Artykuły

Podpatrywanie życia

DOŚĆ często zdarzają się nam bezpodstawne fascynacje roz­maitymi produktami świata za­chodniego. Często obserwujemy bez­przykładny zachwyt nad tym, co po­siada etykietkę made in England, France czy USA. Pisałem o tym nie­dawno, a wracam dlatego, że kolej­na premiera w Teatrze Kameralnym zestawiona z omówioną na tych ła­mach "Szczęśliwą przystanią" stanowi zaprzeczenie słuszności takiej posta­wy. O ile bowiem w dziedzinie dóbr materialnych często znacznie ustępu­jemy Zachodowi, o tyle kultura, jej jakość dostarcza przykładów dosadnej przewagi naszego systemu.

"Pokój na godziny", debiut młode­go czeskiego pisarza Pavla Landovsky'ego, ma wiele wspólnego ze "Szczęśliwą przystanią" Ardena. Prze­de wszystkim wywodzi się z tego sa­mego nurtu nowego realizmu, który tak mocno oddziałał na sztukę czeską. Wpływ ten ujawnił się najsilniej w prozie znakomitych opowiadań Hrabala i głośnych filmach Formana. Utwór Landovsky`ego jest egzemplifikacją tej metody na gruncie teatral­nym. Wspólny dla Ardena i czeskiego pisarza jest także temat. Obu intere­suje sytuacja ludzi starych, ich stosu­nek do własnej przeszłości, analiza tęsknoty za młodością i jej urokami. O ileż lepszą sztuką jednak jest "Po­kój na godziny" Landovsky`ego. Prze­de wszystkim dlatego, że autor cały czas utrzymuje się w jednolitej, werystycznej konwencji, nie dokonując żadnych efekciarskich wolt. Wprowa­dzając konieczne przy tym założeniu ograniczenia ilości uczestników akcji i terenu ich działania, pokazuje nam bardzo wiernie sytuację i zachowanie czwórki swoich bohaterów, umieję­tnie różnicując ich reakcję i stawia­jąc przed nami jakby mimochodem zawsze aktualny problem stosunku do życia. Stosunek ten wywiedziony z wyobrażeń plebejskich ma kształt nieskomplikowanego hedonizmu, a wyrazicielem tej postawy jest Fano - krwisty, pozbawiony kompleksów po­tomek Szwejka, wyzuty z subtelniejszej wrażliwości, ale zawsze ciekaw życia, żywiołowy sensualista.

Wrocławskie przedstawienie, jeśli wierzyć relacjom, jest dość wiernym odtworzeniem pierwszej realizacji tej sztuki na scenie Cinehornego Klubu w Pradze. Giovanni Pampiglione sprawnie wyreżyserował spektakl, skrupulatnie trzymając się wskazań autora, kładąc nacisk na wypointowanie momentów humorystycznych i sprawne ogrywanie rekwizytów. Ogromną rolę w przedstawieniu od­grywa scenografia. Plastyczna oprawa widowiska, przygotowana przez Alek­sandra Jędrzejewskiego, jest bardzo sugestywna i naszpikowana licznymi akcentami specyficznego humoru, po­legającego głównie na zderzeniu nie­bywałego brudu i zaniedbania panu­jącego w mieszkaniu dwu starców z zabawną pomysłowością rozmaitych urządzeń i komiczną organizacją ży­cia obu lokatorów, np. kominek, wiszące lustro nad łóżkiem rodem z nieco wyuzdanego buduaru, wreszcie miesz­kańcy tego pomieszczenia, równie zużyci jak otaczające ich sprzęty. Ko­stiumy obu starców utrzymane w kon­wencji chaplinowskiej czynią z nich postacie komiczne, nie pozbawione charakterystycznego liryzmu. Star­ców grają Ryszard Kotys i Andrzej Mrozek. Obie role są udane, choć obie w odmienny sposób. Hanzel An­drzeja Mrozka posiada więcej cech komicznych, jest to jednak komizm głównie zewnętrzny, bardziej co praw­da efektowny, ale tkwiący w gestach i sposobie mówienia, nieco wobec wi­dza kokieteryjny i rzadko sięgający głębiej. Znacznie ciekawszą rolą jest Fano - Ryszarda Kotysa. I w nim tkwi spora doza komizmu, niewypracowanego jednak, rodzącego się mi­mochodem, niejako poza aktorską świadomością. Aktor wie, że ma być rzeczywistym człowiekiem. Rezygnu­je z łatwego zabawiania publiczności, stara się kreowaną postać naładować gwałtownymi reakcjami, żywiołowo­ścią zachowań. I choć nie zawsze udaje mu się osiągnąć pełnego wyrazu w przedstawianiu impetycznej osobo­wości starego Fano, jest bardzo bliski całkowitego sukcesu. Druga para w tej sztuce: Zuzanna i Ryszard oraz perypetie istniejących między nimi powiązań stanowią tło, na którym Landovsky ukazuje stosunek do ży­cia głównych bohaterów utworu. Mimo założonej drugorzędności tych postaci, ich znaczenie w sztuce jest bardzo istotne, na nich bowiem kon­centruje się uwaga obu starców, a także w dużym stopniu widzów. Mar­ta Ławińska zagrała Zuzannę na ogół przekonywająco, z pewną dozą kokie­terii, niezdecydowania i kobiecej zło­śliwości. Najmniej podobał mi się Bo­gusław Danielewski. Zresztą godzenie trywialności pośpiesznie i dorywczo uwodzącego donżuana z konwenansami dobrego wychowania nie było rzeczą łatwą. Ostatecznym zwycięzcą tego turnieju życiowych postaw zostaje Fano, żyjący chwilą, zafascynowany bogactwem istnienia, wrażliwy na bezpośrednie doznania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji