Artykuły

Wracamy do siebie każdego dnia

- Mamy podobną hierarchię wartości, co ułatwia nam porozumienie. Na jej szczycie jest nasz syn. Gdzieś tam wysoko jest praca - mówią MARTA STRZAŁKO, aktorka Teatru Biuro Podróży i PAWEŁ SZKOTAK, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu.

Marta Strzałko: Paweł jest fascynującym człowiekiem. Kiedy byliśmy z teatrem w Brazylii, wróżka przepowiedziała mu świetlaną przyszłość. Opiekują się nim wspaniali afrykańscy bogowie i stoją przy nim tacy aniołowie, że nic złego nie może mu się przytrafić. On jest po prostu szczęściarzem.

Paweł Szkotak [na zdjęciu]: Marta jest dobrym kompanem do pracy i do życia. Pracujemy ze sobą od szesnastu lat i prawie tyle samo czasu dzielimy ze sobą życie. Nigdy się nie nudzimy. Łączą nas nie tylko wspólne pasje teatralne, ale też sportowe, polityczne, a nawet kulinarne.

Marta Strzałko jest...

Paweł Szkotak: - osobą niezwykle inteligentną i przenikliwą, bardzo niezależną, mającą wyraźny światopogląd, na swój sposób poznającą świat. Zdarza nam się pokłócić na tematy polityczne, bowiem inaczej spostrzegamy pewne sprawy, ale nie są to jakieś większe awantury, bo ja mam naturę mediatora i bardzo szybko się godzimy. Marta od szesnastu lat jest aktorką Teatru Biuro Podróży, która ma dzisiaj do spełnienia bardzo ważną rolę - prowadzi warsztaty i uczy młodych adeptów aktorstwa. Od pięciu lat jest też matką naszego syna Wiktora i doskonale sprawdza się w tej roli - macierzyństwo sprawia jej dużo radości. I jeszcze jedno... Niejednego kibica sportowego zadziwiłaby swoją znajomością ligi mistrzów i piłkarzy. Za to też ją podziwiam.

Paweł Szkotak jest...

Marta Strzałko: - człowiekiem renesansu. Był psychologiem, dziennikarzem, założycielem Teatru Biuro Podróży, aktorem, jest reżyserem, dyrektorem Teatru Polskiego. Nie wiadomo, co go jeszcze spotka. W pracy jest człowiekiem bardzo wymagającym i niełatwym, ale można z nim negocjować i wypracować sobie jakiś kompromis. Zachęca aktorów, aby nie tylko słuchali wskazówek reżysera, ale też by byli kreatywni. Jest wybitnym reżyserem, prekursorem wielu nowych koncepcji teatralnych, który doskonale łączy w sobie teatr repertuarowy z eksperymentem. Jest też całkiem niezły w technicznych zadaniach, ale musi mu się bardzo chcieć, albo musi być postawiony pod ścianą. A jaki jest w domu...

M.S.: - Ostatnio bywa w nim rzadko. Ale gdy już jest, to ma bardzo dobry kontakt z Wiktorem, który uwielbia się z nim bawić. Mamy wiele wspólnych pasji, jak na przykład sport; nawet studio wyborcze przegrało w konkurencji z finałowym meczem naszych siatkarek. Lubimy też gotować.

Paweł gotuje wykwitnie - preferuje kuchnię chińską i francuską, zaś moją specjalnością jest wielka improwizacja.

Razem pracujecie w Teatrze Biuro Podróży. Domyślam się, że przed premierą w domu musi panować bardzo nerwowa atmosfera.

P.Sz.: - To są bardzo stresujące momenty intensywnej pracy do ostatniej chwili, po kilkanaście godzin dziennie. Ale teatr jest obecny w naszych rozmowach przez cały czas, nie tylko przed premierą. Zawsze mamy sobie wiele do powiedzenia na ten temat. Przed premierą Teatru Biura Podróży staram się być mniej nieznośny, bo dostrzegam, że w domu jest nie tylko bliska mi osoba, ale też aktorka.

M.Sz: - Wycisza nas syn, który jest punktem odniesienia do wszystkiego, co w życiu robimy. Praca zawodowa jest bardzo ważna, ale na pierwszym planie jest Wiktor.

Czy jest pan bardzo wymagający wobec Marty - aktorki?

P.Sz: - Muszę się przyznać, że jestem chyba bardziej krytyczny wobec Marty niż w stosunku do innych aktorów.

Cofnijmy się w czasie. Jak się poznaliście?

P.Sz: - Marta, która była wtedy studentką skandynawistyki, przyszła na warsztaty organizowane przez Biuro Podróży. Szybko okazało się, że jest nie tylko świetną aktorką, ale bardzo fascynującą osobą. Już wtedy zauroczyła mnie swoją inteligencją, pod której wrażeniem jestem przez cały czas i oczywiście urodą.

M.S.: - Pamiętam, że była wiosna. Na co zwróciłam uwagę? Całokształt, geniusz Pawła. Nie sposób oddzielić jego intelektu od poczucia humoru, zainteresowań sportowych od pasji teatralnych. To wszystko się przenika i tworzy niezmiernie ciekawą osobowość, która mnie zafascynowała.

Wspólne życie to trudna sztuka kompromisu.

M.S.: - Myślę, że w ciągu 16 lat staliśmy się coraz bardziej do siebie podobni, choć na początku wiele nas dzieliło. Od momentu, kiedy się poznaliśmy, zaczęliśmy razem pracować i podróżować, zaczął się najbardziej intensywny etap naszego życia. Te podróże po całym świecie, wspólne doświadczenia i obserwacje na pewno bardzo wpłynęły na mój światopogląd. Myślę, że Pawła również.

P.Sz.: - Mamy podobną hierarchię wartości, co ułatwia nam porozumienie. Na jej szczycie jest nasz syn. Gdzieś tam wysoko jest praca. Podobnych rzeczy oczekujemy od siebie i od innych ludzi. Jakoś niespecjalnie wysoko w tej hierarchii są pieniądze, czy dobra materialne. W związku z tym, nie ma między nami większych konfliktów. Pozostałe sprawy są do wynegocjowania. Po tylu latach wspólnego życia mogę powiedzieć, że Marta dzisiaj jest osobą, którą o wiele bardziej podziwiam, z którą o wiele lepiej się czuję niż 16 lat temu.

Od tylu lat żyjecie w związku nieformalnym. Czy nigdy nie myśleliście o małżeństwie?

M.S.: - Nie mieliśmy i nie mamy potrzeby legalizowania naszego związku. Codziennie robimy to we własnym sumieniu i do tego nie są nam potrzebne żadne dokumenty.

P.Sz: - Wracamy do siebie każdego dnia, to wystarczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji