Artykuły

Komu Feliks z łaski

Umarł Feliks Łaski, a wraz z nim umiera jego idea nagradzania artystów warszawskich scen. Najmniej bowiem na Feliksach zależy samym artystom - pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.

Za kilka dni powinny zostać ogłoszone nominacje. Za miesiąc w wykwintnych salach hotelu Bristol zebrałaby się śmietanka towarzyska Warszawy, a Izabella Cywińska, jako przewodnicząca jury, podałaby nazwiska laureatów tegorocznych Feliksów. Byłaby to VII edycja teatralnego święta, jakie zafundował warszawskim artystom Feliks Łaski [na zdjęciu], filantrop z Londynu. Święta jednak nie będzie, a w każdym razie nikt specjalnie nie zawraca sobie głowy jego organizacją. - Jurorzy oglądali przez cały uprzedni sezon spektakle w warszawskich teatrach - relacjonuje Izabella Cywińska, przewodnicząca jury. - Po wakacjach jeszcze się jednak nie spotkaliśmy. Jak nie ma pieniędzy, to nie ma też entuzjazmu.

Pieniędzy nie ma, bo rodzina Feliksa Łaskiego nie podzielała jego miłości do polskiego teatru. Nieoficjalnie mówi się, że wdowa po Łaskim nie odpowiedziała nawet Zbigniewowi Liberze, dyrektorowi teatru Ateneum (organizatorowi tegorocznej edycji Feliksów), na list z pytaniem o dalsze losy nagrody. Zaś pieniądze zdeponowane jeszcze przez samego darczyńcę w jednym z polskich banków z myślą o Feliksach zostały podobno przez jego bliskich cofnięte.

- Szkoda, że nikt się z sercem za tę sprawę nie wziął - martwi się Izabella Cywińska. - O takich ludziach jak pan Łaski powinno być głośno. Jako przewodnicząca jury swoje zadanie wypełniam, ale co dalej - nie wiem. Jestem zbyt zajęta.

I bez wsparcia londyńskiego biznesu Feliksy mogłyby być wciąż przyznawane. Biuro Teatru i Muzyki zdecydowało się bowiem pomóc w zdobyciu pieniędzy na nagrody dla artystów warszawskich scen. Janusz Pietkiewicz, dyrektor Biura, spotkał się pół roku temu ze Zbigniewem Liberą, by się naradzić, jak utrzymać imprezę przy życiu. - Ofiarowaliśmy pomoc w zainteresowaniu na przykład jakiegoś banku sfinansowaniem nagród - przyznaje Kalina Zalewska z Biura Teatrów. - Wystarczyło, żeby przedstawiciele warszawskich scen skrzyknęli się i założyli fundację, na której konto można by przekazać pieniądze.

Potrzeba było kilku znanych nazwisk, które ewentualnemu sponsorowi by coś mówiły. Niestety, przez pół roku nikt w sprawie fundacji nie kiwnął palcem.

Syrena dobrej myśli

Zbigniew Libera jest nieuchwytny, a nawet - jak mówi jego sekretarka - gdyby uchwytny był, to i tak nic na temat Feliksów nie miałby do powiedzenia. W Teatrze Powszechnym również bezradnie rozkładają ręce. Nagabywani artyści proszą, by ich w ogóle do sprawy Feliksów nie mieszać. Dobrej myśli jest tylko Barbara Borys-Damięcka, kierująca teatrem Syrena i zasiadająca w jury.

- Przed wakacjami ustaliliśmy, że impreza się odbędzie - mówi Borys-Damięcka - Choćby przez pamięć o Feliksie Łaskim. Będziemy wręczać dyplomy i statuetki (jeśli nie okażą się za drogie). Ale bez nagród pieniężnych ciężko będzie w następnych latach Feliksy utrzymać.

Pani dyrektor przyznaje, że od czasu przedwakacyjnych ustaleń nic się nie wydarzyło. I choć za parę dni należałoby przedstawić nominowanych, to spotkania jurorów jeszcze nie zaplanowano.

Wypchane koperty

Całowanie po rękach Feliksa Łaskiego przychodziło dyrektorom teatrów łatwo. Artystom odbieranie porządnie wypchanych kopert jeszcze łatwiej. Kiedy jednak teatralne święto służące integracji środowiska trzeba zorganizować samemu - nagroda przestaje mieć znaczenie. Nie ma pieniędzy, nie ma entuzjazmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji