Pożądanie i Pietruszka (fragm.)
JEDNYM z głównych zarzutów, stawianych do niedawna warszawskiemu Teatrowi Wielkiemu, było to, że swoich dwojga dzieci nie traktuje równorzędnie, dla opery będąc ojcem a dla baletu ojczymem.
Rzeczywiście, premier baletowych odbyło się na tej scenie znacznie mniej niż premier operowych a sprawy baletowe znajdowały się tam zawsze na drugim planie. Wynika to po części z samych rozmiarów literatury operowej, która jest ogromna, i literatury baletowej, która jest stosunkowo mała, ale niezależnie od tego dysproporcja w traktowaniu "rodzeństwa" była zbyt duża. Spełniając zgłaszane postulaty dyrekcja Teatru Wielkiego ogłosiła bieżący sezon jako sezon baletu, dając jedno tylko nowe przedstawienie śpiewane i aż cztery tańczone. Właśnie odbyła się druga w tym sezonie premiera baletowa, na którą złożyły się dwa utwory: "POŻĄDANIE" Grażyny Bacewicz i "PIETRUSZKA" Igora Strawińskiego.
Ostatnie, niedokończone dzieło Bacewiczówny, balet "Pożądanie", skomponowany do libretta opartego na sztuce Picassa, jest - według jej własnych słów - hołdem złożonym wielkiemu malarzowi. Premiera tego baletu w Teatrze Wielkim jest hołdem wobec wielkiej kompozytorki, zmarłej przed czterema laty. Ale realizacja tego baletu nie wynikła z czystej kurtuazji. Muzyka "Pożądania" należy do najciekawszych partytur Grażyny Bacewicz, użyła tu ona bowiem tak nowoczesnych środków muzycznych jak nigdy przedtem. Jest to wprawdzie utwór mniej jednolity niż inne jej kompozycje, ale ta cecha wiąże się z jego fabularnym charakterem. Realizatorzy warszawskiego przedstawienia nie trzymali się ściśle libretta baletu i to był chyba ich główny błąd.
Młody choreograf i inscenizator Jerzy Makarowski uległ panującej obecnie modzie (żeby nie powiedzieć: manii) przerabiania librett i drugiej, równie niebezpiecznej, przekazywania idei ogólnoludzkich za pośrednictwem tańca. Na takie rzeczy pozwolić sobie może Maurice Bejart i nawet temu genialnemu choreografowi nie zawsze się to udaje. Nic więc dziwnego, że nie udało się Makarowskiemu, który poza tym ujawnił - zresztą nie po raz pierwszy - autentyczny talent. Nie tyle choreograficzny, co plastyczny - wiele wymyślonych przez niego póz i obrazów odznaczało się pomysłowością i malarskim urokiem.
W sumie byto to przedstawienie niejednolite, wywołujące wrażenia bardzo różne a nawet sprzeczne. Na ogół choreograf przełożył język muzyki na język tańca bardzo dokładnie (albo nawet zbyt dokładnie) ale miejscami muzyka i taniec rozchodzą się w różnych kierunkach. Jest tu wiele pięknych układów plastycznych, lecz część z nich zepsuto makabrycznymi (ciała ludzkie częściowo odarte ze skóry) kostiumami. Obok sporej ilości pomysłów oryginalnych niemało tu także pomysłów cudzych.
W swojej ogólnej formie "Pożądanie" to najnowocześniejszy utwór baletowy prezentowany na dużej scenie warszawskiego Teatru Wielkiego i choćby z tego powodu warto go zobaczyć. Jego przyszłym widzom odradzam jednak śledzenie mętnej w samym założeniu treści baletu i doradzam oglądanie go jako abstrakcyjnej kompozycji plastyczno - ruchowej.
Połączenie "Pietruszki" z "Pożądaniem" w jednym spektaklu nie jest pomysłem szczęśliwym. O ile bowiem ten pierwszy balet - w ramach wieczoru grany jako drugi - nadaje się znakomicie dla najmłodszej nawet młodzieży, o tyle "Pożądanie" może ją nie tyle zgorszyć co znużyć.