Schwytana tandeta
Zaczęło się od jękliwego orgazmu kobiety czule obejmującej stojący wieszak. Potem było równie pożądliwe i nic dziwnego - w końcu to "POŻĄDANIE SCHWYTANE ZA OGON" według Pabla Picassa w reżyserii Wiesława Górskiego. Sam tekst fabularnie jest dość wątły, rozbuchany natomiast pseudopoezją, z którą nie zawsze dawali sobie radę aktorzy Teatru Wybrzeże. Przedstawienie sugerowało prawdę banalną, choć nie pozbawioną sensu, że do serca najlepiej przez żołądek, a ściślej, iż głód pożywienia i pożądania są sobie bardzo bliskie. Picasso lubi porównania kobiecej anatomii do wszelkiego rodzaju wiktuałów, dla niego oczekiwanie na miłosne spełnienie równa się wyczekiwaniu na dobrze przyrządzone flaczki. Najlepsze chwile przedstawiania to te, gdzie słowo nie siliło się już na znaczenie, a rozpadało na melodię - tu prym wiodła rozgdakana bohaterka Elżbiety Goetel. Niezwykłe było też surrealne przenikanie się scen, gdy na przykład walka byków przeradzała się nagle w grupową kąpiel w wyimaginowanym basenie. Mimo bardzo efektownych momentów całość trąciła jednak tandetą - najbardziej chyba kostium rodem z second handów. Prowizoryczna scenografia przypominała wielką martwą naturę, naprędce ustawioną ze sztalug, stołków i oczywiście wieszaka.
Organizatorzy (Oświata Lingwista) zapowiadali spektakl jako zdarzenie teatralne. I słusznie, bo co zdarzenie, to nie wydarzenie, a tym Picasso w gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych nie był...