Artykuły

Głos po stronie Natury

"Widma" w reż. Barbary Sass w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Spektakl otwiera głos z zaświatów - anielski sopran Gabriela. Jego siostra bliźniaczka Porcja Caughlan ma 30 urodziny. Od rana pije, by zapomnieć, że musi obchodzić je także za swojego brata, który od 15 lat nie żyje. Ale whisky nie rozjaśni nieba. Ciężkie chmury niezmiennie będą przypominać wzburzoną rzekę, w której utonął Gabriel. To czarne niebo nad wrzosowiskiem w dekoracji Grzegorza Małeckiego pozostanie tu do końca. Towarzyszyć nam będzie długo po wyjściu z teatru.

Świat dramatu Mariny Carr to świat kobiet. Tylko w nich płynie krew. W irlandzkim miasteczku Belmont tylko one mają temperament, robią awantury, tańczą w barze, kochają się pod gołym niebem nad rzeką. Ta energia nie czyni ich szczęśliwymi. Nie czerpią radości ani z rodziny, ani ze związków poza nią. W każdym pokoleniu tkwi zadra, mroczna tajemnica, która uruchamia moc niszczenia. Nestorka rodu Blaize Scully (Barbara Wałkówna) na wózku inwalidzkim, przeżywszy bogobojnie pierwsze 80 lat życia, poprzysięgła drugie tyle jątrzyć i kląć jak szewc. Ten plugawy język zatruwa wszystko wokół, jest samospełniającą się złą wróżbą. To ona mówi o złej krwi, która przekreśla szanse tej rodziny na normalne życie.

Zatem Portia nie jest normalna. Nie jest normalną matką, żoną ani kochanką. Kocha i nienawidzi jednocześnie. Ewa Audykowska-Wiśniewska stworzyła portret kobiety dziecka, która jest do wszystkiego zdolna i wszystko można jej wybaczyć. Jest naturalna, spontaniczna, pierwotna w reakcjach i kusząca. Tak jak niegrzeczne dziecko nie poddaje się tym, którzy chcą ją wychować. Urabiać do społecznie akceptowanych ram. Jak woda z rzeki Belmont nie daje się formować, ucieka między palcami. Bo Portia to sama natura. Bose stopy są nie tylko znakiem niezależności. To znak intymnego kontaktu z matką ziemią. Tej ziemi nigdy nie opuszcza, nie wyjeżdża z doliny Belmont, bo musi trwać na jej straży.

Porcję znamy od zawsze. Jest Antygoną, bo walczy o pamięć o nieżyjącym bracie. Jest Elektrą nierozerwalnie złączoną z bratem, z którym dzieli duszę. Jest Edypem, bo jej udziałem stał się kazirodczy związek z Gabrielem.

"Widma" Barbary Sass to feministyczny dramat. Nie jest manifą ze sloganami o równouprawnieniu. Trudno w ogóle o nim mówić. Mężczyźni widziani przez Marinę Carr to cienie, safanduły i ciemięgi, popijający herbatkę. Sly Scully (Andrzej Wichrowski) potulnie znosi wyzwiska matki, która z wózka iwalidzkiego wrzeszczy doń "zamnij się, skurwielu!". Rafael Coughlan (Dariusz Siatkowski) nawet nie mruga, gdy dosiadająca go okrakiem Porcja opowiada mu o zdradzie z barmanem. Senchil Dorley (komiczny Andrzej Głoskowski) nosi torebkę i podaje zapalone papierosy swojej żonie - prostytutce, kpiącej, że jej małżonek nie urodził się, tylko "został zrobiony na drutach w niedzielne popołudnie".

"Widma" oddają głos kobietom. Razem z Porcją upominają się o ich prawo do stanowienia świata i o prawo do ponoszenia konsekwencji swoich czynów. Bo tylko one wiedzą, czego naprawdę chcą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji