Nowa droga w starym stylu, czyli początek ewolucji teatru Ateneum
Polska prapremiera "Odejść" Vaclava Havla w reżyserii Izabelli Cywińskiej jest przedstawieniem bezpiecznym i niewiele zmienia w obrazie teatru Ateneum.
Obejmując dyrekcję sceny przy Jaracza, Izabella Cywińska wielokrotnie mówiła o chęci jej zmiany. Deklarowała połączenie atrakcyjnego wykonania z ważnym przesłaniem. Zapowiadała spektakle, o których dałoby się znowu dyskutować, jak za dobrych lat Ateneum. Wydawało się, że "Odejścia" Havla - sztuka częściowo będąca rozrachunkiem z jego życiem politycznym - to dobry wybór na nowy początek. Pasja polemiczna Cywińskiej i świetnie uchwycony przez Havla portret władzy mogły dać pożądany efekt. Nadzieje zawiodły. "Odejścia" to typowo - w stylu Ateneum - odrobione zadanie, które raczej nuży, niż inspiruje do dyskusji.
W urokliwej willi doktor Vilem Rieger, były kanclerz, musi zmierzyć się z utratą władzy i dotychczasowego miejsca zamieszkania. Otoczony przez kobiety swojego życia, dziennikarzy i doradców, przeżywa piekiełko polityczne, podobne w każdym kraju. Pojawia się nowa władza, a jej pierwszym i najważniejszym zadaniem jest zatarcie śladów po dawnej ekipie.
Havel przewrotnie pokazuje tę zmianę. Nadchodzący po Riegerze Vlastuś Klein używa haseł i idei byłego kanclerza do realizacji prywatnych celów. Havel świetnie pokazuje, jak idee zamieniają się w polityczne pustosłowie, które niesie kolejnego przywódcę narodu. A naród, ogłupiony brukowymi pisemkami, wyraża dla niego gremialne poparcie.
Ostry i krytyczny obraz Havla nie ma jednak szans wybrzmieć w pełni na scenie Ateneum. Został zakopany w serii farsowych chwytów aktorskich z kiepskiego teatru. Między Riegerem Piotra Fronczewskiego a Kleinem Krzysztofa Tyńca nie ma wielkich różnic. Rysowani przez obu aktorów nadmiernie grubą kreską są jednakowo ogłupieni przez urząd i prymitywni.
Rieger u Havla sportretowany jest z czechowowskim sentymentem za dawnym, lepszym światem. W wykonaniu Fronczewskiego przypomina bardziej Felicjana Dulskiego, który umie zdobyć się jedynie na kwestię "A dajcie mi wszyscy święty spokój!". Krzysztof Tyniec gra cynicznego Kleina w konwencji małomiasteczkowego gangstera. To bardziej mało zabawny kabaret niż ostre rozliczenie z polityczną rzeczywistością.
Mówiąc o zmianach w Ateneum, Izabella Cywińska rzeczywiście zapowiadała bardziej ewolucję niż rewolucyjny przewrót. Jednak nawet powolne zmiany muszą się od czegoś zaczynać. Tego nowego początku w "Odejściach" nie widać.