Artykuły

Odgrzane duże jasne

Andrzej Jarecki nazwał "zdumiewającym" fakt wznowienia po 10 latach współczesnej polskiej komedii, współczesnych polskich autorów. Ma rację. Wątłość fabuły, dorywcza użytkowość, ograniczenie pola obserwacji sprawiają, że takie komedie - z nader nielicznymi wyjątkami - mają żywot efemeryczny.

"Duże jasne" Jarosława Abramowa i Andrzeja Jareckiego cieszyło się przed laty dużym powodzeniem. To także żaden argument. Śmiech był towarem deficytowym i mocno poszukiwanym.

Po upływie lat dziesięciu ostały się dobrotliwe żarty z drobnomieszczańskiego obyczaju, z zachowawczego myślenia małomiasteczkowych tuzów, i ostała się zabawna konfrontacja tradycyjnej chłopskiej mentalności z tym, co nieodparcie wtargnęło na starą wieś. Skeczowość "Dużego jasnego" zachowała w tych partiach zastanawiającą świeżość. Zagrała też nieźle osoba Dyrektora uszczęśliwiacza na siłę, mimo wszystko - postaci pozytywnej. Nie zagrał natomiast indywidualista i najtęższa głowa w miasteczku - ów Michał, siedzący na kamieniu jak Szymon na słupie - jego sceptycyzm stał się zwykłym zrzędzeniem i przykrywką dla nieróbstwa: stać z boku i mieć za złe, zawszeć to najłatwiej.

Wyszła też na wierzch, jeszcze mocniej niż przed 10 laty, powierzchowność i płycizny tej sztuki, która miała przecież szanse stać się jednym ze zwierciadeł (a że krzywych - to nic nie szkodzi). I obecnie nie pomogła w tym wypadku zmiana zakończenia - które sceptycznie, żartobliwie nawiązuje do Wesela - i napis "Remanent", wywieszany gdy już kurtyna opada.

Ludzie się nie zmienili, chociaż zmieniły się warunki ich powszechnego życia? Nie ma obaw. Zmienione warunki życia każdego roku, każdej chwili zmieniają ludzi. Nie wyłączając Proboszcza, i także Dyrektora.

Wyreżyserowała "Duże jasne" Olga Koszutska, starając się uwypuklić intencje autorów i prosto podać widowni dowcipy i półdowcipy, których jest sporo. Zespół bawił jak umiał, z energiczną Panią Jadzią czyli Zofią Streer na czele. Krzyż pański ma ta kobieta z rozczarowanym do wszystkich i wszystkiego Michałem, którego zagrał sympatycznie Tadeusz Wieczorek. Wymienię jeszcze zasłużonych aktorów Teatru Ziemi Mazowieckiej: Jerzego Radwana, Tomasza Mościckiego, Władysława Osto-Suskiego... Andrzej Prus udowodnił, że na nałogu opilstwa się nie zna, a Marek Kępiński - że nie ceni zawodowego dyrektorowania.

Zabawne dekoracje są dziełem Wojciecha Siecińskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji