Artykuły

Protesilas i Laodamia

Nikt tak jak Henryk Toma­szewski nie jest predestyno­wany do wystawienia "Protesilasa i Laodamii" Wyspiań­skiego. Wspaniały mim, twór­ca wrocławskiego Teatru Pan­tomimy szeroko znanego w Europie, dał się także poznać jako niebanalny inscenizator utworów dramatycznych, w których nie tylko gest lecz i słowo gra rolę. Jego poznań­ska inscenizacja znanej sztuki Peter Weissa "Marat-Sade" należy do najciekawszych wśród licznych wystawień tego ut­woru. Krystyna Skuszanka i Jerzy Krasowski zapraszając Tomaszewskiego do wystawie­nia ,,Protesilasa" na scenie Teatru Polskiego we Wrocła­wiu nie tylko wzbogacili dość monotonny zestaw sztuk w Roku Wyspiańskiego utworem ciekawym i mało znanym, lecz również umożliwili narodzenie się spektaklu, który wejdzie do historii scenicznych dzie­jów autora "Wesela".

Wyspiański nazwał "Protesilasa i Laodamię" tragedią, jest to raczej monodramat, da­jący te same prawa ruchowi i gestowi, co słowu. Można by powiedzieć, że utwór ten to tragedia na jeden głos, w któ­rej wszystko poza jedną wiel­ką rolą jest pantomimą. (Poło­wa postaci z Protesilasem na czele nie wypowiada ani jed­nego słowa). Tak więc Henryk Tomaszewski znalazł się tutaj w swoim żywiole.

Napisał "Protesilasa" poeta niespełna trzydziestoletni, będący zaledwie u progu kariery dramatopisarskiej, są jednak w tym utworze pomysły insce­nizacyjne zaskakujące śmia­łością i nowatorstwem, jest wszystko to, co stanowi no­vum teatru Wyspiańskiego. Słowo jest wsparte wizją pla­styczną, teatr ten tworzy mu­zyka słowa i obraz plastycz­ny integralnie ze sobą zespo­lone. W ,,Protesilasie" prócz innych środków używanych także i później zastosował Wy­spiański chwyt inscenizacyjny, który wielu ludzi teatru uwa­ża za próbę wprowadzenia do spektaklu projekcji filmowej. Pamiętajmy, jest to rok 1899, film zaledwie się rodzi i jeszcze nie wiadomo jak rozwinie się przyszła X Muza. W czym bowiem jak nie w myśli o ruchomych obrazach filmowych można szukać inspiracji takich wskazówek inscenizacyjnych jak te, w których Wyspiański każe pojawiać się na zasłonie w komnacie Laodamii wizji korabli Achajów płynących do Troi, lub łodzi Charona wio­zącego dusze zmarłych do pod­ziemi.

Można uważać tę tragedią - pisze Alicja Okońska w "Sce­nografii Wyspiańskiego" - za dzieło eksperymentalne wielkiego poety, za punkt wyjścia całej jego reformy teatru... Na szlakach twór­czych poszukiwań genialnego artysty teatru to dzieło jest może najbardziej odkrywcze; najdobitniej świadczy o kon­sekwentnie już wówczas rea­lizowanej drodze do teatru in­tegralnego... "Protesilas i Laodamia" w zestawieniu ze współczesnym Wyspiańskiemu teatrem jest czymś zupełnie rewelacyjnym. Jako reforma­tor inscenizacji staje tu Wys­piański blisko nowoczesnych koncepcji Piscatora, a na pew­no wyprzedza Craiga.

Nie miejsce tu na pełne omówienie inscenizacyjnego no­watorstwa Wyspiańskiego, chociaż nie w treściach lecz właśnie w teatralnej koncepcji leży wielkość tego utworu. Akcja tragedii zaczerpnięta została z mitu homeryckiego. Protesilas to jeden z wodzów achajskich; pierwszy wybiegł z okrętów na ląd trojański i zgodnie z przepowiednią delficką pierwszy zginął. Pozosta­ła w Phylace jego żona Laodamia jest prawzorem tych wszystkich kobiet w literatu­rze, których miłość silniejsza była niż śmierć. Wyspiański włożył w usta Laodamii wiel­ką pieśń miłości i tęsknoty, pieśń pełną subtelnych tonów, bogatą w odcienie psycholo­giczne, Laodamia przywołuje męża-kochanka, używa czarów i magii i wreszcie popełnia sa­mobójstwo, by połączyć się z ukochanym.

Henryk Tomaszewski, insce­nizator "Protesilasa i Laoda­mii" oraz twórca choreografii, zrobił przedstawienie wyjąt­kowej urody. Zgodnie z inten­cją autora i skłonnościami re­żysera, które się tak szczęśli­wie w tym spektaklu zbiegły, pantomima, wizja plastyczna jest tu wartością równorzędną tekstowi. Tomaszewski całość spektaklu, od pierwszego do ostatniego wejścia aktorów, rozegrał w konwencji panto­mimy. Aż dziw bierze jak wie­le może z aktorów dramatycz­nych wycisnąć ręka takiego mistrza gestu jak Tomaszew­ski. Ma się uczucie, że to nie aktorzy wrocławskiego Teatru Polskiego a wręcz zawodowy zespół pantomimiczny.

Reżyser okroił tekst, przede wszystkim partie chóru, pozo­stawiając Laodamii wielki mo­nolog o miłości, tęsknocie i śmierci. Gra Laodamię świet­na wrocławska aktorka ANNA LUTOSŁAWSKA. Grała kiedyś tę rolę Helena Modrzejewska; był to rok 1903 i ostatni jej występ w Polsce. Grała Lao­damię Stanisława Wysocka. Rola Laodamii pociągała wiel­kie tragiczki, zawiera bowiem materiał na kreację pierwszej wody. Lutosławska wyszła obronną ręką z niełatwego za­dania. Pięknie mówi wiersz, ma piękny gest, w ostatnich scenach osiąga wyżyny tragiz­mu.

Tomaszewski skorzystał nie ze wszystkich sugestii insceni­zacyjnych Wyspiańskiego. Zre­zygnował, na przykład, z pro­jekcji filmowych. Sceny ilu­strujące opowiadanie Aojdesa (FERDYNAND MATYSIK) ro­zegrane są pantomimicznie, nie ma obrazu z łodzią Charona i uchodzących w podziemia du­chów Protesilasa i Laodamii. Spektakl jest zwarty, jedno­lity stylistycznie, o dobrym, równym tempie. Wiele scen (np. sceny z Nudą i Snem, śmierć Protesilasa), można po­równywać z najbardziej twór­czymi osiągnięciami Toma­szewskiego w jego macierzys­tym teatrze.

Ciekawe kolorystycznie de­koracje, a przede wszystkim doskonałe kostiumy są dziełem WŁADYSŁAWA WIGURY, muzyka - ADAMA WALACIŃSKIEGO. Są one nie tłem, czy oprawą przedstawienia, stanowią integralną całość z koncepcją reżyserską i choreo­graficzną. Nie często widuje się inscenizacje tak jednolite, tak dopracowane w najmniej­szym szczególe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji