Artykuły

Oni są wszędzie...nawet jeśli ich nie ma

Jedenasty dramat Witkiewicza w wykonaniu Teatru Exodus okazał się sporym zaskoczeniem. Z pozoru czystej formy jest w nim jakby mniej niż zwykle. Sporo harmonii, realizmu, a nawet liniowości. Jednak ostateczny wydźwięk całości przekazu jest druzgocący, wręcz znoszący podział otaczającego nas świata na realność i nierealność. Otóż okazuje się, że tajemniczy ONI są wszędzie i to nawet, jeżeli ich nie ma.

Czekałem na exodusowską wersję dramatu Witkacego "ONI" od dawna. Co rok ciesząc się z kolejnego przedstawienia, gdzieś głęboko w duchu pozostawał cień zawodu, że tym razem znów nie są to "ONI". Dlaczego? Ta sztuka dotyka lęku, który mieszka w mniejszym lub większym stopniu gdzieś w każdym z nas. Mało tego, on zagnieździł się w zbiorowej świadomości całych społeczeństw czy narodów. To lęk przed tymi anonimowymi, wszechobecnymi, wszechpotężnymi i bezlitosnymi istotami, ich organizacjami czy syndykatami, które w zawoalowany sposób wpływają na nasze życie, czyniąc nas bezwolnymi uczestnikami niezrozumiałych dla nas, ale na pewno niekorzystnych procesów. To lęk mniej lub bardziej absurdalny, mniej lub bardziej nasilony, niemniej jednak lęk jak najbardziej autentyczny. I powszechny bardziej niż nam się wydaje. Nie przyznajemy się do niego tylko ze strachu przed posądzeniem o irracjonalizm i uleganie spiskowej teorii dziejów.

"ONI" w interpretacji Katarzyny Dąbrowskiej i Teatru Exodus to Witkacy przyrządzony według najbardziej przystępnego przepisu w historii tego teatru. Ciężki surrealizm zdecydowanie ustępuje tu miejsca delikatniejszej grotesce. Realność może nie tyle miesza się z fikcją, co jest nią umiejętnie i z wyczuciem doprawiona. Komedia wprawdzie przeplata się z horrorem lub raczej thrillerem ale w sposób naturalny, a nie wydumany. To wszystko czyni ostatnią adaptację Teatru Exodus łatwiejszą w odbiorze od poprzednich jego propozycji. Ośmielę się wręcz stwierdzić, że tej kompozycji całkiem blisko jest do hollywoodzkich kanonów, pomimo wzięcia na tapetę twórcy, którego meandrów umysłu nikomu nie udało się do końca rozszyfrować. Mamy więc pełną humoru ale i narastającego napięcia zupełnie realistyczną konwersację Kaliksta Bałandaszka ze Spiką Tremendosą z wyeksponowaną zazdrością kobiety o pasję jej mężczyzny. W tym przypadku jest to zamiłowanie do sztuki, ale w ilu filmach, w ilu prawdziwych domach partnerzy wyrzucają sobie zbytnie zaangażowanie w hobby, pracę zawodową czy działalność społeczną, kosztem związku, domu i rodziny? Mamy niepokojący, hitchcockowski, typowy dla horrorów krótki i gwałtowny motyw muzyczny z przygasającym światłem za każdym razem, gdy w tej sielankowej atmosferze wspominani są tajemniczy ONI. Mamy w końcu brawurowe, zaskakujące, pełne ekspresji i efektów specjalnych wejście ludzi pułkownika Abłoputo i jego przyjaciela Tefuana do salonu Kaliksta przez szafę. Jesteśmy świadkami patetycznego, niemal romantycznego wniesienia zwłok Spiki i ułożenia ich na podłodze z celebrą godną pogrzebu pradawnego króla w epickich megaprodukcjach Petera Jacksona. Mamy też intrygę polegającą na wywołaniu w jej kochanku przekonania, iż to on jest zabójcą, co jest dla tajnego rządu najwygodniejszą wersją. Obserwujemy multimedialną prezentację zamierzeń tajnego rządu, scenę charakterystyczną dla różnych filmów akcji od "Wejścia Smoka" po kolejne perypetie Agenta Jej Królewskiej Mości Nr 007. Do tego ten niesamowity automat-dance w wykonaniu mundurowych z tajnego rządu i otwierający całość niezwykle trafnie dopasowany utwór "Somebody That I Used To Know" w wykonaniu Gotye. I wszystko to osiągnięte pomimo charakterystycznej dla Katarzyny Dąbrowskiej i Anny Goszczyńskiej surowości i prostocie rekwizytorsko-scenograficznej. Całość kompozycji powoduje, że surrealistyczny Komitet Zwalczania Sztuki i Prezes Ligi Absolutnego Automatyzmu wydają się nam do szpiku kości przesiąknięci realizmem, pomimo swej oczywistej nierealności. Dreszcze przechodzą po ciele, kiedy mówią oni o zniszczeniu zarodka, bez którego nic nie wyrośnie. A kiedy Tefuan wypowiada skomplikowaną kwestię, iż "galeria podlegnie registracji i aprecjacji czynników miarodajnych", widz w niezrozumiały sposób odbiera tę groteskową zapowiedź niemal jak osobistą, realistyczną pogróżkę wypowiedzianą pod jego adresem.

Aktorzy tego przedstawienia to nie tylko świetna jak zwykle Bożena Zagórska-Arumińska i zupełnie już profesjonalny Konrad Gortad. To sugestywna kreacja Rafała Kaczorka, czyniąca postać pułkownika Abłoputo niezapomnianą, zimną, beznamiętną i bezwzględną, której łagodne rysy twarzy dodają tylko demonicznego charakteru. To twarz sfinksa Anny Stępień w roli kucharki Marianny potajemnie sprzyjającej ONYM i intrygująca kreacja Katarzyny Frankowskiej jako Rosiki Prangier, szczególnie w relacji z Bałandaszkiem oraz postać gotowego unicestwić całą sztukę by zniszczyć dawną żonę i osiągnąć prywatny cel Tefuana wykreowanego przez Radosława Wiernickiego. Wszak to Tefuan miał być głównym kapłanem religii Absolutnego Automatyzmu. Postać ta pokazuje, jak często ideologie są tylko nadbudową do osiągania zupełnie innych, prywatnych celów. Jakże to prawdziwe nawet po upływie niemal wieku od napisania sztuki. Kreacje Marii Pietrzak, Kingi Siwkowskiej, Mateusza Matoska i Tomasza Orzoła, choć drugoplanowe, również pozostają bardzo wyraziste. W obsadzie zabrakło tym razem legendy ciechanowskiego teatru Anny Goszczyńskiej, do czego trudno się przyzwyczaić.

Pisanie, że "ONI" traktuje o totalitaryzmie byłoby truizmem. Stwierdzenie, że jest to sztuka niesamowicie aktualna i współczesna jest przerażające, ale prawdziwe. Bo przeciwko komu na ulicach całego świata protestują tzw. "oburzeni"? Przeciwko ONYM. Kogo piętnują "Anonymous" manifestujący w maskach przeciwko Acta? Czym różni się wtargnięcie antyterrorystów do mieszkania niewinnych ludzi i sterroryzowanie ich w Katowicach od wejścia ONYCH do domu Bałandaszka? A czy absurdalne oprotestowanie ostatnio przez Unię Europejską słowackich monet 2 Euro tylko dlatego, że widnieją na nich "nieobojętne światopoglądowo" postacie Cyryla i Metodego z aureolami i krzyżami na ornatach nie kojarzy się z równie absurdalną likwidacją galerii sztuki Bałandaszka? Nie pasuje to bardziej do sztuki Witkacego niż do głównego wydania "Wiadomości" czy "Faktów"? Do tego tajny rząd dążący do unifikacji wszystkiego, łącznie z jedynie słusznymi poglądami. Czyż to nie marzenie, czasami wdrażane lokalnie przez różnych kacyków politycznych również w naszym kraju? A ludzie, którzy jak kucharka Marianna "są sługami tych, co rządzą"? Przecież jest ich pełno wśród nas, dyspozycyjnych i gotowych na każde świństwo, szczególnie w dobie kryzysu i szalejącego bezrobocia. Ci ludzie w imię tej "służby rządzącym" sprzedadzą wszystko i wszystkich. Oczywiście w sposób skryty i nadzwyczaj dyskretny...

Tak więc najbardziej przerażające jest to, że witkiewiczowscy ONI są całkiem realni we współczesnym świecie. Choć realizm ten bywa bardziej lub mniej subiektywny, a i sami ONI przybierają w naszych głowach i poza nimi różną postać, to jednak w nich wierzymy i co grosza, czasami ich doświadczamy. Dla jednych ONI to ci, którzy zorganizowali zamach na samolot prezydencki w Smoleńsku, dla innych zniewalająca narody Unia Europejska, międzynarodowa finansjera, Żydzi, masoneria, Watykan czy globalizacja i McDonald's. Dla jeszcze innych media (choć dla jednej ich części jest to "polskojęzyczny" TVN, a dla drugiej "sekciarskie" Radio Maryja). Ale ONI to też bezduszni urzędnicy, niesprawiedliwe sądy, lokalne niewidzialne układziki, niedostrzegalne pajęczyny krępujące zwykłych ludzi. Coś realnego, namacalnego. Coś było, jest i będzie. Co pozostanie ciągle się modyfikując, mutując, wyłażąc na wierzch, dostosowując do nowych realiów i umykając zmieniającym się przepisom, bo "czasy się zmieniają, a z nimi ludzie", jak zauważa pułkownik Abłoputo.

Wyszedłem zatem z teatru z przekonaniem, że ONI są wszędzie. Nie uciekniemy przed nimi, bo są, nawet jeśli ich nie ma. "Rządzą wszystkim, a nikt nie wie, kim są", jak określa ich kucharka Marianna. Byli i będą. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz nas i naszych umysłów. Katarzyna Dąbrowska z całym Teatrem Exodus nie pozwoliła nam o nich zapomnieć, przyprawiając o ciarki na plecach. Brawo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji