Katarzyna
Leonid Andrejew był przyjacielem Maksyma Gorkiego - wraz z grupą pisarzy i intelektualistów skupieni byli wokół wydawnictwa "Znanije". Ale Andrejew, w przeciwieństwie do Gorkiego, nie wybrał drogi rewolucyjnej i współpracy z bolszewikami. Zgoła inne były jego zapatrywania polityczne i artystyczne zainteresowania. Po rewolucji wyjechał do Finlandii, jednak przeżył na emigracji tylko dwa lata i zmarł w roku 1919 mając lat 48. Uważany jest za prekursora rosyjskiego ekspresjonizmu. Jego dramaty chętnie wystawiane na polskich scenach w latach 20., po wojnie zostały niemal zapomniane. Ostatnio Teatr Telewizji przypomniał tego autora znakomitą inscenizacją "Sawy". Choć "Katarzyna" jest sztuką mniej mroczną, tajemniczą i egzystencjalną, a bardziej obyczajowo-uczuciową, to jednak Andrejew na przykładzie tytułowej bohaterki próbuje głębiej przyjrzeć się złu tkwiącemu w naturze ludzkiej.
"Nasza Katia, nasza czysta Katieńka - zdradziła. Zdradziła mnie!" - rozpacza mąż tytułowej bohaterki Georgij. W przystępie szału mężczyzna strzela do Katarzyny, na szczęście chybia. Pozostaje już tylko rozstanie. Żyją w separacji, Katarzyna otacza się coraz to nowymi mężczyznami, prowadzi z nimi swoje gry, intrygi. Uwodzi szwagra, brata Georgija - młodego Aleksieja, nie opiera się malarzowi Koromysłowowi. W którymś momencie, zagubiona, nie panująca nad własnym losem wyzna: "Ja się boję sama siebie."
Barbara Sass wielokrotnie w swoich filmach pokazywała złożony świat kobiet. I tym razem materia dramatu o zwykłej zdradzie staje się rozważaniem o kobiecej duszy, jej zmaganiu ze zmysłami i uczuciami. Dobrze w spektaklu przeciwstawione zostały postacie zgorzkniałe, doświadczone przez los - Katarzyna (Katarzyna Gniewkowska) i Koromysłow (Mariusz Bonaszewski) z tymi pełnymi świeżości i naiwnej wiary w miłość - Liza (Magdalena Cielecka) i Aleksiej (Bartek Topa).