Artykuły

Teatr muzyczny w Toruniu nie jest nam potrzebny!

Kuriozum, bezsens, porażka, strzał w kolano - tak o decyzji radnych sejmiku dotyczącej budowy teatru impresaryjnego w Toruniu mówią szefowie scen teatralnych w regionie. Najgorsze jest to, że w żaden racjonalny sposób uzasadnić jej się nie da - piszą Joanna Lach i Anna Tarnowska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Dawno żadna kulturalna inicjatywa marszałka nie wzbudziła takich kontrowersji, jak pomysł budowy regionalnego teatru impresaryjnego. Chodzi o plany założenia nowego teatru, który byłby swoistą hybrydą - z jednej strony spełniałby funkcję impresaryjną, a z drugiej prowadziłby też autorską działalność. W kasie urzędu jakimś cudem udało się znaleźć na to ponad milion złotych, podczas gdy inne instytucje kultury słyszą słowa "Pieniędzy nie ma" i obcina się im dotacje. Na sesji sejmiku wojewódzkiego inicjatywa podzieliła radnych wojewódzkich, ale ostatecznie udało sieją przeforsować. Pomysł utworzenia takiego teatru jest zły. Powodów jest co najmniej kilka.

Wyrzucanie kasy

Powód pierwszy - pieniądze. Za 1,3 mln zł, bo taka kwota figuruje w uchwale sejmiku, działalności takiego teatru prowadzić się nie da. Impresariat to koszty sprowadzania spektakli i konieczność płacenia artystom honorariów. Do tego dochodzi utrzymanie budynku - w przypadku Torunia siedzibą ma być pałac Dąmbskich, który wymaga kosztownej adaptacji do prowadzenia takiej działalności - a także wynagrodzenia dla pracowników. Ponadto sam pałac nie jest dostosowany do wystawiania spektakli. - Nie ma do tego warunków, główna sala, tzw. złota, jest salą balową, nie teatralną - mówi Witold Chmielewski, artysta plastyk, kierownik działającego w pałacu Zakładu Plastyki Intermedialnej UMK. - Poza tym w pałacu są ograniczone możliwości adaptacyjne, bo to zabytek.

Podobno w nowym teatrze ma być zatrudnionych na etatach tylko kilka osób. - Gdyby na tym skończyła się działalność tworzonego w Toruniu teatru, pieniędzy by wystarczyło - szacuje Jan Polak, dyrektor Teatru Impresaryjnego we Włocławku. Ale na tym się nie skończy, bo teatr ma podobno przygotowywać także własne spektakle i jeździć z nimi po regionie. A przygotowanie premier generuj e dodatkowe koszty. - Jeśli do impresariatu dołączyć własną, autorską działalność, ta kwota wydaje się już śmiesznie niska - mówi Polak.

Ponad milion złotych, które pochłonie z budżetu marszałka powołanie do życia nowej instytucji, można było spożytkować na dodatkowe premiery w Operze Nova albo działalność Filharmonii Pomorskiej, która nie może zapraszać do siebie gwiazd estrady tak często jak dawniej, bo nie stać ją już na honoraria.

Dla kogo ten impresariat?

Inną sprawą jest to, że impresaryjny teatr muzyczny jest po prostu niepotrzebny. Choć program jego działalności nie został jeszcze sprecyzowany, mówi się o piosence aktorskiej i angażowaniu zdolnej młodzieży, np. absolwentów bydgoskiej akademii muzycznej. Tymczasem w regionie są już imprezy, które właśnie tym się zajmują (np. festiwal Serca Bicie, FIPA w Pałacu Młodzieży czy toruński Festiwal Piosenki i Ballady Filmowej).

Teatr nie wypełni więc żadnej kulturalnej luki, bo w swoich celach pokrywa się z tym, co realizują inne instytucje w regionie i prywatne impresariaty. Ale taka instytucja wydaje się być bardzo potrzebna Toruniowi. Na przykład do zagospodarowania sali budowanej na Jordankach. Nowy obiekt nie będzie stał pusty, a mieszczący się w nim teatr zapewniłby mu właściwą promocję. Nieoficjalnie to właśnie Jordanki mają być docelową siedzibą nowego teatru. Urząd Marszałkowski nie potwierdza tych informacji, ale i nie zaprzecza - rzeczniczka marszałka nie odpowiedziała nam na to pytanie. Grzegorz Grabowski, prezes toruńskich Jordanek, twierdzi, że nowa sala będzie obiektem otwartym dla wszystkich imprez. - Już wcześniej mieliśmy plany nawiązania współpracy z teatrami muzycznymi z G dyni czyż Łodzi. Teraz dowiadujemy się, że taki teatr powstanie w Kujawsko-Pomorskiem. Jeśli będzie chciał korzystać z naszych pomieszczeń, nie widzę przeszkód - mówi Grabowski.

Kto to wymyślił?

Pozostaje pytanie, czy Urząd Marszałkowski powinien finansować jakiekolwiek instytucje o funkcjach impresaryjnych. Elżbieta Krzyżanowska, szefowa sejmikowej komisji kultury i dziedzictwa narodowego, uważa, że nie: - To powinna być inicjatywa prywatna, którą ewentualnie można byłoby wspierać, ale nie finansować.

Na środowej sesji rady miasta suchej nitki na pomyśle marszałka nie zostawili bydgoscy radni. "Marszałek postanowił z budżetu województwa sprowadzić do Torunia spektakle piosenki aktorskiej w stylu Kabaretu Starszych Panów, zamiast docenić i dofinansować własnych śpiewających aktorów z Teatru Wilama Horzycy czy solistów Opery Nova. To kpina z artystów i pracowników wojewódzkich instytucji kulturalnych".

Bydgoscy radni uważają także, że samorządy regionalnie nie powinny zakładać instytucji rozrywkowych, a plany utworzenia teatru impresaryjnego nazywają marnotrawieniem publicznych pieniędzy i "kulturalnym gadżetem" marszałka.

Zapytaliśmy rzeczniczkę Urzędu Marszałkowskiego, kto stoi za tym kuriozalnym pomysłem i jakie będą rzeczywiste koszty funkcjonowania tej instytucji. Odpowiedzi nie dostaliśmy. Nie dostali jej także radni, którzy przeciwni teatrowi impresaryjnemu o to samo zapytali marszałka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji