Artykuły

Artysta w pogoni za utopią

"Mątwa" na podstawie dramatu Witkacego - 6. premiera Teatru Exodus

- Od paru lat moim marzeniem był przyjazd do Ciechanowa, jako miejsca dla mnie bardzo ważnego, z tego powodu, że jest tutaj Teatr Exodus i pani Katarzyna Dąbrowska, która konsekwentnie od wielu lat gra Witkacego. Częściej to robi niż Teatr Witkacego w Zakopanem. To już szósta premiera - tak profesor Janusz Degler podczas Ciechanowskich Spotkań Muzealnych przyznał, co 19 czerwca ściągnęło go do naszego miasta.

Profesor przypomniał, że odbywająca się tego dnia ciechanowska premiera "Mątwy" przypada w historycznym momencie. Prawie równo 50 lat temu, 12 maja 1956 roku w Krakowie w Teatrze Cricot 2 miała miejsce pierwsza po wojnie premiera Witkacego. Była to właśnie "Mątwa", wystawiona przez Tadeusza Kantora. - Historia zatoczyła koło. Oto po 50. latach w Ciechanowie mamy premierę "Mątwy", która jak gdyby zamyka półwiecze recepcji Witkacego po wojnie - stwierdził prof. Degler.

Sednem wyreżyserowanego przez Katarzynę Dąbrowską spektaklu nie jest uwikłanie artysty w kobiety - narzeczoną, byłą kochankę, nawet nieobecną matkę. To krótkie - w sam raz na nasze pospieszne, w rytmie wideoklipu, czasy - studium wyboru między realnym życiem, sztuką i utopijną władzą.

Malarz Paweł Bezdeka (świadomie teatralny Michał Wulczyński) to znerwicowany artysta nękany tikami, znudzony udawaniem geniusza filozof. Nie widzi przed sobą idei, która byłaby dla niego natchnieniem i sensem życia. Uważa, że je zmarnował, nie wierzy już w Boga i sztukę. Nie może nawet znaleźć godnych siebie wrogów. Boi się udramatyzowanej miłości niedojrzałej narzeczonej Elli (zaskakująco naturalnie grająca urocze kobieciątko Aleksandra Żebrowska, nowy talent Teatru Exodus), którą pociąga w nim nieprzewidywalna artystyczna natura. Nieustającym wyrzutem sumienia artysty, zastygłym w posąg, jest pozbawiona przez niego złudzeń była kochanka Alice d'Or (Anna Goszczyńska jest w tej roli uosobieniem mądrej kobiecości, zdolnym jednak do złośliwych komentarzy). Na nic jej starania, by obudzić w kochanku jakieś namiętności.

Pewną nadzieję malarza budzi zstępujący z zaświatów papież Juliusz II (w tym wypadku raczej papieżyca, grana dowcipnie, bez cienia szarży przez Mariolę Szczygielską). "Wartość artysty to albo opór, albo powodzenie" - papież przypomina malarzowi dzieła, spalone przez Syndykat Ręcznego Paskudztwa, uświadamia wartość jego sztuki. Bezdeka miota się między gorzkim realizmem Alice, perspektywą małej stabilizacji z Ellą (w tle przewija się jeszcze przyszła teściowa, niegdysiejszy wamp z dwoma "wujami") i ponowną wiarą w sztukę, jaką natchnął go Juliusz II. Banał - artysta na rozdrożu. Wątpi, nudzi się, nie wie czy kocha, znienacka wybucha entuzjazmem. Nastrój zmienia mu się jak w kalejdoskopie.

Wtedy pojawia się Hyrkan IV, król Hyrkanii (Cezary Kaźmierski jest w tej roli cyniczny i pociągający jak samo zło), który nie przypadkiem wkracza na scenę jako piosenkarz pop. Co stanowi o jego sile? To władca na wskroś współczesny. Świat władzy to dziś część kultury massmediów. Hyrkan, jak współcześni idole, kreuje swój wizerunek. Strój, sceniczny image, pewność siebie, bezczelność i obcesowość - to wszystko wywiera magiczny wpływ. Aktorki i widzowie piszczą z zachwytu. Trzeźwo patrzy jedynie Alice, a papież trafia w samo sedno - Hyrkan to cham i bandyta. Szczyci się, że tworzy nadludzi. Jednym z nich może być Bezdeka, reszta to miazga, ciemny lud. Hyrkan niby stawia sobie za cel wyrwanie przyjaciela z rąk kobiet - zwłaszcza ściągającej go w przyziemność mątwy Elli - proponując w zamian pełnię życia i władzy w Hyrkanii, królestwie na wzór dawnych dyktatur. Tak naprawdę potrzebuje wspólnika, towarzysza męskich (zdaje się wyłącznie męskich) zabaw. Hyrkan nienawidzi kobiet, wstydzi się rozwiązłej matki. Jest w nim coś z bólu Hamleta, ale to ledwie cień traumy, który nie ma już szansy przebić się przez brak skrupułów.

Hyrkan się przeliczy. Bezdeka zgadza się dołączyć do niego, ale fascynacja dawnym "przyjacielem" jest krótka. Artystę razi jego ostentacyjny strój, pogarda dla matki. "Zabija" króla i ogłasza się Hyrkanem V. Teraz nareszcie czuje swoje powołanie. Zbuduje nową Hyrkanię. Jest jednak dużo bardziej niebezpieczny niż jego poprzednik. Tamten szedł po trupach i cynicznie oznajmiał to światu. Bezdeka swoją władzę zbuduje w oparciu o idee. "Stworzymy razem czysty nonsens" - zapowiada. Już czuje się zbawcą świata, jedynym lekarstwem na jego zło. Biada tym, którzy nie zdążą na odjeżdżający do Hyrkanii pociąg. Ruszają wszyscy, uwiedzeni przeświadczeniem nowego króla o własnej nieomylności i tajemnicą przyszłości. W świetle reflektorów pozostaje samotna Alice. Ona się nie nabierze. Dołącza do niej papież. Mądrość, dobroć i dystans do blagi podają sobie ręce. Przetrwają każde utopie, zwłaszcza te niebezpieczne.

"Mątwa" została wystawiona 3-krotnie na scenie CKiSz. Przedstawienie zostało zrealizowane w duże mierze ze środków Urzędu Miasta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji