakończeniu spektaklu) zostałem zgubiony. Od tej pory do końcowych oklasków ma się wrażenie, że nie ma już innej rzeczywistości. Że wsiedliśmy z widzami w wehikuł czasu, a bilet kupiliśmy tylko w jedną stronę. Gdy patrzymy przed siebie, nasze myśli nie zatrzymują się w tym miejscu. Poprzez zręby scen i elementy dramatyzacji wędrują dalej na wskroś szczytom Parnasu, by za chwilę runąć do skalnej komory pod świątynią Apollona. To jest największy fenomen teatru Staniewskiego. Niesamowita obrazowość i oddziaływanie na wyobraźnię. Za pomocą słynnych już "gardzienickich" ruchów i dźwięków reżyser potrafi tak zarysować świat, w którym się znajdujemy, że nie sposób odróżnić go od rzeczywistości.

W "Oratorium Pytyjskim", wzorem poprzednich spektakli, Staniewski atakuje synkretyczną formą barw, ruchów i dźwięków. Co chwilę przenosimy wzrok w inne miejsce, żeby zobaczyć jak najwięcej, a i tak nie sposób ogarnąć wszystkiego.

Na scenie przez cały czas trwania spektaklu widzimy dziesięciu aktorów. Wszyscy z nich to wielkie indywidualności, ale ich nadludzka siła działa dopiero w ciele zbiorowym. W rezonansie głosów, ciał i ruchów tworzą niespotykane nigdzie indziej widowisko. Jak zwykle wydobywają z siebie całe gamy pięknych i dzikich dźwięków, nad którymi mozolnie pracują od wielu lat. Na pierwszy plan wysuwa się dwójka aktorów z najdłuższym stażem w Gardzienicach: Joanna Holcgreber i Mariusz Gołaj. Świetna była też Agnieszka Mendel, która zaprezentowała przeszywającą wręcz paletę dźwięków i ruchów. Ale nie o warunki aktorskie tu chodzi. W spektaklach Staniewskiego to, jak się gra stawiane jest na równi z tym, o czym się gra. Jedna warstwa spektaklu to ponadczasowe maksymy siedmiu mędrców, które zostały im przekazane w sposób lapidarny (lapis - kamień) w Delfach. Z ust wieszcza i chóru słyszymy popularne do dziś hasła: "Poznaj samego siebie", "Okazuj wdzięczność" czy "Nic ponad miarę". Na drugą część składają się przepowiednie Pytii z "Dziejów" Herodota.

Staniewski pokazuje uniwersalność i ponadczasowość maksym Siedmiu Mędrców Greckich, które możemy zobaczyć w świątyni Apollona w Delfach. Dorysowuje do nich okruchy dramatyzacji teatralnych, chóralny śpiew i muzykę zaadaptowaną na potrzeby spektaklu. Jednak przypomnienie tych sentencji jest tylko pretekstem do powrotu w głąb podziemi świątyni, w których mieszkała najbardziej znana kapłanka Apolla - Pytia. Oratorium, wbrew historii i kulturze, które znacznie spłaszczyły jej rolę w starożytnym świecie, pokazuje, że nie chodziło wyłącznie o przepowiadanie przyszłości. Pytia wnikała w sekrety dusz i umysłów ludzkich. W swoim transie potrafiła "wgryźć się" w człowieka, przekopać w nim tysiące korytarzy i powiedzieć o nim wszystko to, czego sam o sobie nie wiedział.

Czepialscy wychwyciliby kilka niedociągnięć. Dotyczą one głównie sprawnego operowania światłem, jednak w najmniejszym stopniu nie wpływa to na opinię, że "Oratorium Pytyjskie" to wielkie widowisko. Wrażenie, którego nie można nazwać zachwytem, ale czymś porównywalnym do narkotycznego głodu, niedosytu i żądzy więcej. Niesamowita uczta dla duszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji