Artykuły

Poszaleli z Fredrą

"Poszaleli" w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Eugeniusz Korin wyreżyserował w Teatrze Nowym komedię Aleksandra Fredry "Damy i huzary", zmieniając tytuł na "Poszaleli".

Korin dopuścił się zbrodni z premedytacją: komedię Aleksandra Fredry zmienił w slapstick. Przedstawienie "Poszaleli" to trzy godziny trzaskania sześciorgiem drzwi i korowody trzynastu postaci przebiegających przez scenę chyba siedemset razy. Jakby Fredro był scenarzystą Benny'ego Hilla!

Premierowa publiczność w mig pochwyciła niestosowność i siedziała jak na pogrzebie. Wbrew intencjom reżysera jakoś nikt nie czekał, kiedy trzy służące znowu zamachają tyłeczkami i wydadzą z siebie zniechęcony jęk. Spektakl nie wykracza poza nieudany egzamin ze zbiorowych ćwiczeń aktorskich po pierwszym semestrze nauki - czyli cokolwiek, byle równo i w tempie. Korin uważa, że dowcip Fredry, którego już dwa wieki temu bawiło, że mężczyźni pochodzą z Marsa, a kobiety z Wenus, może zastąpić mizdrzenie się!

Tekst Fredry... Nawet takiej aktorce, jak Mirosława Marcheluk (Orgonowa) reżyser kazał wydobywać z siebie bezmyślne kaskady samogłosek: "A-a-a-a!". Role składają się z obliczonych na efekt i wyliczonych w czasie sekwencji westchnięć chrząknięć, kroków, siadania oraz skandowania tekstu. To, że ktoś - jak Anna Majcher w roli panny Anieli - odnalazł się w cyrku Korina, nie najlepiej świadczy o jego guście. Kiedy aktorka wylewające się ze stanika piersi kładzie na oparciu krzesła, które dosiada okrakiem, to gdzie odkłada swoją godność?

Spektakl nie tłumaczy, dlaczego "Damy i huzary" przeniesiono w dwudziestolecie międzywojenne. Bo z wyjaśnień Korina na konferencji prasowej, że to czasy podobne do naszych, a jednocześnie oddalone, nic nie wynika. Zresztą: nic z niczego nie wynika. Dzięki podróży w czasie huzarzy stali się ułanami, ale tylko wizualnie. Ze sceny wciąż padają kwestie o "pieczeni husarskiej" i o "pułku huzarów". Ułańskie są tylko mundury. Na drugi raz proponuję przenieść akcję w XXIII wiek. Huzarzy jako załoganci stacji kosmicznej też będą mieć fajne kombinezony.

Z dwudziestolecia ostały się tylko gadżety z Desy, zagracające sceniczny dworek w stylu myśliwskim: zdjęcia aktorów, stylizowane na kolorowane fotogramy oraz obrazki Wojciecha Kossaka z cyklu "ułan i dziewczyna". Są jeszcze stroje. Suknie Zofii de Inez wysłały na urlop wszystkie papugi świata. Tyle, że haftów, koronek i cekinów nie widać już z trzeciego rzędu. Ilość i przepych toalet każe zapytać, czy w Nowym znajdą się fundusze na inne premiery sezonu? Korin ma reżyserować tu jeszcze jedną sztukę, więc może lepiej, żeby się nie znalazły.

W rywalizacji na wystawienie sztuki Fredry bezapelacyjnie wygrywają "Śluby panieńskie" Teatru Powszechnego (premiera przed tygodniem). To spektakl nie bez wad, ale w nim reżyser pozwolił aktorom grać na miarę rzemiosła i talentu. I wiadomo, o co w lekturze chodzi; młodzież może bez obaw zjawiać się na widowni. Zaś "Poszaleli" to ćwiczeniówka nie dopuszczona do szkół przez ministerstwo, za to wydana na czerpanym papierze i oprawna w cielęcą skórę z literami tłoczonymi złotem. Jest na to określenie: grzech pychy.

Po spektaklu "Poszaleli" pamięta się tylko słowa przeboju Hanki Ordonówny, wykorzystanego jako leitmotiv. Niech panu miłość wybaczy, panie reżyserze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji