Artykuły

Brytanio, ojczyzno moja!

"Wygnanie" w reż. Oskarasa Koršunovasa z Lietuvos Nacionalinis Dramos Teatras w Wilnie na III Spotkaniu Teatrów Narodowych w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Są spektakle, na które patrzę z zazdrością: dlaczego nie powstały u nas? Takie jak "Wygnanie" z Narodowego Teatru Dramatycznego z Wilna.

Dramat Mariusa Ivaškevieiusa pokazany w ramach warszawskiego Spotkania Teatrów Narodowych to sztuka o nas, wschodnich Europejczykach, wygnanych z raju swoich ojczyzn i szukających nowej tożsamości w zglobalizowanym świecie.

Ten blisko pięciogodzinny spektakl opowiada o problemie emigracji zarobkowej z ostatnich lat. Na ten temat powstała w Polsce właściwie tylko jedna sztuka: "From Poland with Love" Pawła Demirskiego, zrealizowana w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku w 2005 r. Demirski pisał ją u progu wielkiej fali emigracji, którą wywołała akcesja Polski do UE. Jego bohaterowie kombinują pieniądze na bilet do Londynu i zastanawiają się, co ich właściwie łączy z Polską, która przekształca się w Poland - prowincję kosmopolitycznego Eurolandu. Biało-czerwone barwy kojarzą im się z puszką Coca-Coli, ale nie z miejscem, w którym się urodzili i z którego chcą uciec.

Napisany pięć lat później dramat Ivaškevieiusa opisuje podobny problem z tożsamością Litwinów, którzy po otwarciu granic ruszyli do Norwegii i Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu pracy i perspektyw. To zjawisko jest na Litwie katastrofą, w ciągu ostatnich 20 lat wyemigrowało 700 tys. osób, jedna piąta populacji. Kraj skurczył się do mniej niż 3 mln mieszkańców i ta liczba ciągle spada. Co to oznacza, można sobie wyobrazić: miasteczka-widma, problemy ze znalezieniem specjalistów (wyjeżdżają najlepiej wykształceni), spadek dochodów budżetu państwa. Według niedawnych badań ponad 25 proc. mieszkańców Litwy planuje emigrować z kraju.

"Wygnanie" stało się na Litwie teatralnym przebojem. Od premiery w grudniu 2011 r. spektakl idzie kompletami, bilety wyprzedane są na kilka miesięcy naprzód. Ivaškevieius materiał zbierał w Londynie, dokąd pojechał na zaproszenie attaché kulturalnego Litwy. Rozmawiał z emigrantami, poznawał ich problemy ze zdobyciem pracy, adaptacją i oszustami. Jak mówi, wszystkie historie opisane w dramacie są autentyczne.

Osią fabularną jest historia dwóch młodych bandytów z Kowna Benasa i Wandala, którzy ruszają na Wyspy po złodziejskie złote runo. W rzeczywistości bandytą jest tylko Wandal, Benas to policjant, który ma infiltrować litewską mafię na Wyspach. Na miejscu zapomina jednak o swym zadaniu i, zamiast śledzić gangsterów, osiedla się w Londynie na stałe.

Ivaškevieius pokazuje całą ludzką panoramę emigrantów, od tych, których życie wyrzuciło na śmietnik, po tych, którzy odnieśli sukces. Wszyscy są głęboko nieszczęśliwi i zagubieni. Ci pierwsi wegetują na parkingach albo włamują się do opuszczonych mieszkań. Sukces tych drugich jest dwuznaczny i łączy się z upokorzeniem: jeden z bohaterów zarabia, zbierając na polowaniach ustrzelone kaczki, jest więc kimś w rodzaju ludzkiego psa, inna bohaterka, która jedzie do Londynu zrobić karierę modelki, ląduje w nocnym klubie jako dziewczyna do towarzystwa.

Skomplikowane losy emigrantów służą tu do postawienia pytania o tożsamość współczesnych Litwinów. 20 lat po upadku ZSRR i odzyskaniu niepodległości młoda generacja nie utożsamia się ani z sowiecką przeszłością, ani z litewskim nacjonalizmem. Na nowej ziemi bohaterowie zmieniają więc imiona i tożsamości równie często jak paszporty kradzione innym emigrantom. Benas zostaje w ten sposób polskim Mariuszem, a następnie brytyjskim Markiem - bo imię Mariusz jest zbyt trudne dla Anglików. Aby zatrudnić się w policji, raz jeszcze zmienia imię, tym razem na Boba.

Ivaškevieius świetnie pokazuje to wymieszanie tożsamości w języku: bohaterowie mówią mieszaniną litewskiego i angielskiego, wtrącając rosyjskie i polskie przekleństwa. Chcą za wszelką cenę uciec od wschodnioeuropejskiej tożsamości, ale w Londynie wpadają w ten sam wschodnioeuropejski kocioł Polaków, Ukraińców i Rosjan. W jednej ze scen brytyjski chuligan masakruje litewskich bezdomnych w parku, wrzeszcząc do nich: "Fucking Polish idiots". Dla niego jest bez różnicy: wszyscy to obcy, którzy zalewają Wyspy. "To jest walka między Dżyngis-chanem a Chrystusem" - mówi do Wandala Benas, kiedy piją wódkę nad Tamizą. Ta metafora trafnie opisuje sytuację narodów środkowej Europy, żyjących pomiędzy azjatyckim Wschodem a chrześcijańskim Europą, nienależących do końca ani do jednej, ani do drugiej cywilizacji. Ich przedstawiciele rzuceni do multikulturalnego Londynu sami muszą określić, kim chcą być, co przychodzi im z największą trudnością.

Spektakl w Wilnie reżyserował Oskaras Koršunovas, wizjoner teatralny, znany w Polsce z wybitnych realizacji twórczości rosyjskich surrealistów - oberiutów i współczesnej dramaturgii europejskiej. Dla dramatu Ivaškevieiusa znalazł świetną formułę pomiędzy teatrem a koncertem rockowym: w emigranckie opowieści wplecione są wykonywane na żywo przez zespół i aktorów przeboje brytyjskiego rocka lat 70. i 80.: od Led Zeppelin i Stonesów po Pink Floyd i Queen. Użycie rocka ma znaczenie dramaturgiczne: język muzyki popularnej staje się drugą tożsamością bohaterów, za jego pomocą wyrażają swoje lęki i marzenia. "Stairway to Heaven", "We Will Rock You", "Bohemian Rapsody" zyskują w emigracyjnym kontekście nowe znaczenie. Ironicznie brzmi zwłaszcza piosenka "We Are The Champions" wykonywana przez chór przegranych emigrantów.

Młodzi aktorzy z Wilna grają, jakby opowiadali swoje własne historie. Świetna jest trójka odtwórców pierwszoplanowych ról. Benasa gra Ainis Storpirštis, który pokazuje, jak zagubiony przybysz ze Wschodu zmienia się w nadgorliwego funkcjonariusza brytyjskiej policji wyładowującego frustrację na imigrantach. Monika Vaieiulyte pokazuje upadek Egle - od ciekawej świata dziewczyny do wulgarnej prostytutki. Marius Repšys jako dresiarz Wandal prowadzi prowokacyjne, improwizowane dialogi z widownią. I chociaż inscenizacja miejscami może wydać się narracyjnie anachroniczna, to jednak działa i porusza.

Koršunovas i Ivaškevieius mają zrealizować łotewską wersję "Wygnania" w Rydze. Czekam na polską wersję: w końcu my wszyscy wschodni Europejczycy jesteśmy w jakimś sensie emigrantami wygnanymi z raju dawnych ojczyzn.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji