Artykuły

Prostota jest siłą

JANKA JANKIEWICZ-MAŚLĄKOWSKA i TOMASZ MAŚLĄKOWSKI tworzą wrocławski LALE.Teatr. Sami wymyślają, co chcą pokazać "najnajom", przygotowują premierę dla dzieciaków, dbają o muzyczną oprawę i występują.

Potrafią zajmować się dziećmi z wrodzonym talentem, pielęgnowanym starannie w formacji LALE.Teatr.

O Jance Jankiewicz-Maśląkowskiej i Tomaszu Maśląkowskim [na zdjęciu w "Podłogowie"] - aktorach, pisze Małgorzata Matuszewska:

Kiedy wyszli przed publiczność premierowego spektaklu "Ściana. Banana", na który zapraszają tzw. najnajów, czyli widzów najmłodszych, w wieku od zera do trzech lat, jakieś dziecko, zaintrygowane teatralną rzeczywistością, zapytało szeptem (scenicznym, jakżeby inaczej): "Co oni robią?".

Janka Jankiewicz-Maśląkowska i Tomasz Maśląkowscy tworzą wrocławski LALE.Teatr. Sami wymyślają, co chcą pokazać "najnajom", przygotowują premierę dla dzieciaków, dbają o muzyczną oprawę i występują.

Drobna, ciemnowłosa aktorka jeszcze przed przedstawieniem podeszła do młodej mamy dwójki dzieci. Starsze przyszło uczyć się teatru, młodsze, jeszcze śpiące w chuście w objęciach mamy, można było tylko oswajać z hałasem. Janka Jankiewicz-Maśląkowska pomogła kobiecie usiąść wygodnie i zapanować nad sytuacją. Pomyślałam, że z dziećmi ma nie tylko teatralne doświadczenie. I rzeczywiście. Twórcy LALE.Teatr są rodzicami trzyletniego Antoniego, a sama Janka pochodzi z wielodzietnej rodziny.

- Moi rodzice nie są artystami, mam dziewięcioro rodzeństwa - uśmiecha się. - Najmłodszy brat niedawno poszedł do pierwszej klasy - dodaje.

Młoda aktorka jest warszawianką z urodzenia. - Kiedy byłam dzieckiem, rodzice cały czas pracowali, bo prowadzą firmę. Chowaliśmy się trochę sami, więc musieliśmy się uczyć odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale też za nasze rodzeństwo - opowiada. Tomasz, który ma tylko młodszą o rok siostrę i brata, podczas każdej wizyty w rodzinie żony potrzebuje trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do wielu osób w otoczeniu.

Janka jest absolwentką Wydziału Lalkarskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, filia we Wrocławiu. Tu poznała przyszłego męża.

A trzy lata temu spotkała Katarzynę Pałkę, także lalkarkę. Razem wystawiły spektakl "Domowe duchy. Atlas kieszonkowy" na podstawie opowiadań Dubravki Ugreśić. Janka wzięła się za scenariusz, reżyserię, razem z koleżanką stworzyła scenografię, opracowała spektakl muzycznie i wystąpiła w przedstawieniu. Jest wszechstronna i pełna energii, "Domowe duchy. Atlas kieszonkowy" powstał zaraz po skończeniu szkoły teatralnej (Janka Jankiewicz-Maśląkowska jest absolwentką Wydziału Lalkarskiego rocznik 2010). Już wtedy starała się zerwać z tradycyjnymi konwencjami teatralnymi. A spektakle, które tworzą z Tomaszem (zaczęli od "Podłogowa" wystawionego na scenie Wrocławskiego Teatru Lalek przed ponad rokiem, by później wspiąć się na "Ściana. Banana"), są w dziecięcym teatrze czymś wyjątkowym i niezwykłym.

Przecież prawie nie używają słów, posługują się właściwie tylko ruchem. Muszą być spokojni, opanować emocje, nie mówić zbyt głośno, nie używać głośnych dźwięków. Dlaczego? Bo maluchy mogą się wystraszyć.

Jak powstał LALE.Teatr?

- Postanowiliśmy zwołać ludzi interesujących się teatrem lalek -opowiada Janka.

Na portalu społecznościowym założyli grupę, którą nazwali: lale.li.lo.lu.ly.l stąd wzięła się nazwa, którą dla ułatwienia zmodyfikowali.

Tomasz Maśląkowski dyplom wydziału lalkarskiego dostał w 1999 roku. Zagrał w spektaklach dyplomowych: Pijaka w "Małym Księciu" w reżyserii Aleksandra Maksymiaka i Burmistrza w "Ali You Need..." w reżyserii Piotra Tomaszuka.

- Nie chciałem być politologiem - śmieje się. - Nie dostałem się na politologię, a na lalki - tak. Ale pierwszy rok to była masakra - dodaje.

Dziś sam wykłada na wydziale lalkarskim - uczy klasycznych technik, posługiwania się jawajką (pochodzącą z azjatyckiego teatru lalkowego, jej głowa jest osadzona na kiju, a rączki prowadzi się za pomocą drutów) i pacynką (aktor wkłada ją na rękę jak rękawiczkę i animuje, ruszając palcami). I choć lubi uczyć młodych aktorów posługiwania się pacynkami, to jednak sam używa ich niezbyt często.

- Sam dziś nie używam lalek - śmieje się. - Pierwszą grałem zaraz po szkole teatralnej, w Opolu, jawajki chyba nigdy nie używałem - opowiada. - Dziś lalka powstaje na potrzeby chwili, bo sam teatr lalek wciąż poszukuje nowych form - tłumaczy. I dodaje, że kocha lalki tradycyjne, ale nie uważa, żeby były konieczne w teatralnej inicjacji. - Widz powinien sam stwarzać sobie teatralną rzeczywistość, oczywiście z naszą pomocą - mówi.

I chyba na tej swoistej filozofii opierają się spektakle LALE.Teatr, które realizują razem z żoną. W Opolskim Teatrze Lalki i Aktora występował od czasu skończenia studiów, a potem przeniósł się do Wrocławia.

Dzieciaki przychodzące do Wrocławskiego Teatru Lalek znają dobrze Smoka z przedstawienia "Rudy Dżil i jego pies", Żołnierza z "Czarodziejskiego krzesiwa" i Dryblasa ze "101 dalmatyńczyków".

Opowiadając o pracy w teatrze, Tomasz Maśląkowski wręcza watę cukrową synkowi. Z prostego ruchu powstaje miniteatr: w rękach aktora wata na chwilę staje lalkową buźką. - Aż strach kroić kanapkę - żartuje ojciec Antka.

Często współpracuje z teatralnym kolegą, Radosławem Kasiukiewiczem. On wystąpił jako "M" w jego spektaklu "W okolicach mojej zmarszczki mimicznej znajduje się centrum samego centrum", był Pączkiem w "Mikołaju w Teatrze Lalek". We wrocławskim Antykabarecie (spotkaniach kabaretowych odbywających się 13. dnia miesiąca) razem występowali jako "ludzie z plecakami", komentując zabawnym wrocławską rzeczywistość,

Janka Jankiewicz-Maśląkowska początkowo nie zamierzała zostać aktorką lalkarką. Przez chwilę jednak studiowała wiedzę o teatrze w Krakowie.

- Zdawałam na wydział aktorski, nawet nie do końca zdawałam sobie sprawę z istnienia lalkarskiego - żartuje. Papiery na "lalki" złożyła w ostatnim dniu pierwszego etapu i dostała się bez problemu. - Po pierwszym roku stwierdziłam, że chcę zostać - wspomina.

Dziś oboje nie mają zbyt wiele czasu. W teatrze bazują na prostych środkach wyrazu. - Prostota jest siłą - uważa Tomasz Maśląkowski.

Z synkiem Antonim lubią chodzić do Ogrodu Staromiejskiego przy Teatrze Lalek. - Dzień z Antonim jest pełen niespodzianek, plany co chwila ulegają weryfikacji - śmieje się ojciec Antka. Ponieważ dziecku trzeba poświęcić dużo czasu, więc próby teatralne są krótkie, zwarte i intensywne. - Spektakl próbujemy między różnymi zajęciami z dzieckiem - śmieją się.

Przedstawienie dla najmłodszych maluchów tworzą przecież od podstaw.-Przyjeżdżamy do teatru, trzeba ustawić światła, rozstawić dekoracje, a przedstawienie zaczyna się od razu. Gramy i od razu trzeba się zwijać - opowiadają.

Za świetne "Podłogowo" zebrali już kilka ważnych nagród. Cieszą się z nich bardzo. Antek lubi ich słuchać, w świecie teatru czuje się świetnie. Chłopcu bajki czyta mama. - Słuchamy wciąż "Pippi Langstrump" w interpretacji Edyty Jungowskiej - opowiada Janka Jankiewicz-Maśląkowska. - Czytaliśmy już "Dzieci z Bullerbyn" - dodaje. Chyba wybierzemy się na to do teatru, Antek powinien się już dobrze na tym bawić.

Po " Podłogowie" i spektaklu "Ściana. Banana" czas na następny etap pomagania dzieciom w zrozumieniu najbliższego otoczenia. Może zajmą się teraz sufitem? - Teatralnych planów mamy aż za dużo - śmieje się Janka Jankiewicz-Maśląkowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji