Artykuły

"Sędziowie" współczesnej Polski

"Sędziowie" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Anna Agustynowicz pokazała, że w "Sędziach" jest bezkompromisowa, bolesna krytyka współczesnego, polskiego bagna moralnego, ale też co znaczy w teatrze słowo, rytm i melodia poetyckiego języka.

Tego nie było w Teatrze im. J. Osterwy od lat: przez godzinę, bo zaledwie tyle trwa spektakl, nie skrzypnęło żadne krzesło. Być może dlatego, że ta wiwisekcja polskości była piorunująca, ale także dokuczliwa - na zakończenie okazało się, że publiczność wcale nie była skora do gromkich owacji. Anna Augustynowicz zadbała o formę, zrobiła piękny spektakl, zbudowała własny teatralny i klarowny język, który w połączeniu z oszczędną, acz wyrazistą scenografią i takąż muzyką dał efekt w postaci oryginalnego dzieła.

Dramat został napisany przed Stanisława Wyspiańskiego przed ponad stu laty. Widz łatwo zauważy, że sztuka nawiązuje do konstrukcji dramatu antycznego. Opowiada historię morderstwa w karczmie pod Lwowem. Karczmarz Samuel (Henryk Sobiechart) ma dwóch synów: Natana (Jacek Król) i Joasa (Maria Wieczorek). Natan uwodzi i zmusza do dzieciobójstwa biedną służącą Jewdochę (Barbara Prokopowicz), której w wieku dziecięcym pozbył się ojciec, Dziad (Andrzej Golejewski). Rozpaczającą Jewdochę Samuel i Natan postanawiają zabić...

"Sędziwie" to dramat o winie, karze, odkupieniu, na dodatek - podany w kontekście stosunków polsko-żydowskich, które jednak są tu tylko pretekstem do ukazania, że nie inność jest ważna, lecz - mówiąc najprościej - prawda, która jest ponadnarodowa, ponadkulturowa, ponadreligijna.

"Sędziowie" Anny Agustynowicz ukazują społeczno-moralną degrengoladę Polaków, którzy chętnie przywdziewają kostium dobrych katolików, ale nie chcą prawdy, tolerują skorumpowane i zakłamane systemy ocen i sądów. Aluzje do "komisji śledczych" są aż nazbyt wyraźne, podobnie - do banalizujących ludzkie dramaty mediów. Rzut oka na dekoracje nie pozostawia wątpliwości. Scenograf Marek Braun zrezygnował z jakichkolwiek dekoracji "z epoki", zaprojektował szaro-czarną przestrzeń, przedzieloną ekranem przypominającym telewizor. Udręczona jednostka w takim systemie nie ma nawet brzytwy, której mogłaby się chwycić. Dramat czyni jej lament absolutnie samotnym. Augustynowicz przekonuje, konstruując własny język teatralny, że nie trzeba wyrywać włosów z głowy ani bić po mordzie, żeby pokazać Polskę jako gnijącą ranę. Wystarczy słowo. To spektakl odrzucający tak ulubioną przez szeroką publiczność psychologię w grze aktorów, zastępując ją apoteozą sensu słowa i gry aktorskiej, które niebywale spiętrzają emocje.

Pochwalić trzeba cały zespół aktorski, ale zauważyć szczególnie należy Barbarę Prokopowicz - jej lament jest elegią przejmującą do szpiku kości. Kapitalna muzyka Jacka Wierzchowskiego została rozpisana na grające "na żywo" skrzypce, bębenek i ... makiwary, a dźwięk ucieranego maku brzmi jak przestroga i proroctwo antycznego chóru.

W spektaklu nie ma happy endu. Wanda Kowalska ubrała aktorów w czarne proste kostiumy i w rękawice symbolizujące fakt, że nasze czyny ubieramy w rękawice ideologii. I tylko dziecko nie ma rękawic, jest istotą czystą moralnie, wyrokującą zgodnie z prawdą. Lecz dziecko to przyszłe pokolenia, a być może nasza przeszłość, która nie wróci?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji